Amerykańska ekipa telewizyjna odkryła w Himalajach ślady yeti. Może to oznaczać przełom w prowadzonych od dekad poszukiwaniach. Czy zatem legendarny człowiek lodu naprawdę istnieje?
Grupa dziennikarzy z programu „Destination Truth”, dysponująca m.in. kamerami pracującymi w podczerwieni, spędziła tydzień w pokrytym lodem rejonie Khumbu u stóp Mount Everest. Po powrocie członkowie ekipy zaprezentowali światu odciski pięciopalczastych stóp… niemal dwukrotnie większych od ludzkich. Ślady, które odkryli Amerykanie, znajdowały się na brzegu rzeki Manju na wysokości prawie 3000 m n.p.m. – Nie wierzę, że to ślady niedźwiedzia – mówił Josh Gates, archeolog i gospodarz programu „Destination Truth” – Są niezwykle intrygujące i bardzo tajemnicze.
Yeti to nazwa jednego lub kilku niezidentyfikowanych gatunków wielkich, człekokształtnych małp, jakie mają zamieszkiwać rejon Himalajów. W ich istnienie wierzą tubylcy (istnieje mnóstwo relacji, opisujących spotkania z yeti), były również obserwowane przez zachodnich himalaistów. Odciski stóp tych nieznanych stworzeń odnajdywane są od XIX wieku, a ich pierwszą fotografię w 1951 roku wykonali Eric Shipton and Michael Ward.
Szczyt zainteresowania yeti przypadł na lata 50. i 60. XX wieku. Wielokrotnie organizowano wyprawy, które miały udowodnić istnienie wielkiej, himalajskiej małpy. Jedna z nich, pod przewodnictwem sir Edmunda Hillary’ego, wyruszyła w 1960 roku i spędziła na pograniczu nepalsko-tybetańskim 10 miesięcy. Badaczom nie udało się wówczas nawet odnaleźć śladów stwora, jaki ma zamieszkiwać himalajskie jaskinie. Potem gorączka stopniowo opadła, a problem istnienia wielkiej małpy pozostał nierozwiązany.
Dyskusja rozgorzała zatem na nowo. Zwolennicy teorii o istnieniu yeti przypominają szereg “skalpów” i szczątków wielkich małp, jakie znajdują się w niektórych z tybetańskich klasztorów. Według badaczy wiele z tych skór, futer i kości należą w rzeczywistości do dobrze znanych nam gatunków, na przykład niedźwiedzi błękitnych, rzadko występującego podgatunku. Nie można jednak zaprzeczyć, że części znalezisk nie udało się dotąd odpowiednio zaklasyfikować – co nie znaczy, oczywiście, że musiały należeć właśnie do yeti. Część kryptozoologów i poszukiwaczy przypuszcza, że człowiek śniegu, jeśli rzeczywiście istnieje, może być potomkiem któregoś ze starszych gatunków Homo (niektórzy mówią na przykład o neandertalczyku, ale brak jakichkolwiek dowodów, że przedstawiciele tego gatunku kiedykolwiek zawędrowali tak daleko na wschód) albo Giganthopitecusa, prehistorycznej małpy, która miała osiągać do 3 metrów wysokości.
Filip Wyrozumski
Na podstawie: AOL News