Kultura

Odświeżanie mitu

Ostatnia aktualizacja: 15.02.2009 15:47
James Bond pozostaje żywotnym mitem popkultury, wymaga jednak ciągłego odświeżania i nowych opakowań.

Odtwórca roli Jamesa Bonda Daniel Craig oraz Judi Dench, grająca szefową MI6, rozpoczęli kampanię przywrócenia do serii filmów o Bondzie postaci Moneypenny oraz Q, speca od gadżetów granego przez blisko 40 lat przez Desmona Llewelyna, zastąpionego w 1999 roku przez Johna Cleese’a. To odpowiedź aktorów na krytykę z jaką spotykają się dwie ostanie odsłony przygód superagenta 007. Mimo oszałamiającego sukcesu kasowego jakie odniosły oba filmy, nie milkną głosy, że producenci serii odeszli od jej głównej tradycji. Zabrakło humoru i rozpoznawalnych elementów jak gadżety czy niektóre postacie, jak właśnie Q czy Moneypenny. Flirty z sekretarką M okazują się dla wielu krytyków istotą bondowskeij serii, podobnie jak sposób przedstawiania się głównego bohatera. Rzekomo zbyt ludzka twarz Jamesa Bonda także budzi wątpliwości. Co to za Bond, który kocha, cierpi i  nie ugania się za spódnicami, jak ten w wykonaniu Craiga? – pytają malkontenci.

Jest duża część fanów cyklu, która przyklaśnie pomysłowi dwójki aktorów. Jednak sam Daniel Craig wahał się początkowo z przyjęciem propozycji zagrania roli Bonda ze względu na sztywną formułę filmu. Formuła ta została jego zdaniem wyczerpana i wyeksploatowana przez autoparodie i parodie w rodzaju Austina Powersa – komediowego agenta z przypadku Aby ożywić postać Bonda, potrzeba było czegoś nowego, świeżego a jednocześnie rozpoznawalnego i nie budzącego wątpliwości co do zgodności z oryginałem. Sięgnięto do samych źródeł – pierwszej w historii powieści o Bondzie. W ten sposób powstało „Casino Royale", które okazało się sukcesem. Daniel Craig przeczytał wszystkie powieści Fleminga, by zagrać postać bliższą książkowemu bohaterowi – Bonda szorstkiego i bardziej brutalnego. A jednocześnie bardziej narażonego na niebezpieczeństwa i o bogatszym życiu uczuciowym. Dziś aktor ma dość i mówi: „Dowiedzmy się skąd pochodzą Q i Moneypenny i miejmy ubaw”. Skąd ta zmiana? Daniel Craig najwyraźniej nie chce być zapamiętany jako ponury i mroczny Bond, na pozór diametralnie różny od tego jakiego utrwalił w zbiorowej wyobraźni Roger Moore czy nawet Pierce Brosnan.

Bond to przede wszystkim rozrywka, gdzie seks i przemoc grają rolę dominującą. Postać brytyjskiego agenta spełniała jednak przez lata swoistą kulturową rolę, prezentując nowy wzór dżentelmena, eleganckiego, ironicznego i odważnego. Wykonującego męską pracę, gdzie ważny jest zarówno intelekt, jak i fizyczna siła. Nie mającego skrupułów a zarazem romantycznego i rzucającego się dla kobiety w każde niebezpieczeństwo. I zawsze z dopisującym humorem. Bondowskie kino akcji działało jak harlequiny rozjaśniające gospodyniom domowym monotonię i szarzyznę codziennego, nieco jałowego emocjonalnie życia. Dench i Craig chcą powrotu pogodniejszej twarzy Jamesa Bonda, dając mu zabawki i kobiety, takie jakie znamy.

Twórcy cyklu wykazali się dużą odwagą, tworząc nowy pomysł na Bonda. Odwaga  opłaciła się i to dosłownie. Można więc przypuszczać, że kolejna odsłona cyklu także nie będzie w zbyt dużym stopniu powielać elementów znanych z Bondów epoki Rogera Moore’a i Piercea Brosnana. Wielu fanów serii może mieć im to za złe. Jednak świat Jamesa Bonda jest na tyle bogaty, że może podbić serca widzów nowymi pomysłami, nie rezygnując z tradycji.

Twórczość Iana Fleminga, do której sięgnięto, by zrewitalizować postać w „Casino Royale” zawiera wiele niewykorzystanych elementów, które znakomicie wpasowują się w bondowski sznyt. Z całą pewnością nie powiedziały jeszcze ostatniego słowa dziewczyny Bonda, choć po już blisko pół wieku trwania filmowego cyklu wciąż mówi się, ze najlepsza była Ursula Andress z pierwszego filmu „Dr No”. Nie brak jednak charakterystycznych postaci w późniejszych filmach.

Kobiety Bonda dzielą się zasadniczo na dwie grupy. Słodkie idiotki wymagające opieki, nie rozumiejące otaczającego ich świata oraz niebezpieczne, żyjące z przemocy równorzędne przeciwniczki lub równie groźne (ale po właściwej stronie) sojuszniczki w walce z potężnym wrogiem. Niezapomniana Pussy Galore z „Goldfingera”, w oryginalnej książce Fleminga lesbijka, która ulega w końcu urokom brytyjskiego agenta, Tatiana Romanova we „From Russia with Love”, grana przez sławną wówczas modelkę Carlę Bianchi, Izabella Scorupco w „Goldeneye” czy Halle Berry w „Die Another Day” – realizowały ten schemat kobiecych postaci, budując swą aktorska markę rolami „kobiet Bonda”. Podobne typologie można zastosować także w przypadku przeciwników Bonda, jego gadżetów a nawet w konstrukcjach fabuł filmowych.

To charakterystyczne, że ze schematu wyłamywały się akurat te bohaterki, które wywarły na życie superagenta wpływ największy – Vesper Lynd z „Casino Royale” oraz Tracy Draco, z którą Bond się żeni i którą tragicznie traci w „W tajnej służbie Jej Królewskiej Mości”. Można zapewne tłumaczyć, że relacje Bonda z kobietami to skutek głębokich ran i lęku przed utratą. Powieściowy Bond jest przeciwnikiem małżeństwa i mówi o tej instytucji niemal tak samo jak współcześni, rozpieszczeni i nieodpowiedzialni single. „Ta twoja praca zniszczy każdy związek” – słyszy Bond od jednej ze swych kochanek w filmie „Tomorrow Never Dies”.

W „Goldeneye”, główny adwersarz Bonda wyrzuca mu, że w ramionach kobiet znajduje pocieszenie za śmierć tych, których nie udało mu się uratować. Niezależnie od tych uzasadnień słynny agent 007 pozostaje w relacjach z kobietami zagubionym i nieprzystosowanym chłopcem. Kto by jednak był na tyle niepoważny, by tak poważnie analizować postawy superagenta. Przyjmijmy więc na czas trwania seansu, że skłonność do kobiet to druga strona medalu w pracy funkcjonariusza tajnych służb. Wszak w filmach o przygodach 007 umowność i gra konwencją to filary popularności i żywotności serii. I z powodu tej umowności można mieć nadzieję na wykorzystanie nieznanych widzom postaci, jak Loelia Ponsonby, sekretarka Bonda w MI6, która nigdy nie pojawiła się w żadnym z odcinków. Wielka stratą dla serii jest nie pojawienie się Vivienne Michelle, dziewczyny z kłopotami z książki „Szpieg, który mnie kochał”. Albo najsłynniejsza porażka erotyczna w powieściach o Bondzie - Gala Brand z „Moonrakera”, dzielna policjantka, która daje agentowi kosza, bo… jest zakochana w kimś innym. I właśnie w scenie ich rozstania w tej powieści a nie w podboju ujawnia się umowność postaci Bonda, „człowieka, który był tylko sylwetką”.

Według bondologów wszystkie kobiety Bonda mają jeden pierwowzór – Krystynę Skarbek, Polkę, agentkę brytyjskiego wywiadu, z którą Fleming miał po wojnie romans. Krystyna Skarbek miała zainspirować Vesper Lynd, graną w ekranizacji „Casino Royale” z 2006 roku przez Evę Green. Sama postać komandora Bonda to wynik… chęci odreagowania małżeństwa. Bond zadebiutowal w „Casino Royale” w 1953 roku, kiedy Fleming był już statecznym 44-letnim mężczyzną, dla którego pełne przygód życie mogło być jedynie wspomnieniem, albo niespełnionym marzeniem. Marzenia projektowane na postać i przygody Bonda wywołały na tyle duży odzew w sercach współczesnych, że Bond bardzo szybko podbił serca masowej publiczności. Fleming pod koniec życia zbił na książkach majątek i żył dosyć wygodnie w swej willi o nazwie Goldeneye.

Pisarstwo Fleminga nie powala. Fabuły są toporne, naiwne, nielogiczne. Czyta się je mimo to nieźle, dzięki oszczędnemu stylowi, który zawdzięczał Fleming rzemiosłu dziennikarskiemu, które przez długi czas uprawiał. W książkach tych stosunkowo dużo miejsca zajmują opisy posiłków Bonda, jego zwyczajów i przygotowań do pracy. Kojarzące się z nim zamiłowanie do wykwintnego stylu życia, drogich restauracji i wielogwiazdkowych hoteli sam Bond tłumaczy w jednej z powieści jako wynik długotrwałego kawalerstwa i charakteru jego pracy, która wymaga poświęcania dużej uwagi szczegółom. Proces kształtowania się osobowości superbohatera, który przedstawiają obecne twórcy filmowej serii znajduje zatem swe odbicie książkowym pierwowzorze. Na kartach 14-tomowej sagi Fleminga znajdziemy też inne ciekawostki dotyczące postaci Bonda, które mogą być wykorzystane w produkcji kinowej. Po ciężkich przygodach zakończonych śmiercią przyjaciół, torturach i porażkach, wreszcie po stracie żony, w Bondzie dokonuje się przewartościowanie stosunku do swej służby i zwierzchników. 007 z wypranym mózgiem niemal przechodzi na ciemną stronę mocy i obraca się przeciw swoim – czy doczekamy się takiego motywu w filmowej serii? Wszystko jeszcze przed nami.  Ludzie głosują nogami wbrew krytykom i jak pokazuje frekwencja w kinach, nawet taki pozornie bardziej skomplikowany Bond bawi i relaksuje. Gdyby się nie zmieniał, zapewne by tylko nużył. A to ostatnia rzecz jakiej oczekujemy od agenta z licencją na zabijanie… nudy.

Gniewomir Kolski

  

Obejrzyj:

 

 

www.narodoweczytanie.polskieradio.pl
Cichociemni
Czytaj także

"Gigante" już w kinach

Ostatnia aktualizacja: 07.09.2009 08:57
Polska jest jednym z pierwszych krajów, w którym można oglądać debiutancki film Adriana Binieza „Gigante”.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Kulisy sprawy Polańskiego

Ostatnia aktualizacja: 26.11.2009 11:42
Na dużym ekranie można oglądać film Mariny Zenovich "Polański: ścigany i pożądany"
rozwiń zwiń
Czytaj także

Aktorka ze Slumdoga nową dziewczyną Bonda

Ostatnia aktualizacja: 22.03.2010 10:57
Freida Pinto ma być gwiazdą 23 filmu w serii o Jamesie Bondzie. Według gazety brytyjskiej "Mirror" podpisała już kontrakt wart 3 miliony funtów
rozwiń zwiń