26 listopada 2021 roku miała swoją premierę płyta Piotra Barona "Moniuszko Jazz", która została wydana przez Agencję Muzyczną Polskiego Radia. Nagranie miało miejsce w legendarnym studiu S4/S6 im. Jerzego Wasowskiego w Polskim Radiu.
Na płycie razem z Piotrem Baronem, grającym na saksofonach sopranowym i tenorowym oraz klarnecie basowym, zagrali Michał Tokaj na fortepianie, Robert Majewski na trąbce i flügelhornie, Maciej Adamczak na kontrabasie i Łukasz Żyta na perkusji. O brzmienie płyty zadbał Tadeusz Mieczkowski.
W rozmowie z portalem PolskieRadio24.pl Piotr Baron opowiedział o tym, czym się kierował, wybierając pieśni na tę płytę, w także jak ustalona została ostateczna kolejność utworów. W rozmowie zdradził najbliższe znane terminy koncertów i tras koncertowych, a także wspomniał, jak się grało na scenie, gdy nie było bezpośredniej interakcji z odbiorcą. Muzyka zapytaliśmy też o kontynuację serii "... Jazz".
Obejrzyj całą rozmowę.
***
Sabina Treffler (PolskieRadio24.pl): Pańska najnowszej płyta nosi tytuł "Moniuszko Jazz". W mijającym roku królował Fryderyk Chopin. Ten polski kompozytor był aranżowany i interpretowany na wszystkie możliwe sposoby, ale jednak trochę jazzu w nim jest. A jak to jest z Moniuszką? Łatwo było w nim odnaleźć jazz?
Piotr Baron: Jazz jest wszędzie, tylko trzeba go znaleźć. Jazzman jest w stanie zagrać wszystko. Wszystko po swojemu. Czy było łatwo? Nie wiem. Specjalnie trudno nie było.
Ta płyta, jak już nawet sugeruje sama okładka, jest kontemplacyjna. Wystarczy wczytać się w teksty pieśni, które zostały na niej umieszczone i tam nie "siedzą u prząśniczki jak anioł dzieweczki". Są to bardziej poważne pieśni, które poruszają poważne tematy i zagadnienia. Dlaczego akurat te pieśni znalazły się na płycie?
Stanisław Moniuszko był kompozytorem poważnym. W ogóle był poważnym człowiekiem - głęboko religijnym i zadeklarowanym patriotą. Jego muzyka jest równie poważna jak on sam, chociaż zdarzają się krotochwilne utwory, takie jak np. Aria z kurantem. Cała opera "Straszny dwór", z której ona pochodzi, jest nieco krotochwilna.
A dlaczego taki wybór? Wybierałem po wzruszeniu - po tym, co najbardziej do mnie przemawiało, co chciałbym zagrać na saksofonie.
Czyli zadecydowała jednak bardziej melodia niż teksty?
Chociaż teksty nie pozostawiały mnie niewzruszonym, to jednak tutaj nadrzędnym czynnikiem wyboru była melodia.
Płyta "Moniuszko Jazz" to również "Rota" ze słowami Marii Konopnickiej, a do niej muzykę skomponował już nie Stanisław Moniuszko, ale Feliks Nowowiejski...
...który jest - przynajmniej dla mnie - bezpośrednim spadkobiercą i tradycji, i muzyki, i stylistyki moniuszkowskiej. I tu się tak ładnie ułożyło, że Moniuszko romantyk, a Nowowiejskiej postromantyk. Ale jeżeli posłuchamy "Legendy Bałtyku" Nowowiejskiego, to brzmi tak, jakby napisał to Stanisław Moniuszko, tylko trochę później.
Czytaj także:
Możemy powiedzieć o Feliksie Nowowiejskim, że dla Stanisława Moniuszki był jak dla Fryderyka Chopina Ignacy Jan Paderewski? W kontekście promocji twórczości po śmierci kompozytora.
To jest dobre porównanie. Tym bardziej, że Feliks Nowowiejski, podobnie jak Stanisław Moniuszko, był organistą. Podobna jest także u nich orkiestracja utworów.
Czy układ utworów na płycie był skomponowany?
Tak, ale ta kompozycja powstała już po nagraniu płyty. Bardzo ważne jest, kiedy płytę już się nagra, żeby utwory następujące po sobie miały jakiś charakter kontynuujący to, co było przedtem. Jednak żeby nie powtarzały się tonacje i żeby nie było tak, że utwór kończy się np. solówką perkusji, a następny się od niej zaczyna.
Układanie utworów na płycie to jest żmudna praca. Takie różne wersje płyty, z różną kolejnością utworów, najlepiej sobie przygotować i słuchać ich wiele razy dziennie, w różnych chwilach dnia. Najlepiej jeszcze kogoś do tego zaprząc, na przykład żonę - której się kłaniam i bardzo dziękuję. Dopiero potem wychodzi "ta" kolejność - taka najmniej szkodliwa i najłatwiej przyswajalna.
Pytam o to dlatego, że ostatnio ten problem został podkreślony przez autorkę muzyki rozrywkowej Adele, która zastrzegła sobie, żeby w jednej z aplikacji, gdzie została opublikowana jej płyta, nie można było włączyć losowego odtwarzania utworów. Czy płyty "Moniuszko Jazz" też należy tak słuchać?
Ja takiego zastrzeżenia nie uczyniłem... bo nie wiedziałem o tym, że można. Teraz już wiem i następnym razem z pewnością to zrobię.
To tylko dobrze świadczy o tej pani, że ma tak głęboką świadomość brzmienia własnej muzyki. Poza tym, no cóż, muzyka popularna nie jest wcale gorsza z założenia. Owszem bywa gorsza, ale nut jest tylko 12. Pamiętajmy o tym, kiedy usiłujemy segregować muzykę na tę wysoką, średnią i niską, że czasami bywa zupełnie odwrotnie. Dwanaście nut, tylko dwanaście nut.
...ale ile możliwości, cały czas nieskończoność.
Od czasów Arnolda Schönberga to już tak naprawdę kilka nieskończoności.
Może też być cisza, jak w przypadku Johna Cage'a. Taka wymowna cisza. W tym wypadku ciszy nie polecamy - polecamy posłuchać muzyki. Szczególnie w tym składzie. To nie jest pierwsza Wasza płyta. Wcześniej "Wodecki Jazz", teraz "Moniuszko Jazz" - będzie seria "... Jazz"?
Nie. Następna płyta w zupełnie innym składzie, ponieważ to jest rejestracja koncertu, który odbył się w Białymstoku w sierpniu 2021 roku. Grałem z Zespołem Muzyki Dawnej "Consort 415", którego muzycy grają na instrumentach barokowych. Wykonaliśmy wszystkie cztery koncerty skrzypcowe księdza Antoniego, czyli "Le quattro stagioni" ("Cztery pory roku" - red.). Mam nadzieję, że już niedługo wydamy płytę, która będzie się nazywać "Vivaldi Jazz".
Przygotowuje się już - za zgodą pani Elżbiety Pendereckiej, której bardzo dziękuję - do programu "Penderecki Jazz". Mam nadzieję, że jesienią 2022 roku uda mi się to już zrealizować.
Czytaj także:
Czy "Moniuszko Jazz" będzie do usłyszenia podczas koncertu na żywo?
Z pewnością, ale jeszcze nie mogę podać żadnych konkretnych dat poza początkiem listopada 2022 roku. Będziemy wtedy grali trasę koncertową. Tak, są jeszcze trasy koncertowe - w listopadzie tego roku zagrałem trasę koncertową z programem "Wodecki jazz" na Lubuskich Zaduszki Jazzowych. Organizował to pan redaktor Andrzej Winiszewski z Radia Zachód. To wykładowca Uniwersytetu Zielonogórskiego, który jest cudownie zakręconym fanem jazzu. Już nas "zakontraktował" na następne Zaduszki z programem "Moniuszko Jazz".
Trudno było grać koncerty online bez udziału publiczności?
Nie wiem, czy trudno, ale to była sytuacja dalece deranżująca. Było dziwnie. Koncert online to jest tak, jakby kazano nam nagrywać płytę i mielibyśmy świadomość, że jesteśmy podglądani przez dowolną liczbę podłączonych do internetu obserwatorów. Czyli tak dalece posunięta - niekoniecznie inspirująca - samokontrola, często wręcz kastrująca. To jest doświadczenie, nie wiem, czy nieprzyjemne, ale opresyjne.
Czytaj także:
Dlaczego warto słuchać jazzu i dlaczego warto posłuchać "Moniuszko Jazzu"?
Jazzu warto słuchać dlatego, że jest najdoskonalej wysublimowaną formą sztuki powstającej w obecności odbiorcy. Bo jazz nigdy nie jest taki sam. Oczywiście muzyka poważna też nigdy nie jest taka sama, ale muzyk zajmujący się muzyką poważną może posługiwać się tylko interpretacją i dowolnością interpretacji. Jazzman sam komponuje w obecności słuchacza. Czyli to jest najbardziej ulotna forma sztuki, jaką można sobie wyobrazić. Kompletnie niewerbalna, niesemantyczna, abstrakcyjna, a na dodatek dzieje się ad hoc i impromptu (improwizowana - red.).
"Moniuszko Jazz" to jest płyta, na której grają najwybitniejsi muzycy, jakich można sobie wyobrazić - maestro Łukasz Żyta, maestro Maciej Adamczak, maestro Michał Tokaj i maestro Robert Majewski. To są muzycy, którzy sprawiają, że większą przyjemność mam z niegrania, niż z grania - najbardziej lubię ich słuchać, bo grają tak pięknie.
Dziękuję za rozmowę.
***
Rozmawiała Sabina Treffler, portal PolskieRadio24.pl