Cory Monteith znany był przede wszystkim z serialu młodzieżowego "Glee" emitowanego w telewizji FOX.
Policja poinformowała o śmierci 31-latka w sobotę w nocy na konferencji. Nie podano przyczyn śmierci. Wyklucza się jednak udział osób trzecich. Sekcja zwłok ma zostać przeprowadzona w poniedziałek.
Ciało Monteitha w pokoju na 21. piętrze hotelu Fairmont Pacific Rim w Vancouver znaleźli pracownicy hotelu, którzy weszli do pomieszczenia, gdy aktor nie wymeldował się na czas - poinformował przedstawiciel policji Doug Lepard.
Zebrane dotychczas dowody, m.in. dane uzyskane z elektronicznego klucza do pokoju, wskazują, że po spotkaniu poza hotelem, Monteith wrócił do pokoju sam w sobotę nad ranem i był sam w chwili śmierci. Osoby, z którymi spotkał się przed śmiercią, są obecnie przesłuchiwane.
W mediach pojawiły się jednak informacje, że Monteith mógł umrzeć po przedawkowaniu narkotyków. W czerwcu odbywał terapię odwykową. Na pierwszy odwyk zgłosił się w wieku 19 lat. Już wcześniej otwarcie mówił w wywiadach o swoim uzależnieniu. W jednym z programów przyznał, że "brał już wszystko" i "ma szczęście, że żyje".
Początkowo informacja o śmierci aktora została potraktowana przez internautów jako żart. Te doniesienia potwierdziła jednak policja z Vancouver.
PAP, bk