Soczi 2014: drużyna polskich skoczków wraca do domu

PAP
Michał Przerwa 19.02.2014
Zimowe Igrzyska Olimpijskie - Soczi 2014. Od lewej: Jan Ziobro, Piotr Żyła i Maciej Kot podczas drużynowej rywalizacji na dużej skoczni w Soczi. Polacy zajęli czwarte miejsce.
Zimowe Igrzyska Olimpijskie - Soczi 2014. Od lewej: Jan Ziobro, Piotr Żyła i Maciej Kot podczas drużynowej rywalizacji na dużej skoczni w Soczi. Polacy zajęli czwarte miejsce., foto: PAP/Grzegorz Momot

Dwa tygodnie temu polscy krawcy przyjechali do Soczi po medale na skoczni. Cel zrealizowali, bo Kamil Stoch zdobył dwa złota indywidualnie na igrzyskach. W środę zespół wraca do kraju. Dlaczego krawcy? Nieodłączonym elementem ekwipunku skoczków jest maszyna do szycia, którą opiekuje się jeden z asystentów Łukasza Kruczka, Zbigniew Klimowski.

To na niej dokonywane są wszelkie poprawki kombinezonów. Praktycznie każdy z zawodników potrafi szyć, dlatego nie ma żadnych problemów, mimo że ekipa jest typowo męska.

Relacja z 12. dnia igrzysk>>>
W środę Polacy wsiądą do czarteru do Zurychu, zorganizowanego przez Międzynarodową Federację Narciarską, a stamtąd udadzą się samochodami do Zakopanego, Buczkowic, Spytkowic i innych miejscowości, gdzie mieszkają. Kruczek już zapowiedział, że długiej przerwy nie będzie, bo w następnym tygodniu wyjeżdżają na Puchar Świata do Falun. Mają tam startować olimpijczycy, a ponadto dwóch zawodników, którzy najlepiej spiszą się w Pucharze Kontynentalnym.

Kruczek nie spodziewa się pomnika
Na razie jednak czas na podsumowanie olimpiady. Kruczek, po dwóch tytułach Stocha, już został okrzyknięty najlepszym trenerem świata. Pomnika w rodzinnych stronach się nie spodziewa, na razie też nie chce rozmawiać o pracy z którąś z reprezentacji zagranicznych. Z ewentualnym rozwiązaniem kontraktu z PZN nie miałby chyba problemu, bowiem jego obowiązuje tylko dwutygodniowy okres wypowiedzenia. A gdyby - dalej spekulując - jednak się zdecydował na pracą poza Polską, zapewne zabrałby większą część swych współpracowników.
- Po konkursach indywidualnych apetyty wzrosły przed drużynówką, więc postanowiliśmy zaryzykować. Gdyby druga seria była taka jak pierwsza, a gdybyśmy inaczej poustawiali zawodników w grupach? Takich pytań jest zawsze wiele, ale jedno jest pewne - pozostaje nam cel za cztery lata na igrzyska, coś ważnego do zrobienia - powiedział Kruczek.
W jego zespole w rywalizacji zespołowej najbardziej zawiódł, mimo świetnej drugiej próby, Piotr Żyła. Więcej spodziewano się po Stochu, który nie okazał się takim liderem, jak we wcześniejszych dniach. Świetnie prezentował się Jan Ziobro, niewiele gorzej Maciej Kot.
- Jak sam przyznał, ten drugi skok był chyba jego najtrudniejszym w życiu. To mogła być przełomowa próba w tym sezonie, jakże istotna przed zawodami Pucharu Świata. To jest bardzo wartościowy zawodnik, cały czas mocny punkt naszej ekipy. Czwarte miejsce w drużynówce nie jest złe, choć liczyliśmy na więcej. Ale pamiętajmy, że w gronie kandydatów było sześć reprezentacji, więc było wiadomo, że trzy pozostaną bez medali - przyznał szkoleniowiec.

Kruczek: dwa olimpijskie złota to nie była sensacja
Kruczek jest dla swych skoczków bardziej jak starszy, chętnie doradzający kolega, niż trener "zamordysta". W ogóle nie "ochrzania" zawodników (nie umiem tego - mówi), woli konstruktywne rozmowy między seriami, kiedy w krótkim czasie jest w stanie przeprowadzić skuteczną analizę skoków.
- Nie ma skoków idealnych, dlatego zawsze i u Kamila coś znajdę. Ale nie będę mówił o szczegółach, bo po co ułatwiać konkurencji. Ogólnie - czasem spóźnia się odbicie, a to narta wykantuje, pozycja najazdowa jest chwiejna lub coś z telemarkiem nie tak. Stoch należy do zawodników, i mówię to bez żadnego głaskania, wybitnie utalentowanych. Takich, którzy korekty od razu wprowadzają w życie. Od razu programuje się na nowo. To cechuje tylko największych ze skoczków - uważa Kruczek.

 

 

źródło: TVN24/x-news

Jego zdaniem, dwóch olimpijskich zwycięstw Stocha nie można rozpatrywać w kategoriach "utarcia nosa" Niemcom i Austriakom, którzy musieli się zadowolić krążkami w rywalizacji zespołowej.
- Nie mówmy o sensacji, skoro konkursy wygrywa zawodnik będący mistrzem świata, liderem PŚ, a także zwycięzcą dwóch ostatnich zawodów pucharowych w Willingen. Zresztą, już dawno nikt nie miał takiej serii - dodał trener.
Nie koniec szans na medal w Soczi
Za występy w Soczi, zwłaszcza w drużynówce, Kruczek bardzo chwalił Jana Ziobrę. Wiele ciepłych słów poświęcił też Maciejowi Kotowi. Twierdzi, że jednak właśnie ten skoczek może czuć się najbardziej rozczarowanym z całej polskiej ekipy. Po cichu liczył na medale, a skończyło się w debiucie na 7., 12. i 4. miejscu.
- Maciek przypomina mi Kamila sprzed kilku lat, jest niesamowicie ambitny, a ta cecha czasem go gubi. Na średniej miał bardzo dobry występ, na dużej skakał dobrze, ale dopadł go pech z wiatrem, zaś drużynówka też nie ułożyła się dla niego. Mam nadzieję, że nie będzie myślał o swym rozczarowaniu, bo to złe podejście do skoków. Przecież w debiucie prezentował się bardzo dobrze, a przed nim jeszcze kilka igrzysk. Być może to w Soczi zaczynają się kariery chłopaków - stwierdził.
Kruczek mówi, że też polubił czarnomorski kurort i być może kiedyś ze swą żoną Agatą wybierze się tutaj na wakacje. - Czy jest sukces, czy porażka, człowiek nie powinien się zmieniać. Przypuszczam, że po powrocie do Polski jakiś szum medialny będzie, ale nie zamierzam się poddawać. Tak jak był utrudniony ze mną kontakt, tak dalej będzie - dodał.
Wraz z wyjazdem skoczków nie kończą się polskie szanse na powiększenie dorobku medalowego na tej olimpiadzie. Największe mają Justyna Kowalczyk w biegu na 30 km techniką dowolną oraz drużyny kobiet i mężczyzn w łyżwiarstwie szybkim.

PAP,mp

sortuj
Skomentuj
liczba komentarzy: 0
    Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy, możesz być pierwszy!