Zapuście mój miły tańcujmy co siły!
Ostatki to zakończenie mięsopustu – karnawałowego okresu w Beskidzie Żywieckim, o którym mówiliśmy Wam w zeszłym tygodniu. Przypadają na wtorek przed Środą Popielcową. To dzień, w którym dziewczyny były najważniejsze, bo odprawiały rytuały, dzięki którym można było cieszyć się bogatymi plonami. W ostatki ważne było zatańczenie bona – nieodłącznego elementu zabawy! Bon to tanie obrzędowy, dzięki któremu – jak wierzono – rosła brukiew, warzywo, którym karmiono trzodę.
Ostatki urządzano w największych izbach w chatach, rzadko w karczmach. Kobiety tańczyły „na urodzaj” – by obradzały owoce, warzywa i zboża. Tańczyły tylko mężatki, śpiewając specjalne pieśni obrzędowe. Jakie? Posłuchajcie Brygidy!
Po tych babskich tańcach wszyscy ruszali do zabawy! Zabawa trwała do północy – do początku Postu. Punkt dwunasta w nocy wszystkie instrumenty trafiały do skrzyni na caaały okres Wielkiego Postu, kiedy nie urządzano żadnych zabaw! W Beskidzie Żywieckim powiadają, że raz, kiedy zabawa nie skończyła się o północy i przeciągnęła się na Środę Popielcową przyszło trzech śniadych pięknych chłopców i zaczęli tańczyć z ludźmi, nie zwracającymi uwagi na to, że czas już dawno zakończyć ostatki! Nagle okazało się, że ktoś wyprowadził krowę ze stodoły, poprzewracał snopki, naszkodził niemożliwie w całej wiosce. Wyszło na jaw, że tych trzech młodzieńców to diabły, które w ten sposób karały ludzi za nieprzestrzeganie boskiego prawa.
W Beskidzie pojawiały się Debły czyli diabły, rozrabiające, kiedy zabawa przeciągała się do Środy Popielcowej. Zaś w innych częściach Polski, o północy na zabawie zjawiał się Zapust. Zapust gasił światła, przewracał stoły i zabierał instrumenty na znak tego, że właśnie zaczął się Wielki Post i należy zakończyć zabawę. Niektórych uczestników posypywał jeszcze popiołem!
Na trzy!
Co tańczyło się w Beskidzie Żywieckim? M.in. konia, siuśtanego czy oberka. Ten ostatni to taniec popularny w całej Polsce. A tańczy się go „na trzy” Co to znaczy, że tańce są „na trzy” albo „trójkowe”? Wyjaśnili nam to nasi muzyczni goście – Kaja Prusinowska i jej mąż, Janusz Prusinowski. Janusz Prusinowski to pan, dzięki któremu od kilku lat odbywa się festiwal Wszystkie Mazurki Świata, więc o tańcach, a zwłaszcza takich „na trzy” wie bardzo dużo!
Kaja i Janusz mówili o zabawach, w których liczenie „na trzy” przydaje się nie tylko do tańczenia, ale i do klaskania czy grania na bębenku. „Tańce trójkowe, tańczone w Polsce centralnej są tańcami wirowymi – mówił Janusz Prusinowski – Wiruje się dookoła, stawiając cały czas trzy kroki”. Właściwie, trochę się szura po podłodze. Dzięki temu można tańczyć szybciej i energetycznie, a przy tym nie męczyć się!
Co prawda w tym roku nie ma hucznych zabaw, ale można nauczyć się podstawowych kroków „trójkowych” tańców. Bo przecież pandemia się skończy, ruszą festiwale i zabawy, a umiejętność zatańczenia mazurka będzie wtedy jak znalazł! Gotowi? Raz-dwa-trzy, raz-dwa-trzy… bum-cyk-cyk, bum-cyk-cyk…
***
Tytuł audycji: Źródełko
Prowadziła: Hanna Szczęśniak
Data emisji: 11.02.2024
Godzina emisji: 11.00