W pewnych kręgach duet Josefin Lindh i Johan Tilli uchodzi za jeden z najlepszych szwedzkich towarów eksportowych ostatnich kliku lat (wyprzedzają ich tylko ABBA i IKEA). Odrobinę zwariowani, rozbrajająco naiwni i rozkosznie bezpruderyjni - zestaw cech, które u wielu miłośników alternatywnych brzmień wywołują efekt WOW. Zazwyczaj bardzo gorąco kibicuję wszystkim artystom, którzy starają się przebić przez pokłady tandety wypełniającej dzisiejszą muzykę pop, dlatego bardzo cieszy mnie fakt, że rok 2012 był dla Lissi Dancefloor Disaster tak udany. Kilka miesięcy temu podpisali kontrakt z wytwórnią Goldenbest - stosunkowo młodym projektem, który w swoich szeregach ma paru ciekawych podopiecznych reprezentujących szwedzką scenę alternatywną. Efektem współpracy z nowym wydawcą będzie debiutancki album, którego spodziewać się możemy jeszcze w tym roku, zapowiada go singlowy numer "Kill The Winner". który oczywiście możecie usłyszeć w Czwórce.
Lissi Dancefloor Disaster to zespół, który można polubić albo całkowicie zignorować już po pierwszym kontakcie. Nie można mówić w ich przypadku o jakimś wielkim przełomie, ale trudno zaprezentować coś nowego i odkrywczego w tych klimatach; chociaż z drugiej strony podobno łatwiej nam zaakceptować dźwięki, które wywołują w nas wspomnienie czegoś co jest nam znane. Podobnie brzmiących płyt słyszałem w tym roku pewnie kilkanaście, ale przynajmniej nie czuję się oszukany, bo Lissi Dancefloor Disaster nie obiecują nie wiadomo czego. Ma być po prostu przyjemnie, ciepło, melodyjnie. Lepszy taki pop niż mainstreamowa sieczka. Jeżeli szukacie w ich muzyce charakterystycznego skandynawskiego pierwiastka - gwarantuję, że mimo pozytywnych, radosnych wręcz aranżacji, gdzieś w tych piosenkach czai się ten chłód i nostalgia, za którą kochamy na przykład rodzeństwo Dreijer.
Czekając na album posłuchajcie poprzednich singli (zwłaszcza ubiegłorocznej EPki "As We Plz").