Merkel przedstawiła w Bundestagu informację rządu o misji w Afganistanie w związku ze śmiercią w kwietniu siedmiu niemieckich żołnierzy.
W Wielki Piątek, 2 kwietnia, w potyczce z talibami w dystrykcie Czar Darah w prowincji Kunduz zginęło trzech żołnierzy, zaś 15 kwietnia czterech żołnierzy Bundeswehry poniosło śmierć w zasadzce niedaleko miejscowości Baghlan. Są to największe straty w tak krótkim czasie, odniesione przez niemiecki kontyngent Międzynarodowych Sił Wsparcia Bezpieczeństwa (ISAF). Od początku międzynarodowej misji w 2001 roku pod Hindukuszem zginęło 43 Niemców.
Niemiecki udział w ISAF budzi coraz większy sprzeciw wśród polityków, ale też w większości społeczeństwa.
"Nasze państwo bardzo wiele wymaga od swoich żołnierzy, o czym musieliśmy się boleśnie przekonać w minionych dniach. Ale nigdy nie wykorzysta żołnierzy w nieuzasadniony sposób. Posyła ich na służbę dla demokratycznych i wolnościowych wartości" - powiedziała Merkel.
Jak przyznała, dobrze rozumie, że większość służących pod Hindukuszem uważa panującą tam sytuację za wojnę. "Kto na co dzień ryzykuje, że wpadnie w zasadzkę albo stanie się celem ostrzału, nie myśli w kategoriach prawnych" - powiedziała.
Zdaniem Merkel, żołnierze mogą obawiać się, że używanie pojęć prawniczych i nazywanie sytuacji w Afganistanie "niemiędzynarodowym konfliktem zbrojnym", jest próbą bagatelizowania ich położenia.
"Dlatego mówię wyraźnie: nikt z nas niczego nie bagatelizuje. Nikt z nas, którzy głosowali za albo przeciw udziałowi w misji w Afganistanie, nie bagatelizuje cierpienia, jakiego doznają żołnierze, ich rodziny, ale także cywilne ofiary w Afganistanie" - dodała.
Apeluje o szacunek
Kanclerz zaapelowała też do obywateli o szacunek dla służących pod Hindukuszem, a do polityków - by nie kwestionowali sensu udziału Bundeswehry w operacji ISAF. "Nie możemy wymagać od żołnierzy dzielności, jeśli nam samym brakuje odwagi, by przyznać się do decyzji, jakie sami podjęliśmy" - powiedziała.
"Pod Hindukuszem bronimy również bezpieczeństwa Niemiec" - podkreśliła Merkel, cytując słowa byłego socjaldemokratycznego ministra obrony Petera Strucka. "Nasze bezpieczeństwo jest zagrożone poprzez okoliczności panujące daleko poza granicami naszego kraju" - dodała.
"Zamachy terrorystyczne z 11 września 2001 roku w USA miały swoje korzenie w obozach szkoleniowych Al-Kaidy i opanowanym wtedy przez talibów Afganistanie. Pomyłką byłoby sądzić, że Niemcy nie znajdują się na celowniku terrorystów" - przypomniała Merkel.
Dodała, że udział Bundeswehry w misji w Afganistanie i innych zagranicznych operacjach jest wyjściem ostatecznym - "ultima ratio" i wynika też z międzynarodowej odpowiedzialności Niemiec.
Pospieszne wycofanie sił spod Hindukuszu byłoby zatem nieodpowiedzialnością i zachętą dla ekstremistów, daleko poza granicami Afganistanu i państw sąsiedzkich - oceniła Merkel. "Kraj pogrążyłby się w chaosie i anarchii ze skutkami dużo gorszymi niż zamachy z 11 września 2001 roku w USA" - powiedziała.
Ostro udział Niemiec w misji pod Hindukuszem skrytykował podczas debaty szef frakcji partii Lewica Gregor Gysi. Jego zdaniem misja afgańska poniosła fiasko. "Nie można zwalczać terroryzmu poprzez wojnę, bo w ten sposób tylko się go podsyca" - powiedział i zażądał natychmiastowego wycofania wojsk z Afganistanu.
Kontyngent niemiecki w ramach ISAF liczy maksymalnie 5 tys. żołnierzy. Dodatkowo 350 pozostaje w odwodzie w kraju na potrzeby misji.
sż,PAP