Muzykę góralską Henryk Mikołaj Górecki poznał najpierw za pośrednictwem dzieł Karola Szymanowskiego i od razu zaczął je naśladować. Dopiero po latach, nieco wbrew sobie, pojechał w Tatry. - Byłem wodniak, pływałem na kajakach, wydawało mi się, że bez wody zginę. I naraz: uciąłem jak nożem, przyjechałem i zostałem na Podhalu - wspomina kompozytor.
Podhale - to muzyka. Wszystko tu brzmi. Władysław Obrochta powiedział, że muzyka góralska jest jakby "pscoły brzęczały w starej chałupie". Szum wiatru, dającego inny dźwięk w zależności od siły, kierunku, tempratury... Potoki i rzeki górskie... Rejwach, krzyki kobiet, wrzaski dzieci, głosy zwierząt - to wszystko kształtuje świat górali, ich wrażliwość na brzmienie. Kształtuje ich muzykę. I kształtowało też muzykę Góreckiego. Choćby ten przedwieczorny harmider, który stał się wręcz mottem I Kwartetu smyczkowego "Już się zmierzcha".
- Bo nie wystarczy Krupówkami się przejść, żeby poznać góralszczyznę - podkreślał Górecki. Dlatego zaczął patrzeć na Szymanowskiego, którego bardzo cenił, krytycznym okiem. - Ja tego Szymanowskiego badałem, ile tam prawdy, ile fałszu, ile spekulacji...
W rozmowie z Marią Baliszewską i Grzegorzem Michalskim Henryk Mikołaj Górecki mówił także o niezwykłym geniuszu Chopina i tajemnicy geniuszu Bacha. Fragmenty Dwójkowych "Zapisków ze współczesności" z roku 1994. Zapraszamy do słuchania.