Nie ważne, czy dojście do obecnego punktu rozwoju naszej planety zajęło 4,5 miliarda lat czy zaledwie 7 dni. Całkowite unicestwienie Ziemi i życia na niej może zająć mniej czasu. Portal Livescience.com przedstawił zabawny ranking 10 najlepszych sposobów na całkowite unicestwienie Ziemi. Życzymy miłej zabawy!
10. Zniknięcie atomów
Sposób, który zamyka pierwszą dziesiątkę, jest całkowicie prosty, ale i niezwykle mało prawdopodobny, co więcej, nie wymaga ludzkiej ingerencji. Może się jednak zdarzyć, że wszystkie 200,000,000,000,000,000,000,000,000,000,000,000,000,000,000,000,000 atomów, które tworzą nasz glob, nagle przestaną istnieć. Jakkolwiek tej ewentualności nie można wykluczyć zupełnie, portal nauka.polskieradio.pl ma poważne wątpliwości, co do sensowności wprowadzania jej na listę.
9. Dziwna materia
Sposób zajmujący miejsce 9. jest nieco bardziej przekonujący. Jedyną „rzeczą”, której potrzeba, aby go zastosować, jest stabilny strangelet (osobliwość), hipotetyczny obiekt złożony z powiązanej ze sobą równej liczby kwarków górnych, dolnych i dziwnych, czasami definiowany jako mały fragment tzw. dziwnej materii.
W celu unicestwienia Ziemi należałoby włamać się do zderzacza ciężkich jonów (Livescience.com proponuje Relativistic Heavy Ion Collider w Brookhaven National Laboratory na Long Island w stanie New York) i stworzenie w nim takiego strangeleta, a potem utrzymanie go w istnieniu na tyle długo, by zdążył wchłonąć całą Ziemię i zmienić ją w masę kwarków dziwnych. Autorzy rankingu ostrzegają jednak, że utrzymanie stabilnego strangeleta jest niezwykle trudne, zwłaszcza w sytuacji, gdy unicestwił już zderzacz, w którym powstał. Nie można jednak wykluczyć jakichś nowych, kreatywnych rozwiązań. W efekcie zamiast Ziemi mielibyśmy pokaźna ilość dziwnej materii.
My uspokajamy tymczasem, że stworzenie strangeleta w zderzaczu jest tak mało prawdopodobne, że szanse na jego powstanie niemal równają się zeru.
8. Mikroskopijna czarna dziura
Ziemia mogłaby zostać wessana przez mikroskopijną czarną dziurę. Autorzy rankingu zaczerpnęli ideę od Terry’ego Prachetta. Ostrzegają jednak, że czarne dziury nie są wieczne i mają tendencję do znikania na skutek promieniowania Hawkinga, co w przypadku dziury mikroskopijnej wielkości mogłoby nastąpić niemal w chwili jej powstania. Aby zabezpieczyć naszą czarną dziurę przed tym przykrym losem, należałoby upewnić się, że posiada masę umożliwiająca jej chociaż chwilową egzystencję. Jak oblicza Sam Hughes z portalu Livescience.com, musiałaby ona równać się co najmniej masie Mount Everest.
Uwaga! Stworzenie czarnej dziury nie jest łatwe. Można to osiągnąć zbliżając do siebie tak dużo atomowych jąder, aż zaczną na siebie oddziaływać i utrzymają się przy sobie. Uzyskawszy dziurę, umiejscawiamy ja na powierzchni Ziemi i czekamy, aż swobodnie „wyje” swoją drogę do wnętrza Ziemi, a potem na drugą stronę planety i z powrotem (czarne dziury poruszają się w materii jak kamień w powietrzu). Nabierając masy, pochłaniać będzie Ziemię szybciej, aż do jej całkowitego wchłonięcia. Pozostanie osobliwość o rozmiarze zbliżonym do zera, która będzie nadal poruszać się po orbicie Słońca. Niemożliwe? Bardzo nieprawdopodobne, ale nie da się całkowicie wykluczyć.
7. Reakcja materii i antymaterii
Ziemia mogłaby zniknąć na skutek wybuchu powstałego podczas reakcji materii i antymaterii. Wystarczy w tym celu 2 500 000 000 000 ton antymaterii, najbardziej eksplozjogennej substancji we Wszechświecie. Potrafimy już wytwarzać małe jej ilości w akceleratorach, ale wytworzenie potrzebnej ilości zajęłoby naukowcom nieco czasu. Być może wkrótce uda się wynaleźć sposób wytworzenia wymaganej ilości antymaterii w krótkim czasie. Najlepiej byłoby ją spuścić na Ziemię z przestrzeni kosmicznej jak bombę. Efektem byłaby eksplozja, która w ułamku sekundy zmieniałby Ziemię w pył. Jak oblicza Livescience.com, dałoby to energię 224,000,000,000,000,000,000,000,000,000,000 dżuli. Słońce potrzebuje tygodnia, aby wypromieniować taką jej ilość.
Powstałby wówczas kolejny pas asteroid, krążący wokół Słońca. Jeśli prędkość wytwarzania antymaterii przez Ziemian nie wzrośnie, pierwszą realną datą takiej eksplozji będzie rok 2500.
6. Wybuch próżni
Do wykorzystania tej metody, zapożyczonej od Arthura C. Clarka, wystarczy żarówka. Jak podpowiadają współczesne teorie naukowe, to, co widzimy jako próżnię, jest jedynie próżnią uśrednioną – w rzeczywistości zachodzi w niej mnóstwo reakcji, w których cząstki i antycząstki wzajemnie się anihilują. To z kolei sugeruje, że próżnia zamknięta w przeciętnej żarówce posiada tak dużo energii próżniowej, że wystarczyłoby jej do zagotowania wody w ziemskich oceanach. Chodzi nam jednak o coś więcej niż przygotowanie sporej ilości zupy rybnej, więc musielibyśmy energię z żarówki zaprząc do jakiejś elektrowni, aby proces mógł wyrwać się spod kontroli. Skutkiem mogłaby być anihilacja Ziemi i Słońca, zamiast których powstałaby szybko rozprzestrzeniająca się chmura cząstek. Najwcześniej udałoby nam się tego dokonać w 2060 roku, szacuje Livescience.com.
5. Duża czarna dziura
Masie zwykłej czarnej dziury nic się nie oprze. Gdyby udało się zbliżyć do siebie Ziemię i jedną z czarnych dziur, zamiar unicestwienia naszej planety przyniósłby bardzo konkretne rezultaty. Najbliższa czarna dziura znajduje się 1600 lat świetlnych od nas w kierunku konstelacji Strzelca. Teraz należy tylko albo przybliżyć do niej Ziemię, albo czarną dziurę zbliżyć do nas. Technologią, która pozwalałaby na takie przesunięcia, będziemy dysponować zapewne dopiero koło 3000 roku.
4. Dekonstrukcja
Nie, nie chodzi o postmodernistyczną teorię krytyki sztuki, ale o systematyczne zdemontowanie naszej planety. Autorzy rankingu proponują kopanie w Ziemi przy pomocy gigantycznych koparek przy jednoczesnym wysyłaniu wykopanej materii w kosmos przy pomocy windy, która wynosiłaby materię poza orbitę, lub odpowiednio potężnej wyrzutni, która pokonałaby siłę przyspieszenia ziemskiego. Do przekopania całej Ziemi potrzeba byłoby, jak szacują, 189 000 000 lat.
3. Kosmiczne zderzenie
Na podium stare sprawdzone metody – a więc zderzenia. Najlepiej z czymś rozmiaru Marsa lub Wenus. Wszystko przecież można rozbić – potrzeba tylko odpowiednio twardego i wielkiego instrumentu. Wystarczyłoby znaleźć odpowiednio wielką planetoidę lub planetę, rozpędzić ją w przestrzeni kosmicznej i zderzyć z Ziemią. Efektem byłaby spektakularna kolizja pełna kosmicznego piękna.
Uwaga! Dla absolutnej pewności obiekt powinien mieć masę przynajmniej równą 60 procentom ziemskiej. Z planet Układu Słonecznego najlepiej nadaje się zatem Wenus (81 proc. masy Ziemi). Mars, posiadający masę zaledwie 11 proc. ziemskiej mógłby okazać się zbyt mały. Z drugiej strony – łatwiej ruszyć go z posad. Plan mógłby zostać zrealizowany około 2500 roku, a więc nieprędko.
2. Maszyna von Neumanna
Pomysł zaczerpnięty ponownie od Arthura C. Clarka. Uwaga! Mroczniejsze niż Matrix. Von Neumann był amerykańskim matematykiem pochodzenia węgierskiego, maszyna von Neumanna zaś wymyślonym przez niego urządzeniem, które jest w stanie wykonać swoją dokładną kopię przy pomocy dostępnych surowych materiałów. Gdybyśmy stworzyli jedną taka maszynę, która zrobiona byłaby z żelaza, krzemu, magnezu i aluminium, mielibyśmy z głowy jądro i płaszcz ziemski. Wystarczyłoby wpuścić ją dostatecznie głęboko, aby wykorzystała pokłady żelaza we wnętrzu naszej planety do samoreplikacji, mnożąc się w postępie geometrycznym… A zatem – kto pierwszy zrobi maszynę von Neumanna? Livescience.com szacuje, że scenariusz mógłby się zrealizować ok. 2050 roku.
1. Pchnięcie Ziemi na Słońce
Absolutny hit, całkiem możliwy do zrealizowania. Aby unicestwić Ziemię, wystarczy wysadzić ją z jej orbity i pchnąć w stronę Słońca. Gwiazda wykona resztę roboty.
Potrzeba byłoby skierować w stronę Ziemi spore ciało niebieskie, które, uderzając, pchnęłoby Ziemię w odpowiednim kierunku. Na obecnym poziomie rozwoju naszej technologii jest to jeszcze niewykonalne, ale ta sytuacja szybko może się zmienić. Poza tym zawsze można liczyć na siły naturalne – przecież nie wiemy, ile potężnych asteroid zmierza w naszym kierunku…
Livescience.com szacuje, że sposobna okoliczność mogłaby się nadarzyć w ciągu najbliższych 25 lat. A jeśli nie, to sami osiągniemy podobne możliwości najprędzej w 2250 roku.
Wybór autorów z portalu Livescience.com dostarcza wielu możliwości na unicestwienie całej planety. Ale przecież końcem świata nie musi być zniknięcie Ziemi jako takiej – może być nim również zniknięcie życia. A tutaj zarówno natura, jak i człowiek, dysponują nieporównywalnie większymi możliwościami. Pozostawiamy do refleksji.
LiveScience/Eugeniusz Wiśniewski