MŚ siatkarzy: Polska - Brazylia 3:1. Biało-czerwoni najlepsi na świecie
Wojciech Młynarski napisał kiedyś piosenkę "Ach , co to był za ślub". W tekście zachwalał ceremonię zmiany stanu cywilnego pewnego strażaka. Było hucznie i z wielką pompą. Oceniając mistrzostwa świata w Polsce śmiało można zawołać: ach, co to był za mundial!
Już pierwszy dzień polskiego turnieju pokazał, że będziemy mieli do czynienia z czymś absolutnie wyjątkowym. Mecz otwarcia nie odbył się w hali, a na stadionie. Dzięki temu obejrzało go ponad 63 tysiące widzów. W zachwytach rozpłyną się cały siatkarski świat.
- Otwarcie na Stadionie Narodowym to ewenement. Oprócz tego pokazaliśmy wspaniałe hale, bardzo dobrą organizację. Moi przyjaciele z różnych krajów oceniają mundial w samych superlatywach - przyznał w rozmowie z portalem polskieradio .pl Andrzej Niemczyk, dwukrotny mistrz Europy z żeńską reprezentacją Polski.
Zachwyceni byli też główni bohaterowie mistrzostw, czyli zawodnicy i trenerzy. Przewijały się głosy, że Polska to najlepsze miejsce na świecie do gry w siatkówkę. Nawet trener Brazylijczyków Bernardo Rezende pochwalił Polskę za całokształt mundialu, mimo że miał pewne zastrzeżenia do regulaminu, a po pierwszym meczu z Polską (w trzeciej fazie grupowej) nie wytrzymał nerwowo.
Historyczny wyczyn polskich siatkarzy. Wcześniej ta sztuka udała się tylko jednej ekipie
Foto Olimpik/x-news
- Jak się czuje, że się słabiej gra to się tak zachowuje. Oni byli podminowani i psychicznie nie wytrzymali - stwierdził Niemczyk.
Łącznie całą imprezę z trybun obejrzało niemal 600 tysięcy osób. Siatkarskie federacje z innych krajów mogą tylko patrzeć z zazdrością. W innych krajach trybuny zapełniają się tylko podczas meczów gospodarzy.
Pożegnań czas
- Taki był nasz cel, chodziło nam o to żeby pokazać siatkówkę jako wielki globalny sport - powiedział prezes Polskiego Związku Piłki Siatkowej Mirosław Przedpełski, pytany przez portal polskieradio.pl.
Przed inauguracyjnym meczem z Serbią doszło też do symbolicznego pożegnania Piotra Gruszki, rekordzisty pod względem występów reprezentacji, który zaliczył 450 występów w koszulce z orzełkiem na piersi. Wiadomo było, że po mundialu z kadrą pożegnają się obecnie grający Paweł Zagumny i Krzysztof Ignaczak. Po finale okazało się, że to nie koniec rozstań. Rezygnację z gry w reprezentacji ogłosili Mariusz Wlazły (MVP turnieju) oraz kapitan Michał Winiarski.
Mundial mógł się podobać również pod względem sportowym. Solą tego typu turniejów są wpadki faworytów. A tych podczas polskiej imprezy nie brakowało. Trudno znaleźć osobę, która przed światowym czempionatem nie widziała w półfinale Rosji. I to mimo tego, że "Sborna" przyjechała do Polski w osłabionym składzie. Eksperci są też zgodni, że największym rozczarowaniem była postawa Włochów, Amerykanów i Bułgarów. To drużyny, które do tej pory obok Brazylii nadawały ton światowym rozgrywkom. Teraz, żadna z tych reprezentacji nie znalazła się w czołowej "szóstce" imprezy. Na drugim biegunie znalazły się drużyny Iranu i Niemiec. Ci pierwsi potwierdzili dobrą dyspozycję z tegorocznej Ligi Światowej, na mundialu zajęli szóste miejsce. Progres jest ogromny, cztery lata wcześniej zostali sklasyfikowani na miejscach 19-24.
Czterech mistrzów świata żegna się z reprezentacją. "Moim zdaniem wrócą przed igrzyskami"
/Foto Olimpik/x-news
- To zespół, który mocno namieszał w stawce. Ich gra naprawdę cieszy oczy i trzeba na nich patrzeć z szacunkiem - ocenił w rozmowie z polskieradio.pl były trener reprezentacji Polski Ireneusz Mazur.
Największą rewelacją byli jednak nasi zachodni sąsiedzi. Od momentu zjednoczenia Niemiec nigdy nie wywalczyli medalu MŚ. Zapowiadali, że chcą zmienić to w Polsce, ale wielu traktowało te deklaracje z przymrużeniem oka. A jednak, w meczu o trzecie miejsce pokonali Francuzów i dopięli swego.
Przed mundialem obawy mogli mieć polscy kibice. Przegrane w fatalnym stylu mistrzostwa Europy 2013, których razem z Danią byliśmy współorganizatorem nie nastrajały optymistycznie. Związek podziękował wtedy za współpracę trenerowi Andrei Anastasiemu. Mirosław Przedpełski wyborem następcy zaskoczył wszystkich. Powierzył drużynę narodową Stephane’owi Antidze. Francuz w kwietniu 2014 cieszył się z mistrzostwa Polski w barwach Skry Bełchatów, ale jeszcze jako zawodnik. Został od razu rzucony na głęboką wodę, oczekiwania kibiców były bowiem ogromne.
Antiga? Strzał w "10"
- To było ryzyko, ale już po pół roku pracy Antigi oceniłem ją pozytywnie. To była kwestia czucia, że on reprezentuje sobą coś, czego nam brakuje. W drużynie pod jego wodzą dało się zauważyć świetną atmosferę - zauważył Przedpełski.
- Mirek Przedpełski miał znakomity pomysł z Antigą . To jego pierwsza praca w roli trenera, ale tak naprawdę on już na boisku pracował jako trener - potwierdził Andrzej Niemczyk. Trzeba jednak zaznaczyć, że te słowa wypowiedział już po mundialu.
Francuz musiał zapanować nad grupą swoich kolegów bądź rywali z boiska. Poradził sobie jednak znakomicie. To, że nie będzie sentymentów pokazał tuż przed mistrzostwami globu. Usunął z drużyny Bartosza Kurka, od kilku lat najlepszego polskiego siatkarza, z którym podczas wspólnej gry w Skrze odbijał piłkę w jednej parze na treningach. Oficjalnie Antiga tłumaczył swoją decyzję słabszą dyspozycją przyjmującego.
Naraził się na falę krytyki, a przy okazji mocno zaryzykował. Gdyby na mundialu coś poszło nie tak, brak Kurka szybko by mu wypomniano. Wyszło na jego. "Zapunktował" jednak w innym przypadku. Namówił do powrotu do reprezentacji Mariusza Wlazłego, swojego kolegę z boiska, który za kadencji trenera Antigi grać nie chciał.
Im zawdzięczamy mistrzostwo świata. Szesnastu biało-czerwonych bohaterów
/Foto Olimpik/x-news
Stworzył kolektyw, który sięgnął po mistrzostwo świata. I nie ma w tym przypadku. Biało-czerwoni pokonali wszystkie drużyny, które znalazły się w czołowej "szóstce" turnieju, a wielką Brazylię nawet dwa razy. To on, obok złotej drużyny jest największym wygranym mundialu.
- Za cel na pewno nie stawialiśmy mistrzostwa świata. Celem był medal, a ja w niego wierzyłem. Może gdybyśmy nie awansowali do "szóstki" to zaczęlibyśmy się zastanawiać czy czegoś nie zmienić - skomentował prezes PZPS.
Antiga jest zwycięzcą również za sprawą gry Mateusza Miki. To Antiga dał mu prawdziwą szansę w reprezentacji, a Mika w pełni ją wykorzystał. W finale przeciwko obrońcom tytułu zagrał najlepszy mecz w życiu.
Polskie odkrycie mundialu. Kim jest Mateusz Mika?
40 lat i wystarczy
- Mika przypomina mi Tomka Wójtowicza, chociaż w naszych czasach to była inna siatkówka. On też wchodził do naszej drużyny jako młodzian, a myśmy w niego wierzyli - powiedział portalowi polskieradio .pl Zbigniew Zarzycki, mistrz świata z 1974 roku i mistrz olimpijski z 1976 roku.
Do tej pory przy okazji imprez siatkarskich wspominano właśnie sukcesy sprzed czterdziestu lat. 21 września 2014 roku nową historię napisali chłopcy Antigi.
- I bardzo dobrze, bo 40 lat nadziei i oczekiwań to jednak trochę za długo. Cieszę się, że doczekałem swoich następców - dodał Zarzycki.
Porównań do drużyny Wagnera jest jednak więcej. "Kat" również "przesiadł" się z boiska od razu na ławkę drużyny narodowej. Dwa lata po mistrzostwie świata Wagner doprowadził drużynę do olimpijskiego złota. Czy Antiga podąży jego śladem?
Wicemistrz świata w piłce ręcznej o finale siatkarzy: Pomyliłem się. Liczyłem, że będzie 3:2
Orange sport/x-news
Bartosz Orłowski, man, polskieradio.pl