Emikae x Pehu - Velvet Rap
Bezpardonowy, dosadny, nieidący na kompromisy rap prosto od zasłużonego, radomskiego rapera lub, jak on sam to określił, „rap, co nie daje cukrzycy instant”. W ostatnim czasie Słoń powiedział, że pojawi się raper, który będzie jechał po wszystkim i po wszystkich, a ja szukam kandydata na niego. Emikae raczej w tej roli się nie sprawdzi, bo do tego potrzeba kogoś kto pojawi się znikąd. Zdecydowanie odczuwam jednak potrzebę na charakterny, mocny rap, ale - co warto zaznaczyć - niekoniecznie związany w oczywisty sposób z ulicą. Brakuje po prostu takich treści. W kawałku o wymownym tytule „Velvet Rap” brak wszechobecnej poprawności politycznej. Twórca wyśmiewa standardy branży, ironizuje z tych, którzy wszystko kalkują. A co ważne, gość rapuje jak terminator. Dykcja, technika poziom mistrzowski.
Dianka - Je Ne Sais Pas (prod. Vste)
Lubię kontrast, stąd zaraz po szorstkim rapem proponuję Wam cały śpiewany utwór Dianki. Podmiot liryczny zmaga się z nieodwzajemnioną miłością. Czeka na nią, biega za nią, tylko dla niej się rozbiera, a ta osoba i tak traktuje ją „jak psa”. Ona nie wie zaś, dlaczego tak to wygląda. Ewidentnie coś tu nie gra. W drugiej części utworu pojawia się więc zapis z rozmowy z przyjaciółką, która już nie może słuchać ciągłego powtarzania tego samego. Po tym powtarza się pierwsza część i utwór można by dalej tak zapętlać, bo wiemy, co się wydarzy raz za razem. Diance w naprawdę lekki sposób udało się ubrać w słowa temat toksycznej relacji, w której druga strona nie odwzajemnia uczuć i wykorzystuje zauroczenie. Do tego dorzuciła frywolne brzmienie, klip pełen smaczków. Majstersztyk. Pop, którego chce się słuchać.
Peht - Oh Damn (prod. Hubi)
Lo-fi rap to jedna z moich ulubionych odmian tej muzyki. Cechuje się ona smukłością - wszystko jest wyważone, lekkie. Peht zdecydowanie to rozumie i nie wymusza dziwnych, przekombinowanych flow, a daje się ponieść produkcji. I o to chodziło. Młodemu raperowi nie brakuje pewności siebie. Nie zapomina nam o tym powiedzieć, jednakże nie wpisuje się to w powszechnie nielubiany brak pokory, a do wybujałego ego mu daleko. Także spokojnie słuchaczu, nie skreśl go, kiedy usłyszysz wersy „Kiedy zrobisz blow?/ Daj mi rok, max dwa” bo tak rzeczywiście może się wydarzyć. Wystarczy tylko jeden numer, który wystrzeli i ta muzyka znajdzie ogromne grono odbiorców. Można powiedzieć, że czuć podobieństwo do schaftera, ale to tak jakby mówić, że takie podobieństwa występują między Liroyem i Peją, co by było totalnie bezpodstawne. Peht może kroczy drogą wydeptaną przez hors d'oeuvre schaftera, ale go nie kopiuje. Po prostu obcuje w podobnej stylistyce.
ESSEX MOSQ - Piosenka do sprzątania
Producenci wchodzący ze swoim wokalem, to wcale nie jest tak niespotykane zjawisko. Nic dziwnego. Ile można słuchać swoich produkcji zepsutych nieumiejętnie położonym wokalem? Często jednak, ci producenci, którzy byli lub krążyli wokół rapu, wybierają śpiew, który ewentualnie przeplatany jest rapowaniem. ESSEX niewątpliwie mnie zaskoczył. Kojarzył mi się z muzyką elektroniczną, eksperymentalną, wręcz duchową, a tu wjeżdża na totalnym luzie w numerze o sprzątaniu połączonym z tańcem. Śpiewa czysto, wplata w swój rap i tekst humor, bez którego utwór tego typu nie mógłby istnieć. Swoboda z jaką porusza się po bicie jest na pewno do pozazdroszczenia. Wiele flow, wiele pomysłów na to, co można zrobić, aby kawałek przedstawiał regularny rytuał sprzątania domu. Pokłony.
Kstyk