To na niej dokonywane są wszelkie poprawki  kombinezonów. Praktycznie każdy z zawodników potrafi szyć, dlatego nie  ma żadnych problemów, mimo że ekipa jest typowo męska.
  Relacja z 12. dnia igrzysk>>>   
 W środę  Polacy wsiądą do czarteru do Zurychu, zorganizowanego przez  Międzynarodową Federację Narciarską, a stamtąd udadzą się samochodami do  Zakopanego, Buczkowic, Spytkowic i innych miejscowości, gdzie  mieszkają. Kruczek już zapowiedział, że długiej przerwy nie będzie,  bo w następnym tygodniu wyjeżdżają na Puchar Świata do Falun. Mają  tam startować olimpijczycy, a ponadto dwóch zawodników, którzy najlepiej  spiszą się w Pucharze Kontynentalnym.
 Kruczek nie spodziewa się pomnika  
 Na razie jednak czas na  podsumowanie olimpiady. Kruczek, po dwóch tytułach Stocha, już został  okrzyknięty najlepszym trenerem świata. Pomnika w rodzinnych stronach  się nie spodziewa, na razie też nie chce rozmawiać o pracy z którąś z  reprezentacji zagranicznych. Z ewentualnym rozwiązaniem kontraktu z PZN  nie miałby chyba problemu, bowiem jego obowiązuje tylko dwutygodniowy  okres wypowiedzenia. A gdyby - dalej spekulując - jednak się zdecydował  na pracą poza Polską, zapewne zabrałby większą część swych  współpracowników.         
 - Po konkursach indywidualnych apetyty wzrosły  przed drużynówką, więc postanowiliśmy zaryzykować. Gdyby druga seria  była taka jak pierwsza, a gdybyśmy inaczej poustawiali zawodników w  grupach? Takich pytań jest zawsze wiele, ale jedno jest pewne -  pozostaje nam cel za cztery lata na igrzyska, coś ważnego do zrobienia -  powiedział Kruczek.         
 W jego zespole w rywalizacji zespołowej  najbardziej zawiódł, mimo świetnej drugiej próby, Piotr Żyła. Więcej  spodziewano się po Stochu, który nie okazał się takim liderem, jak we  wcześniejszych dniach. Świetnie prezentował się Jan Ziobro, niewiele  gorzej Maciej Kot.         
 - Jak sam przyznał, ten drugi skok był chyba  jego najtrudniejszym w życiu. To mogła być przełomowa próba w tym  sezonie, jakże istotna przed zawodami Pucharu Świata. To jest bardzo  wartościowy zawodnik, cały czas mocny punkt naszej ekipy. Czwarte  miejsce w drużynówce nie jest złe, choć liczyliśmy na więcej. Ale  pamiętajmy, że w gronie kandydatów było sześć reprezentacji, więc było  wiadomo, że trzy pozostaną bez medali - przyznał szkoleniowiec.
 Kruczek: dwa olimpijskie złota to nie była sensacja  
 Kruczek  jest dla swych skoczków bardziej jak starszy, chętnie doradzający  kolega, niż trener "zamordysta". W ogóle nie "ochrzania" zawodników (nie  umiem tego - mówi), woli konstruktywne rozmowy między seriami, kiedy w  krótkim czasie jest w stanie przeprowadzić skuteczną analizę skoków.         
 - Nie  ma skoków idealnych, dlatego zawsze i u Kamila coś znajdę. Ale nie będę  mówił o szczegółach, bo po co ułatwiać konkurencji. Ogólnie - czasem  spóźnia się odbicie, a to narta wykantuje, pozycja najazdowa jest  chwiejna lub coś z telemarkiem nie tak.  Stoch należy do zawodników, i  mówię to bez żadnego głaskania, wybitnie utalentowanych. Takich, którzy  korekty od razu wprowadzają w życie. Od razu programuje się na nowo. To  cechuje tylko największych ze skoczków - uważa Kruczek.
 
 
źródło: TVN24/x-news
Jego  zdaniem, dwóch olimpijskich zwycięstw Stocha nie można rozpatrywać w  kategoriach "utarcia nosa" Niemcom i Austriakom, którzy musieli się  zadowolić krążkami w rywalizacji zespołowej.          
 - Nie mówmy o  sensacji, skoro konkursy wygrywa zawodnik będący mistrzem świata,  liderem PŚ, a także zwycięzcą dwóch ostatnich zawodów pucharowych w  Willingen. Zresztą, już dawno nikt nie miał takiej serii - dodał  trener.         
  Nie koniec szans na medal w Soczi  
 Za występy w Soczi, zwłaszcza w drużynówce, Kruczek  bardzo chwalił Jana Ziobrę. Wiele ciepłych słów poświęcił też Maciejowi  Kotowi. Twierdzi, że jednak właśnie ten skoczek może czuć się  najbardziej rozczarowanym z całej polskiej ekipy. Po cichu liczył na  medale, a skończyło się w debiucie na 7., 12. i 4. miejscu.         
 - Maciek  przypomina mi Kamila sprzed kilku lat, jest niesamowicie ambitny, a ta  cecha czasem go gubi. Na średniej miał bardzo dobry występ, na dużej  skakał dobrze, ale dopadł go pech z wiatrem, zaś drużynówka też nie  ułożyła się dla niego. Mam nadzieję, że nie będzie myślał o swym  rozczarowaniu, bo to złe podejście do skoków. Przecież w debiucie  prezentował się bardzo dobrze, a przed nim jeszcze kilka igrzysk. Być  może to w Soczi zaczynają się kariery chłopaków - stwierdził.         
 Kruczek mówi, że też polubił czarnomorski kurort i być może kiedyś ze swą żoną Agatą wybierze się tutaj na wakacje. - Czy  jest sukces, czy porażka, człowiek nie powinien się zmieniać.  Przypuszczam, że po powrocie do Polski jakiś szum medialny będzie, ale  nie zamierzam się poddawać. Tak jak był utrudniony ze mną kontakt, tak  dalej będzie - dodał.         
 Wraz z wyjazdem skoczków nie kończą się  polskie szanse na powiększenie dorobku medalowego na tej olimpiadzie.  Największe mają Justyna Kowalczyk w biegu na 30 km techniką dowolną oraz  drużyny kobiet i mężczyzn w łyżwiarstwie szybkim.
PAP,mp