Znalezienie ocalałych z trzęsienia ziemi w ruinach budynku Canterbury TV w Christchurch jest niemożliwe - ocenił we wtorek premier Nowej Zelandii John Key. Zapowiedział śledztwo, które wyjaśni, dlaczego budynek się zawalił, choć spełniał normy budowlane.
"W budynku Canterbury TV (CTV) po trzęsieniu ziemi wybuchł pożar. Niemożliwe, żeby ktoś tam przeżył" - powiedział Key. W budynku mieściła się szkoła językowa dla zagranicznych studentów.
Premier Nowej Zelandii zapowiedział wszczęcie śledztwa, które będzie miało na celu wyjaśnienie, dlaczego budynek CTV, spełniający normy budowlane, zawalił się pod wpływem wstrząsu, w przeciwieństwie do niektórych innych budynków, np. wzniesionego niedawno budynku rządowego.
"Musimy udzielić ludziom odpowiedzi na pytanie, dlaczego ten budynek zawiódł, a inne nie" - podkreślił.
Key dodał, że wyniki dochodzenia zostaną podane do wiadomości publicznej.
Obecnie bilans trzęsienia ziemi, które z siłą 6,3 stopnia w skali Richtera uderzyło w Christchurch przed tygodniem, wynosi 154 osoby. Do tej pory władze podały tożsamość zaledwie sześciu z nich. Według szacunków policji ostateczna liczba ofiar śmiertelnych może wynieść 240 osób.
We wtorek o godz. 12.51 (00.51 czasu polskiego), dokładnie w 7 dni od tragedii, w całej Nowej Zelandii dwiema minutami ciszy uczczono pamięć ofiar.
Wstrząsy, które 22 lutego nawiedziły Christchurch - drugie co do wielkości miasto Nowej Zelandii, miały siłę 6,3 w skali Richtera. Spowodowane straty wyniosą około 15 mld dolarów.
kk