Siema, chmura420 - kometa
Pierwsza publikacja artysty o przepięknie dźwięcznej ksywce chmura420. Swoją przygodę z muzyką zaczyna utworem, w którym podmiot liryczny opowiada o tym, jak wygląda życie dilera narkotyków w małej miejscowości. chmura również sporą część kawałka poświęca na wskazanie przywiązania do swojego miejsca zamieszkania. Można by uznać, że jest to miłość nieodwzajemniona i mam wrażenie, że jest to pewien stygmat mniejszych mieścin. Na sam koniec raper nie szczędzi słów scenie. Wszystko jest nawinięte z potężną charyzmą. Ten charakterny styl aż się wylewa. Można by postawić pytanie: czy jest to aby na pewno pierwszy numer tego gościa?
Flojd/Wiro - Napisy
Wszyscy czekamy na kolejną płytę tej dwójki, ale też nie ma co narzekać, bo w marcu pojawił się luźno puszczony utwór. 74 wersy rzucone za jednym zamachem, nie ma tu żadnego refrenu, żadnego bridge’u - po prostu przelany strumień świadomości na kartkę w postaci jednej długiej zwrotki, w której, jak to Flojd, leci swoim realtalkiem. Zahacza o sprawy takie jak dorosłość, rozważania ostatniego momentu, czyli tytułowe końcowe napisy, jak i też pozycje w rapgrze, ale bez żalu, a z przekonaniem, że wielkie liczby jeszcze nadejdą. Rapsów tego gościa mogę słuchać godzinami, bez skipowania. Jest też pewnie jednym z popularniejszych twórców, których numery w tym cyklu mogliście obadać, ale dalej to nie jest ta popularność na jaką rap Flojda i produkcje Wira zasługują. Powinien to być mainstream, także jeśli jaracie się czyjąś muzą po prostu ją wspierajcie przez udostępnienie, pokazywanie znajomym.
Z tego miejsca też chciałbym czytelników Muzycznego Bloga Czwórki jak i moich zachęcić do pomocy przy odbudowie domu rodziny dziewczyny Flojda. Na Facebooku istnieje grupa „Licytacje płyt na pomoc w odbudowie domu”, gdzie można poprzez licytację wspomóc oraz zyskać unikatowe płyty. Zostawiam Wam link do tego miejsca.
wszedzieZUBER - Ból (prod. Perkac)
Refren, którym zaczyna się utwór jest niesamowity, na skórze moich rąk oraz pleców od razu pojawiają się ciarki. Dawid kilkoma wersami rozbraja, daje teoretycznie coś, co może, nawet powinno, być dewizą życiową każdej osoby, a praktycznie niewielu ma odwagę, aby powiedzieć to przed samym sobą, a co dopiero publicznie. Tej odwagi artyście zdecydowanie nie brakuje. Tekst można podzielić na to co było kiedyś i co jest obecnie w życiu twórcy. Ten brak miłości w poprzednich latach zostawił na psychice pewne skazy, ciężko twórcy odnaleźć się w obecnej sytuacji: „nie radzę sobie ze szczęściem […] serotonina to nowość, dla mnie”, choć wyczuwam też pewną nutę optymizmu.
Podejmując jeszcze temat, który wszedzieZUBER zostawił w drugiej zwrotce, pewien dylemat, może pytanie retoryczne: „nie wiem, czy mam czuć się lepiej, czy mam zgarniać propsy” przy spojrzeniu szerszym, ogólniejszym to jest coś z czym wiele raperów, których słuchacz przyzwyczaił się do pewnego stylu, musi sobie radzić. Przy diametralnych zmianach jest to najbardziej widoczne, a najlepsze będzie znalezienie nowego słuchacza, który jara się nowymi rzeczami. Czasem wychodzi na plus, a czasem na minus, albo jak u Otsochodzi - sinusoida.
Marie - Matka Polka (prod. Producent Adam)
Marie wspominała na swoim instastory, że pomysł na tekst pojawił się lata wstecz, gdy nie była jeszcze studentką. Wciela się ona tutaj w podmiot liryczny, który niekoniecznie musi być spójny z wokalistką. Jest to historia zauroczenia w pierwszym spojrzeniu i wysnuwaniu dalekiej wizji przyszłości, która rozgrywa się tylko w głowie bohaterki. Uczucia są wybuchowe, „hormony na karuzeli” i to skojarzenie szybko prowadzi do dalszego snucia historii, gdzie na placu zabaw bawią się dzieci bohaterki i tego nieznajomego studenta-technika. Rzeczywistość jednak jest inna i w refrenie Marie daje znać słuchaczom, że tak to czasem bywa w głowach i sercach dziewczyn, że zauroczenie, miłość jest w stanie wyłączyć myślenie, a zostawić tylko wyobraźnię. Oczywiście jest to trochę na wyrost, ale mimo tego, że na pierwszy rzut oka tekst wydaje się prosty, popowy, to zostawia wiele przemyśleń. Nieuważny odbiorca może pominąć sen podmiotu lirycznego i będzie to dla niego faktyczny stan rzeczy przedstawiony w utworze.