CHCESZ WIĘCEJ KULTURY? POSŁUCHAJ SERWISU!
Amos Oz jest pisarzem w Polsce doskonale znanym – kolejne jego książki są u nas systematycznie wydawane i w chwili obecnej jest ich na naszym rynku księgarnianym około trzynastu (wymieńmy w tym miejscu chociażby powieści takie jak Pantera w piwnicy, Tam, gdzie wyją szakale, Dotknij wiatru, dotknij wody czy zbiory szkiców takie jak Na ziemi Izraela i niedawno przetłumaczone na polski Jak uleczyć fanatyka). Opowieść się rozpoczyna to w dorobku izraelskiego prozaika (a przynajmniej w tej jego części, która przetłumaczona jest na język polski) pozycja wyjątkowa – jest to książka, w której Oz zebrał swoje wykłady wygłaszane w kilku liceach i na uniwersytetach (m. in. na Uniwersytecie Bostońskim) oraz cykl odczytów z Muzeum Erec Izrael w Tel Awiwie. Zebrane w publikacji wykłady i odczyty złożyły się na fascynujące dzieło krytycznoliterackie, utwór bez mała autotematyczny, zbiór szkiców opowiadający o miłości Oza do literatury, o jego nabożnym wręcz stosunku do rozpoczynania opowieści, do pierwszego zdania, pierwszego akapitu danego utworu prozatorskiego.
We wprowadzeniu zauważa Oz, wspominając swojego ojca, że teoretycznie nic prostszego, jak tylko zostać prozaikiem – niewiele chyba istnieje zawodów z tak nieograniczoną swobodą twórczą. Jeśli coś przychodzi ci do głowy, w tym samym momencie przelewasz tę myśl na papier. Nikt nie zmusza cię do sprawdzania wszystkich danych, którymi się w swoim utworze posługujesz, nie musisz też przed rozpoczęciem procesu pisania przeprowadzać długotrwałych, żmudnych, skrupulatnych badań i kwerend. Z drugiej strony, podkreśla Oz, rzeczywistość jest dużo bardziej złożona niż mogłoby się na pierwszy rzut oka wydawać. Oz zazdrościł swojemu ojcu piszącemu podręczniki, gdyż nie musiał on nigdy przesiadywać „wpatrując się w pusta kartkę papieru, ułożoną na środku szorstkiego blatu i przypominającą krater na powierzchni księżyca. Za biurkiem ja, oko w oko z pustką i rozpaczą. Mam coś stworzyć z niczego, absolutnie z niczego”. Oz konstatuje, że niewiele chyba istnieje czynności trudniejszych i bardziej upiornych od rozpoczynania opowieści.
Jednym z kluczowych dla Oza w Opowieść się rozpoczyna pojęć jest pojęcie „kontraktu wstępnego”, który już na wstępie każdej opowieści zawiera jej autor z czytelnikiem, rodzaj umowy między nadawcą i odbiorcą. Oz obszernie rozpisuje się na temat rodzajów i podkategorii wstępnych kontraktów. Piszę m.in.: „Kontrakty wstępne bywają często ukryte, wymagają odnalezienia, niekiedy wyłożone są kawa na ławę, a czasami znów przypominają partię szachów albo rozgrywkę pokerową. […] Albo podstęp oszusta, który coś obiecuje i nie dotrzymuje słowa lub też dostarcza niewłaściwy produkt, albo to, czego wcale nie obiecywał, bądź wreszcie poprzestaje na niespełnionej obietnicy”.
W Opowieść się rozpoczyna analizuje Oz dziesięć powieści i opowiadań, z których część to utwory już klasyczne, powszechnie znane (Nos Gogola, Lekarz wiejski Kafki, Skrzypce Rotszylda Czechowa czy świetne opowiadanie Nikt nie powiedział słowa amerykańskiego prozaika Raymonda Carvera, pisarza w Polsce niestety wciąż mało znanego), a część to dzieła twórców nietłumaczonych na język polski, najczęściej pochodzących z ojczystego kraju Oza (U zarania jej życia Agnona, Osobisty, bardzo lękliwy leopard Shabtaia czy La Storia Elsy Morante). Co ciekawe, Oz analizuje w większości przypadków całe utwory, nie ogranicza się do pierwszego czy kilku pierwszych zdań. Od „rozpoczęcia opowieści” oczywiście w każdej ze swoich analiz wychodzi, streszcza również, na ile to konieczne, fabuły omawianych przez siebie utworów, przygląda się bliżej zastosowanym „kontraktom wstępnym” (czasami doszukując się kilku w jednym utworze, czasami dekonstruując pisarskie zabiegi) i, co chyba w książce Oza najciekawsze, skrupulatnie i drobiazgowo „rozkłada” poszczególne dzieła.
Daleko jednak Ozowi do bezduszności i zimnokrwistości niektórych akademików czy literaturoznawców (zresztą i im poświęca izraelski pisarz odrobinę miejsca: „do znudzenia analizują wszystko – techniki, motywy tematyczne, oksymorony i metonimie, alegorie i konotacje, ukryte aluzje judaistyczne, klucze psychologiczne i socjologiczne konteksty, archetypy i idee tragizmu, i co tam jeszcze. Tyle że wyłączają z tych rozważań przyjemność lektury tak dokładnie, że zapamiętujemy na całe życie, iż literatura to nie zabawa, życie natomiast, ogólnie biorąc, nie jest piknikiem”). Oz jest nie tyle rozkładającym na czynniki pierwsze laboratoryjnym literaturoznawcą, co raczej troskliwym, a przy tym niezwykle utalentowanym, wyczulonym na szczegół, drobiazgowym i inteligentnym czytelnikiem. Bo to, co dla Oza w literaturze najważniejsze to, jak już wiemy, przyjemność lektury, „zabawa w lekturę”.
Dawno nie czytałem tak mądrych i tak wciągających szkiców poświęconych literaturze. Nigdy też nie pomyślałbym, że książka taka wyjść mogła spod ręki pisarza, a nie wykształconego w swoim fachu literaturoznawcy czy krytyka literackiego. Po lekturze Opowieść się rozpoczyna szczerze muszę się przyznać, że dużym dylematem jest rozstrzygnięcie kwestii, czy Amos Oz jest lepszym prozaikiem czy czytelnikiem.
Grzegorz Wysocki
Amos Oz, Opowieść się rozpoczyna, tłum. Wacław Sadkowski, Prószyński i S-ka 2004.