Film Davida Cronenberga, po swoim canneńskim debiucie, zbiera skrajnie różne recenzje. Są tacy, którzy uważają, że świadomie pokazuje jak mocno prześlizgujemy się w życiu po powierzchni, nie mając czasu/ ochoty/ umiejętności, by zajrzeć głębiej. Są i tacy, którzy zarzucają "Cosmopolis" niesamowitą i niezamierzoną płytkość i bezcelowość.
Robert Pattinson gra Erica Packera, młodego multimilonera. Ten chce obciąć włosy u fryzjera, którego pamięta z dzieciństwa. Zakład znajduje się po drugiej stronie Nowego Jorku. Pomimo ostrzeżeń ochroniarza, że ktoś organizuje zamach na jego życie, Packer wsiada do limuzyny.
W samochodzie krótkie wizyty składają mu bardzo różni ludzie. Ciekawie wypada na ich tle Mathieu Amalric, który gra jednego z protestujących na ulicach Nowego Jorku. Do limuzyny trafia z postanowieniem, że przyłoży Packerowi ciastem z kremem prosto w twarz.
"Cosmopolis" nakręcono na podstawie opowiadania Dona DeLillo. Ma być odzwierciedleniem naszych czasów, ostrego społecznego rozwarstwienia i narastającego niezadowolenia lub oderwania od rzeczywistości. Co ciekawe, DeLillo napisał je w poprzedzających kryzys latach prosperity!
Film też chyba nie trafił w potrzeby ludzi pogrążonych w kryzysie, choć Cronenberg wyraźnie miał właśnie takie zamierzenie. Tym razem rzeczywistość przerosła wyobrażenie.
usc