RECENZJA MARCA
A właściwie – nawet dwie recenzje. W pierwszym etapie naszego konkursu mamy dwójkę laureatów. Za najciekawsze uznaliśmy teksty pani Julii Deskiewicz (recenzja słuchowiska „Drzazgi” Tomasza M. Trojanowskiego) i pana Krzysztofa Boczka (recenzja słuchowiska według „Postrzyżyn” Bohumila Hrabala). Gratulujemy!
Spośród pozostałych prac warto wyróżnić recenzję słuchowiska „Dziennik biurwy, czyli Serio jestem normalna” Katarzyny Gargol autorstwa pani Katarzyny Żądło, która brała udział w ubiegłorocznej edycji konkursu.
Zapraszamy wszystkich chętnych do dzielenia się z nami wrażeniami po spotkaniu z radiowym teatrem. Przypominamy, że konkurs trwa jeszcze w kwietniu i maju. Autorka/autor najciekawszych recenzji zostanie zaproszony na Festiwal Dwa Teatry.
Serdecznie Gratulujemy!
A oto nagrodzone recenzje:
Ścieranie pamięci - recenzja słuchowiska „Drzazgi” Tomasza Macieja Trojanowskiego
Kupując dom, każdy z nas snuje wizje szczęśliwego życia w bezpiecznych murach. Dom staje się ostoją, miejscem, gdzie szukamy spokoju, ciepła, odpoczynku. Z pewnością taką właśnie wizję miał Daniel, kupując stary dom z ogrodem. Gdy poznajemy mężczyznę, trwają właśnie prace remontowe w jego nowym mieszkaniu. Daniel planuje parapetówkę, poznaje sąsiadów. Główny bohater podskórnie czuje jednak, że coś jest nie tak. Odgłosy gołębi, ujadanie psa, dziwne śpiewy, krzyki, płacze... Dom skrywa mroczne tajemnice. By je zrozumieć, Daniel będzie musiał udać się w podróż do przeszłości, mając za przewodnika swój dom i uważanego za wariata pana Krzysia.
Słuchowisko Tomasza Macieja Trojanowskiego, od samego początku wciąga nas w tajemniczy świat. Nieprzypadkowo mówi się, iż stare mury mają dusze. Dusza domu Daniela poorana jest jednak głębokimi bliznami, które od czasu do czasu się otwierają. Główny bohater zdobywa się na odwagę, by zajrzeć w głąb ran, które zostały zadane ludziom, mieszkającym dawniej w tym domu. Autor tworzy doskonałą historię, która od zdaje się błahego zdarzenia w postaci kupna domu, prowadzi nas do bardzo głębokich przemyśleń dotyczących pamięci. Opowieść kreślona przez Tomasza Macieja Trojanowskiego wciąga, jest tajemnicza, intrygująca, słuchacz pragnie wraz z głównym bohaterem rozwiązać zagadkę. Zostajemy wplątani w świat, który pozornie przeminął, a jednak powraca i domaga się pamięci. Atmosfera gęstnieje z minuty na minutę. Początkowo towarzyszą nam jedynie dziwne odgłosy, potem zagadka stopniowo zaczyna się rozwiązywać. Słuchając sztuki „Drzazgi” utożsamiałam się z głównym bohaterem. Intrygowała mnie przeszłość domu, chciałam, by układanka w końcu stała się jedną całością. W kluczowej scenie rozmowy Daniela z panem Krzysiem, wstrzymywałam oddech dowiadując się strasznej historii, która wydarzyła się w budynku. Autor nie poprzestaje jednak na rozwiązaniu zagadki. To byłoby zbyt proste. Daniel dowiaduje się prawdy, ale może nie wierzy do końca zwariowanemu panu Krzysiowi, a może nie wie, czy warto tą historię pamiętać. W końcu to tylko przeszłość. Dopiero gdy w domu na własne oczy widzi plamę krwi wżartą w drewnianą podłogę, gdy drzazga z tej podłogi wbija mu się w palec, namacalnie odczuwa, że przeszłość ma znaczenie. Mała drzazga, a każdy z nas dobrze wie, jak boli i jak długo potrafi dawać o sobie znać, dopóki nie wyjmiemy jej do końca. Autor poprzez porównanie przeszłości do drzazgi, osiąga głębie, spektakl nie może być odczytywany jedynie na płaszczyźnie dosłownej. Dużym atutem jest również otwarte zakończenie. Daniel decyduje się na podróż do USA, a wiemy, że znajduje się tam jego była żona i syn. Czy lekcja, którą dał mu dom, odniesie skutek? Czy Daniel nauczy się, że przeszłość ma znaczenie? Czy zrozumie, że podłogę można ścierać bardzo wiele razy, ale nigdy nie ma gwarancji, iż jakaś drzazga nie pozostanie?
Wyrazy uznania należą się wszystkim twórcom tego niebanalnego słuchowiska. Począwszy od autora, który stworzył ciekawą i głęboką historię, poprzez reżysera, który podołał trudnej sztuce przełożenia tekstu na spektakl, aż po realizatora, dzięki któremu możemy przenieść się w świat wykreowany przez wcześniej wskazane osoby. Opracowanie muzyczne stoi na wysokim poziomie, dźwięki budują nastrój tajemnicy i grozy. Szczególnie zapadają w pamięć żydowskie śpiewy i odgłosy gołębi. Budują one nastrój całego słuchowiska. I wreszcie artyści, bez których tej sztuki by nie było. W rolę Daniela wcielił się Mariusz Bonaszewski, zdobywca ubiegłorocznej nagrody Splendora. W słuchowisku, podczas rozmowy Daniela z sąsiadką, kobieta mówi: „ładnie pan czyta”. Nie sposób się z tymi słowami nie zgodzić. Mariusz Bonaszewski do perfekcji opanował sztukę grania przed radiowym mikrofonem, czego dowodzi i w tym spektaklu. Nie ustępują mu pozostałe postaci- na szczególne wyróżnienie zasługują moim zdaniem Elżbieta Kępińska, grająca starszą sąsiadkę Daniela oraz Sławomir Orzechowski, wcielający się w niełatwą rolę pana Krzysia. Harmonijna współpraca twórców i artystów daje w efekcie świetne słuchowisko, które odbiera się z prawdziwą przyjemnością.
„Drzazgi” to bardzo dobra sztuka. Sugestywna, rodząca w wyobraźni obrazy, niedająca łatwo o sobie zapomnieć. To opowieść o powracającej przeszłości, o przeszłości, która wychodzi z każdej szpary i dziury. Takie słuchowiska są potrzebne. Szczególnie dziś, gdy tak często nie chcemy pamiętać o tym, co było, gdy zagłuszamy przeszłość i doceniamy jedynie to, co dzieje się teraz. Ścieranie przeszłości nie ma sensu- o tym przekonał się Daniel i o tym pamiętać powinniśmy i my. Może warto też przyjrzeć się dokładniej minionym czasom miejsc, w których mieszkamy? Kto wie, jakie tajemnice skrywa nasz dom...
Julia Deskiewicz
Gawęding - recenzja słuchowiska "Postrzyżyny" Bohumila Hrabala
Każdy z nas był kiedyś na wielkim, wystawnym przyjęciu np. weselnym. Wznosił tam toasty za zdrowie młodej pary i tańczył z każdym zdolnym jeszcze wykrzesać z siebie odrobinę energii na ten ostatni taniec. W końcu padamy zmęczeni i dajemy odpocząć strudzonym kończynom. Rozglądamy się po zebranych przy stole gościach i…
wcale nie widzimy pary młodej! Nasza uwaga od razu koncentruje się na stryjku wujka naszej mamy siostrzenicy, czyli tzw. piątej wodzie po kisielu. Nie byle jaka to jednak woda, o nie. Stryjek jest istną duszą towarzystwa. Gdzie on nie był, czego nie robił i z kim… wyobraźnia jego też granic jak widać nie ma. Podobnie jak donośny głos docierający wszędzie, pomimo głośno grającej muzyki i gwaru rozmów. Stryjek włada naszą uwagą niczym król, tj. w pełni niepodzielnie. Takim właśnie jawi się stryjek Józef zwany Pepinem, jeden z głównych bohaterów słuchowiska „Postrzyżyny” w reżyserii Wojciecha Markiewicza i adaptacji radiowej Hanny Bielawskiej-Adamik.
Akcja w stworzonej na podstawie dzieła Bohumila Hrabala rzeczywistości początkowo jest zorientowana jedynie na ukazanie postaci stryja Józefa. Widzimy zażywnego gawędziarza, łaknącego uwagi, wprowadzającego w sielankowy, spokojny świat Marii i jej męża Francina odrobinę szaleństwa i nieodpowiedzialności. Stryj Józef to postać nietuzinkowa, emerytowany żołnierz, szewc, który klnie, ale tylko trochę. Przede wszystkim jest to brat Francina, który wpadł na góra dwa tygodnie i zadomowił się na dobre. Taką oto historię przedstawia nam sam autor/narrator opowieści, a jednocześnie syn Marii, Bohumil Hrabal. Osobiście urzekły mnie wstawki z jego rozmów z rodzicami, zgrabnie łączące w całość poszczególne elementy fabuły. Te przerywniki powodowały zacieśnienie więzów pomiędzy przeszłością, a teraźniejszością. Sprawiały, że słuchacz czuł się jakby siedział tuż za tą rodziną w kinie i jednocześnie oglądał film z ich życia.
Ważnym motywem w słuchowisku „Postrzyżyny” jest również rytualne obcięcie włosów. W czasie rozwoju akcji obserwujemy przemianę Marii, a raczej to ona sama dostrzega, kim naprawdę jest. Nie jest bowiem tylko „panią kierownikową”, ale też przed wszystkim kobietą z własnymi celami i marzeniami. Wdrapawszy się na komin, obserwuje świat i widzi jak wiele się dzieje tam daleko, ale zaczyna też inaczej patrzeć na to szczęście, które ma blisko. Dojrzewa emocjonalnie i potrafi dostrzec swoje potrzeby. Słuchowisko „Postrzyżyny” świetnie - za pomocą doskonałej gry aktorskiej, ukazuje przemianę, jaka dokonuje się w każdym związku międzyludzkim. Po zazwyczaj gorącym początku, pełnym uczuć i obietnic, wkrada się rutyna. Zwykłe przyzwyczajenie i czar pryska, skazując nas na to, że albo przejdziemy na wyższy poziom związku, dając mnóstwo dojrzałego ciepła drugiej osobie, albo odejdziemy od siebie. Maria dojrzała.
Reżyser doskonale dopasował również opowieść Hrabala do formy teatralnej, dramatycznej. Poszczególne postacie dramatu są odpowiednio dobrane, a zabieg z przedstawieniem na początku wszystkich bohaterów sprawdził się wybornie. Środki te sprawiły, że opowieść stała się potoczysta, lżejsza. Czujemy się usatysfakcjonowani, gdyż tempo, w jakim wydarzenia dzieją się wokół nas, jest odpowiednio dobrane do aktualnej sytuacji fabularnej w słuchowisku.
„Postrzyżyny” to opowieść o rodzinie, o szczęściu i o klimacie rodem z lekkich powieści czytanych dla odprężenia. Pod tym płaszczykiem mało skomplikowanych odczuć kryje się jednak cała gama innych, głębszych warstw, które należy odkryć już we własnym zakresie. Zrywać kolejne i kroić w kostkę, rozbierając opowieść przy okazji na czynniki pierwsze niczym dorodną cebulę. Proszę jednak nie płakać zbyt intensywnie od tego zapachu. Ze śmiechu to wolno, ale tak poza tym, to nie. Lepiej nie ukroić zbyt dużo i nie odsłonić czegoś, co powinno pozostać ukryte…
Krzysztof Boczek