Włoch Giorgio Moroder od dziecka przejawiał talent do muzyki, a już jako 16 latek grywał na gitarze w zespołach jazzowych. Przez kolejne 10 lat jeździł w trasy koncertowe i nawet polubił ten styl życia, ale pewnego dnia przyszła refleksja - czas pomyśleć o przyszłości. I tak Moroder został kompozytorem. Zostawił zespół i pojechał do Berlina, gdzie zatrudnił się w studiu nagraniowym. Tam poznał nowoczesne techniki nagrywania, a także syntezatory - jego wielką miłość. Te wykorzystał, z powodzeniem, w 1971 roku w nagraniu "Son of My Father".
Nie odniósł sukcesu, choć utwór był niezły. Angielska wytwórnia, której wysłał demo postąpiła nieuczciwie. Nie tylko nie wydała nagrania, ale co więcej szybko opublikowała cover tego utworu w wykonaniu Chicory Tip. Utwór trafił na pierwsze miejsce brytyjskiej listy przebojów! Oszukany i rozczarowany Moroder nie odniósł sukcesu - jego wersja "Son of My Father" trafiła do pierwszej setki najlepszych nagrań w USA i to było na tyle. Warto przypomnieć, że motyw syntezatorowy z "Son of My Father" wykorzystała w latach 80. w swojej czołówce redakcja sportowa TVP!
Niedługo później Giorgio poznał mało znaną amerykańską wokalistkę Donnę Summer. Wspólnie nagrali utwór "The Hostage". Niestety znowu los spłatał figla artyście. Niemieccy terroryści porwali, a następnie zamordowali szefa Deutsche Bank. Z takim tytułem piosenka nie miała żadnych szans na sukces…
Ale co się odwlecze…Kolejny utwór "Love To Love You Baby" okazał się wielkim sukcesem. Nagranie, wydane przez renomowaną amerykańską Casablancę, wytłoczono jako jedne z pierwszych w historii muzyki rozrywkowej na dwunastocalowym singlu (do połowy lat 70. single ukazywały się w formacie 7 cali, a tylko albumy jako 12"). Moroder rozbudował utwór do 17 minut. Miał wreszcie swój wielki przebój! W roku 1975 nie było chyba klubu, który by go nie grał…Wtedy też Moroder przeprowadził się z Monachium do Los Angeles.
Ale to był dopiero początek. Włoch chciał stworzyć coś futurystycznego. Marzył o brzmieniu przyszłości, ale jak je uzyskać - o tym nie miał pojęcia. Szybko wpadł na pomysł - wystarczyło nagrać utwór przy użyciu tylko i wyłącznie syntezatorów! I tak powstało słynne "I Feel Love".
Moroder namęczył się podczas pracy nad nagraniem - jego analogowe syntezatory Mooga bardzo szybko się rozstrajały, poza pojawił się problem synchronizacji tempa wszystkich urządzeń. Po prostu nic nie trzymało się kupy. Z pomocą Moroderowi przyszedł kolega-znawca syntezatorów. I to on wymyślił jak należy "zgrać" syntezatory - co ciekawe, nie wiedział tego nawet ich konstruktor Robert Moog! Przy okazji kolega pomógł też uzyskać przeróżne brzmienia wykorzystane w "I Feel Love"…
"Wkroczyliśmy do innego świata!" - wspomina studyjny partner Morodera Pete Bellotte. Była to prawda i zarazem początek prymatu syntezatorów w muzyce tanecznej.
Później, już podczas miksowania nagrania w nowojorskim studiu, doszło do tak zwanego "szczęśliwego wypadku". Podczas pracy nad brzmieniem basu inżynier dźwięku przez pomyłkę zamiast pogłosu wykorzystał delay, co bardzo spodobało się artyście. W ten sposób powstało jego słynne brzmienie - brzmienie tak charakterystyczne, że zaczęto mówić o "linii basowej Morodera"…
A jaka była rola Donny Summer? Przede wszystkim to jej nazwisko sygnowało to wydawnictwo. To ona… razem z Bellotte… wymyśliła słowa i je zaśpiewała. I do tego tak naprawdę ograniczała się jej rola w procesie twórczym. Jak wspomina Moroder, nigdy nie słuchała piosenek przed ich skończeniem i finalnym zmiksowaniem. Podobno miała duże zaufanie do Włocha. Co ciekawe, Donna Summer nie lubiła ani disco ani też muzyki tanecznej - wolała… ballady!
Giorgio Moroder nie spodziewał się aż takiej popularności nagrania. Co ciekawe, "I Feel Love" najpierw odniosło sukces w Europie, a dopiero potem w Stanach. Wtedy też ukuto termin "euro-disco". Było to dla Amerykanów brzmienie całkiem nowe - wtedy disco tworzyły zespoły złożone z wielu muzyków, ale i też całe orkiestry. Komponowanie było pracą kolektywną. Syntezatory pojawiały się w instrumentarium, ale raczej grały drugo, a zazwyczaj trzecioplanową rolę. Pojawienie się Morodera całkowicie zmieniło ten stary sposób komponowania.
Reakcja słuchaczy i dziennikarzy była euforyczna, choć nie zabrakło hejterów - wyznawców starego porządku. Najciekawsze zdanie na temat "I Feel Love" wypowiedział do Davida Bowie Brian Eno. "Ten singiel zmieni brzmienie muzyki klubowej na następne 15 lat". Nie mylił się.
Utwór ukazał się w 1977 roku. W następnych dekadach tworzono remiksy, edity i covery "I Feel Love". Żaden nie jest w stanie dorównać oryginałowi - z wyjątkiem jednego, ponad 15 minutowego remiksu Patricka Cowleya z 1978 roku. Moroder nie był zachwycony, ale klubowa publiczność już tak. Limitowana wersja promocyjna tego utworu to dziś jedna z najbardziej poszukiwanych płyt winylowych na świecie.
Moroder odniósł gigantyczny sukces. Zaczął nagrywać m.in. dla Davida Bowie i Blondie. Dużym powodzeniem cieszyły się jego autorskie nagrania. Włoch nagrał też doskonale przyjęte ścieżki dźwiękowe m.in. do filmów "Midnight Express", "Scarface"czy "Flashdance". Po latach milczenia Moroder powrócił wraz z ostatnią płytą Daft Punk "Random Access Memories" - na krążku Francuzów znalazło się ich wspólne nagranie "Giorgio by Moroder", w którym Włoch opowiada historię swojego życia. Artysta zaczął na nowo komponować, remiksować, a także występować jako…DJ! Donna Summer zmarła w 2012 roku.
(nb)