Dudy, które mogą wszystko
W audycji spotkaliśmy się z Zosią Kolbe-Wojdyr, malarką i multiinstrumentalistką. Zosia gra na wielu instrumentach dętych i perkusyjnych. Jednocześnie jest chyba jedyną dziewczyną w Polsce, która gra na dudach galicyjskich! Dudy Zosi pochodzą z dalekiej Hiszpanii, z krainy zwanej Galicją. Nie można ich kupić w Polsce – trzeba napisać list do hiszpańskiego lutnika. Zosia zrobiła coś jeszcze lepszego: „Pojechałam do Hiszpanii i poszłam do samego Santiago de Compostela do pracowni pana Miguela, który wytoczył je z drewna, uszył worek oraz «sukienkę»”. Dlaczego wybrała właśnie ten instrument? Ponieważ bardzo jej się spodobał! „Usłyszałam właśnie te galicyjskie dudy, najbardziej wpadły mi w ucho i w oko, ponieważ są piękne wizualnie!” – mówiła muzyczka.
Na dudach galicyjskich można zagrać prawie wszystko! Choć wyglądają jak z dawnych czasów, nie służą tylko do muzyki historycznej. Zosia mówi: „Gra się na nich muzykę tradycyjną, również rockową, popową. Każdy rodzaj muzyki można na tym zagrać”! Ona sama gra melodie z różnych stron świata: „Gram melodie tradycyjne, hiszpańskie, polskie, celtyckie, ale najbardziej podobają mi się średniowieczne melodie ze zbioru Cantigas de Santa Maria”.
Lutnik od zadań specjalnych
Goścem audycji był też Łukasz Hołuj – lutnik, czyli twórca instrumentów, głównie strunowych jak skrzypce czy wiolonczela. Ale pan Łukasz tworzy inne strunowe cuda. Jakie? Między innymi skandynawskie kantele, talharpy czy jouhikko.
Żeby powstał instrument, potrzebna jest… cierpliwość! Najpierw musi urosnąć drzewo. „Bo jeżeli podejdziemy do tego tak, że zaczniemy cały ten proces od tego, że ktoś posadził drzewo, to wykonanie takiego instrumentu trwa wiele, wiele lat” – mówi z uśmiechem nasz gość. Gdy drzewo wystarczająco urośnie, trzeba je ściąć i wysuszyć – dopiero wtedy nadaje się do pracy.
- Gdy drzewo jest jeszcze mokre, musi przejść specjalne procesy wysychania, żeby dźwięk mógł się z niego pięknie wydobywać – mówił pan Łukasz.
A, gdy drzewo już wyschnie? Wtedy lutnik tnie, klei, rzeźbi i lakieruje – jak czarodziej, który wydobywa muzykę z drewna!
Każdy instrument jest jak bajkowy bohater – ma własny charakter, duszę i... swoją misję! Dlatego, zanim nasz lutnik zacznie go tworzyć, najpierw długo rozmawia z muzykiem, który będzie na nim grał.
- Rozmawiamy o tym, czego on potrzebuje w takim instrumencie, jaką chce mieć barwę, do czego ma służyć… Co będzie najlepsze? Czy on ma być basowy, czy niebasowy? Głośny czy cichy?
Dopiero wtedy powstaje pomysł i instrument dokładnie dopasowany do marzeń grającego!
A gdy dzieło lutnika jest już gotowe, można dodać coś wyjątkowego – na przykład zdobienie!
- Kiedyś robiłem główkę instrumentu w kształcie płomienia, tak jakby naprawdę ogień zapłonął na jej czubku – wspomina pan Łukasz. Ale nawet bajkowe rzeźby nie mogą przeszkadzać w muzyce: – Są miejsca, w których nie powinno być ornamentu, bo może wpływać na dźwięk – podkreślał nasz gość.
I choć instrumenty nie mają nóg ani głosu, kiedy trafiają na scenę, dla Łukasza Hołuja jest to jest koronacja całej pracy.
- To nagroda za wysiłek. Czuję się jak dumny ojciec – mówi, uśmiechając się lutnik.
Ponadto w audycji
Dzięki Oli Tykarskiej spotkalismy się z Kapelą Odloty i a z Basią Derlak i jej przyjaciółmi poznaliśmy kolejną bajkę naszych regionów - tym razem - z Wielkopolski!
***
Tytuł audycji: Źródełko
Prowadziła: Jolanta Kossakowska
Gościni: Marta Robles
Data emisji: 6.07.2025
Godzina emisji: 11.00