Poniedziałek
Wtorek
Środa
Czwartek
Piątek
Sobota
Niedziela

Playlista

Egzorcysta Williama Friedkina
"Egzorcysta" Williama Friedkina, foto: materiały promocyjne
01.11.2014

Horror chrześcijański

W kinach "Egzorcysta" Williama Friedkina - nakręcony w 1973 roku film grozy, który wciąż robi niesamowite wrażenie.

 

Do filmu szybko przylgnął epitet "szokujący". Rzeczywiście, scena badania opętanej dziewczynki w szpitalu czy długa sekwencja egzorcyzmów odprawianych przez coraz bardziej zmęczonych księży mogą spowodować palpitację serca. Szok był jednak również przedmiotem sporu między reżyserem a Williamem Peterem Blattym, autorem scenariusza i literackiego pierwowzoru. Ten ostatni upierał się, żeby do ostatecznej wersji filmu weszło więcej scen, obawiał się bowiem, że publiczność - oślepiona i ogłuszona efektami specjalnymi - nie dostrzeże duchowego wymiaru dzieła. Friedkin argumentował, że widzowie są zawsze o krok przed twórcami i nie potrzebują nachalnie podanego przesłania.
Film wszedł do kin bez fragmentów, na których zależało Blatty'emu, czego efektem było zerwanie relacji między artystami. Teraz na polskich ekranach pojawiła się wersja reżyserska, w której Friedkin przywrócił rzeczone sceny jako gest pojednania wobec Blatty'ego. Panowie sie pogodzili, a wielbiciele "Egzorcysty", do których się zaliczam, mogą oglądać usuniętą z pierwotnej wersji, dyskretnie zainscenizowaną rozmowę kapłanów przed finałowym starciem z demonem czy też osławiony "spider walk" - jeden z najbardziej widowiskowych trików w filmie. Co ciekawe, o istnieniu "spider walk" spekulowano od wielu lat, ale sam Friedkin twierdził, że nigdy takiej sceny nie nakręcił. Dopiero brytyjski krytyk filmowy Mark Kermode - autor książki poświęconej "Egzorcyście" - odnalazł ją w archiwach Warner Bros. i pokazał zdumionemu reżyserowi.
Innego rodzaju spór miała z Friedkinem grająca matkę dziewczynki Ellen Burstyn. W jednej ze scen opętana córka brutalnie rzuca rodzicielkę na podłogę. Widzimy, jak Burstyn uderza z całym impetem w twardą powierzchnię i krzyczy z bólu. Do ciała aktorki ekipa techniczna przyczepiła linki i ciągneła ją z całej siły, aby scena była wiarygodna. Kiedy Burstyn powiedziała Friedkinowi, że obawia się o swoje zdrowie, ten obiecał, że techniczni będą delikatniejsi, ale nie wydał takiej instrukcji. W rezultacie Burstyn doznała kontuzji pleców, ból był autentyczny, a świadom krzywdy aktorki Friedkin...polecił operatorowi zrobić zbliżenie na wykrzywioną cierpieniem twarz kobiety.
Huk zderzającego się z podłogą ciała Burstyn - oraz wszystkie inne efekty dźwiękowe - słychać doskonale, bo film został odrestaurowany cyfrowo. Do legendy przeszły sceny, w których twarz demona objawia się na drzwiach bądź okapie, zapowiadając nadchodzącą gehennę. Jednak to kompozycja dźwiękowa robi dziś większe wrażenie - łomot aparatów medycznych w szpitalu czy pokoju dewastowanego przez demona, przerażający głos opętanej dziewczynki, formułki recytowane przez duchownych pośrodku chaosu. "Egzorcysta" przypuszcza szturm na wszystkie zmysły widza.
Wielkość filmu Friedkina polega na tym, że horror metafizyczny, w którym dziecko pada ofiarą istoty nie z tego świata, przyobleka reżyser w realistyczny kostium, podkreślając, że wszystko dzieje się w zwyczajnym domu, a zatem w otoczeniu, które dobrze znamy. Dlatego w "Egzorcyście" zło pozornie atakuje z zewnątrz, a tak naprawdę wynika bezpośrednio z codziennej rzeczywistości. Łącząc horror z dramatem psychologicznym, Friedkin opowiada o rozbitej rodzinie i dziewczynce, która właśnie z tego powodu staje się bardziej podatna na atak demona. Podobnie jak jeden z księży, targany wyrzutami sumienia po oddaniu swojej schorowanej matki do domu opieki.
"Egzorcysta" wpisuje się oczywiście w szerszy kontekst kulturowy, oddaje bowiem społeczny klimat lat 70-tych w USA, kiedy kac po kontrkulturze przyczynił się do utraty złudzeń i pesymistycznych nastrojów. Friedkin nakręcił film backlashowy, pokazujący świat spustoszony i wyjałowiony, którego mieszkańcy szukają ratunku w duchowości i religii. Czyni to "Egzorcystę" dziełem głęboko chrześcijańskim i konserwatywnym. Przede wszystim jednak jest to wybitne osiągnięcie reżyserskie, wspaniały horror i kulturowe świadectwo zarazem.

Do filmu szybko przylgnął epitet "szokujący". Rzeczywiście, scena badania opętanej dziewczynki w szpitalu czy długa sekwencja egzorcyzmów odprawianych przez coraz bardziej zmęczonych księży mogą spowodować palpitację serca. Szok był jednak również przedmiotem sporu między reżyserem a Williamem Peterem Blattym, autorem scenariusza i literackiego pierwowzoru. Ten ostatni upierał się, żeby do ostatecznej wersji filmu weszło więcej scen, obawiał się bowiem, że publiczność - oślepiona i ogłuszona efektami specjalnymi - nie dostrzeże duchowego wymiaru dzieła. Friedkin argumentował, że widzowie są zawsze o krok przed twórcami i nie potrzebują nachalnie podanego przesłania.

Film wszedł do kin bez fragmentów, na których zależało Blatty'emu, czego efektem było zerwanie relacji między artystami. Teraz na polskich ekranach pojawiła się wersja reżyserska, w której Friedkin przywrócił rzeczone sceny jako gest pojednania wobec Blatty'ego. Panowie sie pogodzili, a wielbiciele "Egzorcysty", do których się zaliczam, mogą oglądać usuniętą z pierwotnej wersji, dyskretnie zainscenizowaną rozmowę kapłanów przed finałowym starciem z demonem czy też osławiony "spider walk" - jeden z najbardziej widowiskowych trików w filmie. Co ciekawe, o istnieniu "spider walk" spekulowano od wielu lat, ale sam Friedkin twierdził, że nigdy takiej sceny nie nakręcił.  Dopiero brytyjski krytyk filmowy Mark Kermode - autor książki poświęconej "Egzorcyście" - odnalazł ją w archiwach Warner Bros. i pokazał zdumionemu reżyserowi.

Innego rodzaju spór miała z Friedkinem grająca matkę dziewczynki Ellen Burstyn. W jednej ze scen opętana córka brutalnie rzuca rodzicielkę na podłogę. Widzimy, jak Burstyn uderza z całym impetem w twardą powierzchnię i krzyczy z bólu. Do ciała aktorki ekipa techniczna przyczepiła linki i ciągneła ją z całej siły, aby scena była wiarygodna. Kiedy Burstyn powiedziała Friedkinowi, że obawia się o swoje zdrowie, ten obiecał, że techniczni będą delikatniejsi, ale nie wydał takiej instrukcji. W rezultacie Burstyn doznała kontuzji pleców, ból był autentyczny, a świadom krzywdy aktorki Friedkin...polecił operatorowi zrobić zbliżenie na wykrzywioną cierpieniem twarz kobiety.

Huk zderzającego się z podłogą ciała Burstyn - oraz wszystkie inne efekty dźwiękowe - słychać doskonale, bo film został odrestaurowany cyfrowo. Do legendy przeszły sceny, w których twarz demona objawia się na drzwiach bądź okapie, zapowiadając nadchodzącą gehennę. Jednak to kompozycja dźwiękowa robi dziś większe wrażenie - łomot aparatów medycznych w szpitalu czy pokoju dewastowanego przez demona, przerażający głos opętanej dziewczynki, formułki recytowane przez duchownych pośrodku chaosu. "Egzorcysta" przypuszcza szturm na wszystkie zmysły widza.

Wielkość filmu Friedkina polega na tym, że horror metafizyczny, w którym dziecko pada ofiarą istoty nie z tego świata, przyobleka reżyser w realistyczny kostium, podkreślając, że wszystko dzieje się w zwyczajnym domu, a zatem w otoczeniu, które dobrze znamy. Dlatego w "Egzorcyście" zło pozornie atakuje z zewnątrz, a tak naprawdę wynika bezpośrednio z codziennej rzeczywistości. Łącząc horror z dramatem psychologicznym, Friedkin opowiada o rozbitej rodzinie i dziewczynce, która właśnie z tego powodu staje się bardziej podatna na atak demona. Podobnie jak jeden z księży, targany wyrzutami sumienia po oddaniu swojej schorowanej matki do szpitala.

"Egzorcysta" wpisuje się oczywiście w szerszy kontekst kulturowy, oddaje bowiem społeczny klimat lat 70-tych w USA, kiedy kac po kontrkulturze przyczynił się do utraty złudzeń i pesymistycznych nastrojów. Friedkin nakręcił film backlashowy, pokazujący świat spustoszony i wyjałowiony, którego mieszkańcy szukają ratunku w duchowości i religii. Czyni to "Egzorcystę" dziełem głęboko chrześcijańskim i konserwatywnym. Przede wszystim jednak jest to wybitne osiągnięcie reżyserskie, wspaniały horror i kulturowe świadectwo zarazem.

O Autorze:

Krytyk filmowy, kulturoznawca. Absolwent Instytutu Kultury Polskiej Uniwersytetu Warszawskiego. Redaktor i prowadzący czwartkowej audycji "Na cztery ręce" w radiowej Czwórce. Współpracuje z "Kinem", portalami "dwutygodnik.com", "filmweb.pl", "Fandor". Prowadził i współredagował "Aktualności Filmowe" w Canal+. Współautor książek "Seriale. Przewodnik Krytyki Politycznej" (red. Jakub Bożek) i "Wunderkamera. Kino Terry'ego Gilliama" (red. Kuba Mikurda). Laureat Grand Prix Konkursu im. Krzysztofa Mętraka, nominowany do Nagrody PISF w kategorii "Krytyka filmowa". Wielbiciel Jeana-Luca Godarda, Joela i Ethana Coenów, Bruce'a Springsteena i Jona Stewarta. Fan Manchesteru United i angielskiego futbolu.