Kultura

Rozmawiamy z reżyserami "Nieściszalnych"

Ostatnia aktualizacja: 20.04.2011 08:00
Ola Simonsson i Johannes Stjärne Nilsson, przyjaciele z dzieciństwa opowiadają o pomyśle na film, o buldożerach, które nie są stworzone do robienia muzyki i o sztucznej podłodze przed operą.

Ola Simonsson i  Johannes Stjärne Nilsson aktualnie są w Stambule, na jednym z festiwali filmowych, gdzie pokazują swój najnowszy film "Nieściszalni". Znaleźli czas, żeby odpowiedzieć przez telefon na kilka pytań portalowi polskieradio.pl.

Paulina Jakubowska: Jak powstał pomysł na "Nieściszalnych"?

Ola Simonsson: To się zaczęło blisko 10 lat temu, kiedy zrobiliśmy film krótkometrażowy pod tytułem "Music for One Apartment and Six Drummers". Ma on zaledwie 10 minut i opowiada o 6 perkusistach, którzy włamują się do mieszkania, i grają na 4 różnych pomieszczeniach (traktują je jak instrumenty - przyp.red.). Ten film zyskał dość dużą popularność, więc zdecydowaliśmy się kontynuować współpracę z perkusistami. Ciągle mieliśmy nowe pomysły na kolejne sceny. Gdy zdecydowaliśmy się zrobić coś dłuższego to już było nie do powstrzymania.

Johannes Stjärne Nilsson: W "Nieściszalnych" muzyka i dźwięk miały być opowiadaniem. To one miały grać główną rolę.

Czy możemy powiedzieć, że "Nieściszalni" są musicalem, może komedią? Czy w ogóle możemy sklasyfikować ten film?


Ola: Dla mnie osobiście nie jest to takie ważne. W "Nieściszalnych" jest dużo muzyki, ale nie jestem pewny czy nazwałbym go musicalem. Jest tam dużo humoru, może jest rodzajem komedii… Mamy też do czynienia z grupą robiącą jakieś zamieszanie i policjantem ich tropiącym.

Johannes: Ja myślę, że to jest miks różnych gatunków filmów. Czasami coś, co robimy, coś, co lubimy sprawia problemy w klasyfikacji, zwłaszcza dystrybutorom filmów. My chcieliśmy wymieszać dużo gatunków. Czasem nasz film nazywamy muzycznym thrillerem.

kadr
kadr z filmu "Nieściszalni"

Co było najtrudniejsze podczas pracy nad "Nieściszalnymi"?

Ola: To był bardzo skomplikowany film w realizacji. Nie wiem, co było najtrudniejsze, ale wiele scen wymagało ogromnych starań i musieliśmy być bardzo sprytni, bo to nie był przecież film wysokobudżetowy. Jeśli miałbym coś wybrać to powiedziałbym, że najtrudniejsze były sceny muzyczne. One były naprawdę ciężkie.

Johannes: Bardzo trudne jest robienie muzyki w ten sposób. Wszystko musieliśmy robić w odpowiedniej kolejności. Zaczęliśmy produkcję od nagrywania dźwięków. Myślę, że najtrudniejsze było nakreślenie historii i nagranie dźwięków. Nakręcenie scen muzycznych było wyczerpujące, potrzebowaliśmy dwa razy więcej czasu i energii niż normalnie. Musieliśmy pokazać muzykę. Wszystkie dźwięki musiały być czyste.

Musieliście pracować z pięcioma profesjonalnymi muzykami i z Sanną Parson, czy ta współpraca była trudna?

Ola: Ta współpraca w ogóle nie była trudna. Z muzykami-aktorami znamy się już bardzo długo, wiemy, czego możemy się po nich spodziewać. Scenariusz też pisaliśmy pod nich. Wiemy o co możemy ich prosić, jakie zadania przed nimi stawiać. To jest wspaniałe pracować z nimi. Są zawsze perfekcyjni i doskonale przygotowani. 

Czasem mieli własne pomysły, uwagi do scenariusza. Jeśli chcieli coś przetestować byliśmy na to otwarci. Jeśli nam nie pasowało, mówiliśmy po prostu "Nie, dziękujemy". I było wszystko ok.

Jeśli chodzi o muzyczna stronę - jeden rok poświęciliśmy na zbieranie i nagrywanie dźwięków. Wszyscy muzycy nam w tym pomagali. Zanim nakręciliśmy scenę przy budynku opery, ze wszystkimi maszynami, poszliśmy do  Muzeum Maszyn aby znaleźć stare buldożery. Zabraliśmy ze sobą perkusistów, aby pomogli nam znaleźć najlepsze dźwięki. To zajęło trochę czasu…

Johannes: Praca z nimi to była przyjemność. Nie mówimy o nich jako o 5 muzykach i Sannie, mówimy o 6 perkusistach. Choć Sanna jest aktorką, to jest tak samo dobrym perkusistą. To jest sekstet, który działa razem, bez żadnego elementu nie można się obejść. Świetnie się z nimi pracuje, nie tylko w filmie, ale w życiu też.

kadr
kadr z filmu Nieściszalni

 

Zastanawiam się jak wpadliście na pomysł umieszczenia w całym mieście małych głośników i jak powstała scena wodno-muzycznego koncertu Sanny w akademii muzycznej?

Johannes: To trudne pytanie "skąd się wziął pomysł?".  Pisaliśmy scenariusz bardzo długo. Bawiliśmy się tym. Często nie kierowaliśmy się zasadami jakie rządzą robieniem filmów. Pomysły spadały na nas zewsząd. Czasami pracowaliśmy nad nimi, czasem nie. Czasem było ich kilka, innym razem mnóstwo. Przychodziły i odchodziły. Nie przypominam sobie skąd do nas przyszły te pomysły, o których mówisz. Ważne jest natomiast to, że są istotnymi elementami historii filmu. 

Ola: Główny bohater Amadeusz nie lubi muzyki, choć pochodzi z muzycznej rodziny. Muzyką jest otoczony od zawsze. My chcieliśmy jeszcze bardziej otoczyć go dźwiękami, nawet na ulicach. Żeby nie miał drogi ucieczki.

To fascynujące pracować nad filmem takim jak ten. Bo dziś lubi się muzykę. Dziś przyznanie się, że się jej nie lubi brzmi niemal jak deklaracja, że nie lubi się dzieci albo zwierząt, czyli czegoś, co należy lubić. Musieliśmy wymyślić coś, żeby można było polubić tego policjanta, ale żeby on nadal nienawidził muzyki.

Johannes: Te małe głośniki są też symbolem społeczeństwa, które żyje pod kontrolą. Jak możemy się rozkoszować muzyką, kiedy jest ona nam wciskana? To jak kolędy i reklamy w supermarketach przed świętami, które mają nas niby wprawić w "zakupowy" nastrój.

Ola: Wodno-muzyczny koncert Sanny w akademii muzycznej był jednym z naszych wielu pomysłów, jakie mieliśmy pisząc scenariusz do filmu. Mieliśmy wiele wspaniałych pomysłów, które niestety nie zmieściły się w filmie.

Johannes: Jeśli chodzi o koncert Sanny to chcieliśmy pokazać jakim jest ona wolnym duchem, czystym umysłem i widzi siłę muzyki, wszędzie. Sanna staje się muzą Amadeusza otwiera jego uszy na świat.

kadr
kadr z filmu "Nieściszalni"

 

W "Nieściszalnych" są cztery duże sceny muzyczne -  w banku, szpitalu, elektrowni i przed filharmonią. Które z miejsc było najtrudniejsze do znalezienia lub do stworzenia?


Johannes: To było bardziej trudne niż ktokolwiek z nas przypuszczał. Buldożery nie są stworzone do grania muzyki. Ale udało się, zrobiliśmy to. Mieliśmy energię, aby to przezwyciężyć. Kiedy coś zaczynasz to już nie możesz się zatrzymać.


Ola: Scenę szpitalną nakręciliśmy w studiu, które zbudowaliśmy, więc mieliśmy to pod kontrolą. To samo z bankiem. Taka sytuacja była bardzo wygodna, bo w jednym czasie mogliśmy być w dwóch miejscach na raz. A wciąż mieliśmy za mało czasu.

Scenę z buldożerami nakręciliśmy przed budynkiem opery w Malme. Dostaliśmy zgodę na nakręcenie tych scen, ale nie na zniszczenie bruku, który niedawno był restaurowany. W związku z tym musieliśmy wybudować nowe wejście do opery. A potem przenieść to wejście do magazynu, gdzie malowaliśmy podłogę, aby wyglądała jak kamienie. Te zdjęcia kręciliśmy przez trzy długie noce. Zabrało to nam tyle czasu, bo okazało się, że buldożery i inne maszyny nie są zrobione do grania muzyki. To było bardzo trudne. Zadziałało dopiero, gdy zmontowaliśmy taśmy sprzed gmachu i te nakręcone w magazynie.

Która z tych czterech muzycznych scen jest waszą ulubioną?

Ola:  Myślę, że moją ulubioną jest ta, gdzie grają na kablach. Dla mnie to jest jak medytowanie. To jest takie czyste i proste. Dźwięki z tych kabli, jaki wykreowaliśmy jest moim ulubionym.

Johannes: Powiem, że ostatnia - "Electric love", ponieważ jest taka szalona. Bardzo dużo o niej rozmawialiśmy, zastanawialiśmy się jak to będzie brzmiało. Nie ma możliwości aby sprawdzić to w rzeczywistości. Musieliśmy stworzyć to w naszych głowach. Ta scena jest piękna, taka dzika.

Dlaczego Polacy powinni zobaczyć wasz film?

Ola: Myślę, że jeśli lubią muzykę, to znajdą w "Nieściszalnych" dużo kreatywnych rozwiązań, zabawnej i bardzo dobrej muzyki. To też film, którego wcześniej nie było, jakiego nie widzieli.

Johannes: Ponieważ to bardzo dobry film! Od kilku miesięcy podróżujemy z nim po całym świecie. I bardzo lubimy patrzeć, jak działa w różnych krajach. W Warszawie dostaliśmy nagrodę publiczności na Warszawskim Festiwalu Filmowym, co już może być rekomendacją. Mamy nadzieję, że Polakom się spodoba. 

Rozmawiała Paulina Jakubowska, kultura.polskieradio.pl

www.narodoweczytanie.polskieradio.pl
Cichociemni
Czytaj także

Prawdziwi "Nieściszalni"

Ostatnia aktualizacja: 14.04.2011 11:00
Za nami kinowa premiera komedii o perkusistach siejących estetyczny terror w szwedzkiej metropolii. Zobacz historyczne pierwowzory z pozoru absurdalnej (i możliwej tylko na srebrnym ekranie) krucjaty.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Nieściszalni atakują dźwiękiem

Ostatnia aktualizacja: 14.04.2011 12:00
Cisza, szum, Szmer, GŁos, DŹWięk, MUZYka, HAŁAS, TERRORYZM – wkraczają Nieściszalni.
rozwiń zwiń