Miller, który miał w dorobku przed rywalizacją w Soczi pięć medali olimpijskich (w tym jedno złoto w superkombinacji w Vancouver), wywalczył w Rosji brąz w supergigancie. - Ciągle kocham narciarstwo. Jestem w formie zarówno fizycznej, jak i psychicznej. Ciągle czuję głód zwycięstw. Jeśli tak będzie dalej, to nie wykluczam startu w 2018 roku, choć wiem, że to na razie daleka droga - powiedział Miller.
Relacja z 12. dnia igrzysk>>>
Narciarz popłakał się na mecie i przyznał, że start w supergigancie był dla niego wyjątkowy, nie tylko ze względu na zdobycie medalu, ale przede wszystkim rocznicę śmierci brata. Zginął on 16 lutego 2013 roku w wypadku motocyklowym. O śmierć bliskiego, dość natarczywie, wypytywała na mecie utytułowanego alpejczyka dziennikarka stacji NBC, co spotkało się z dezaprobatą telewidzów.
PAP,mp