Akcja filmu "Big Love" prowadzona jest w kilku planach czasowych przez co właściwie od pierwszych scen możemy podejrzewać, że happy endu w tej historii nie będzie. I nie ma. Emilka ( debiutująca w głównej roli Aleksandra Hamkało) i Maciek (Antoni Pawlicki) spotykają się gdy dziewczyna ma 16 lat (Maciek jest kilka lat starszy), szybko zamieszkują razem a pierwszy okres ich związku wygląda jak teledysk - dużo seksu, imprez, wycieczek samochodowych, ładnych twarzy, atrakcyjnych ujęć - kadry jakie często ilustrują piosenki o miłości. Wygląda to dokładnie tak jak można sobie wyobrazić związek dwojga ludzi wzorując się wyłącznie na obrazkach funkcjonujących w popkulturze.
Dosyć szybko jednak do tego teledyskowego świata wkrada się mrok. Maciek ma w sobie tłumioną agresję a jego relacja z dziewczyną zaczyna przypominać układ kat- ofiara. Do czasu, w którym role te zostaną odwrócone a katem zostanie Emilka. Dziewczyna dorasta, rozpoczyna karierę wokalistki, rozpoczyna studia, spotyka innych ludzi - słowem jej świat przestaje się ograniczać do intensywnego bycia we dwoje...
Mam bardzo ambiwalentny stosunek do tego filmu. Z jednej strony pociąga mnie jego intensywność, sposób filmowania, język. Z drugiej przeszkadza brak wiedzy na temat głównych bohaterów, zwłaszcza Maćka. Kim jest? Dlaczego decyduje się na krok, który na zawsze odbiera im szansę? Barbara Białowąs podkreśla w wywiadach, że ta konstrukcja bohaterów jest jej świadomym zabiegiem, jednak dla mnie pytanie o motywy jest w historii tej pary kluczowe. Nie wystarcza mi obserwowanie odruchów, chciałabym przepustki do ich świata! Możliwe jednak, że to kwestia wieku i domagam się tego co dla młodszej publiczności nie będzie miało znaczenia.
as.