Kultura

Lekcja Kereta

Ostatnia aktualizacja: 11.12.2007 10:13
Etgarowi Keretowi udało się w Rurach coś, co stanowi podstawę sztuki mierzącej się z „piekłem współczesnym” – mianowicie „rozbrojenie” rzeczywistości.

Nieprzypadkowo przywołuję termin budzący skojarzenia militarne, bo też na pierwszy plan w omawianym zbiorze opowiadań wysuwają się właśnie te teksty, w których Keret zmaga się z „demonami wojny”, skoszarowania, wreszcie ogólnonarodowej wojennej obsesji. Podobnie nieprzypadkowe jest skojarzenie współczesności i piekła. W opowiadaniach izraelskiego pisarza pozornie banalne wydarzenia (takie jak choćby – kilka razy pojawiające się w Rurach – czekanie na autobus) przeplatają się z groteskowymi wizjami zaświatów, częściej jednak piekielnych.

Problem w tym, że w opowiastkach (głównie kilkustronicowych) Kereta granica między codziennością a piekłem jest dość trudno uchwytna – rzeczywistość jest w tych tekstach nieoczywista, podszyta szaleństwem i dość mrocznym absurdem, przed którymi jedyną – nomen omen – „bronią” pozostaje śmiech. Demaskatorska siła opowiadań Kereta prawdopodobnie bierze się właśnie ze współistnienia na jednej płaszczyźnie bardzo skrajnych wartości estetycznych, a wyrazistość napięć między nimi podkreślają kolejne zestawienia: sentymentalnie pokazane dzieciństwo pojawia się obok obrazów patologii rodzinnej, beztroska życia szkolnego zestawiona zostaje z drążącą je podskórnie i podsycaną przez „świat dorosłych” agresją.

Rzecz charakterystyczna, Keret nie zdobywa się właściwie na ton „serio”, w efekcie podczas lektury Rur trudno powstrzymać się od śmiechu. Tym bardziej, że jest to śmiech niejako wpisany w poetykę opowiadań autora 8% z niczego; pojawia się on jako znaczący kontrapunkt, a ostatecznie – jako jedyna obrona przed niepojętą rzeczywistością. Widoczne jest to zwłaszcza w „militarnych” partiach Rur: „trzymający w napięciu” opis oblężenia oddziału wojskowego zostaje unieważniony finałem – ujawnieniem atakujących placówkę zajęcy (Kochi). Kolejny przykład: „oburzająca” relacja z patrolu, podczas którego żołnierze izraelscy bez konkretnego celu przejeżdżają Araba, kończy się opisem składania skóry arabskiego partyzanta, z której wypatroszono „wrogie” ulotki, amunicję, zatrute cukierki (Nie-ludzie). Śmiech w obliczu zasad życia wojskowego pojawia się także na poziomie fabuły (Folia), częściej jednak strategia Kereta opiera się na doprowadzeniu do absurdu pewnych przekonań i kontynuowaniu – już z pomocą wyobraźni uwolnionej z rygorów prawdopodobieństwa – kreacji rzeczywistości. W efekcie możliwe stają się sytuacje, w których obsesyjny lęk przed wrogiem doprowadza agenta Mosadu do ujęcia samego siebie jako przestępcy (Jordan), ale i realna okazuje się zmiana rzeczywistości pod wpływem języka reklamy (Za jedyne 19,99 szekli).

Śmiech, wyobraźnia i absurd chronią opowiadania Kereta przed ograniczeniami „zaangażowanego” modelu uprawiania literatury (bo sytuują Rury po stronie „literackości”), a przy tym – nie relatywizują przywoływanych przez autora problemów społecznych. Ot, chociażby mechanizmów powstawania rasistowskiej wizji świata, które Keret pokazuje bardzo przekornie, bo na przykładzie nacjonalizmu społeczeństwa izraelskiego (Arab z wąsami, Arkadij Hilve jedzie piątką): „Do autobusu wsiadł Arab z wąsami. Nawet gdyby nie było w nim nic arabskiego, nawet jakby wcale nie był Arabem, od razu mógłbyś to poznać po wąsach. Włosy z wąsów Arabów kierują się zawsze w dół, podczas gdy włosy z wąsów normalnych ludzi kierują się przeważnie na boki” (s. 82). Podobny sprzeciw kieruje Keret wobec uroszczeń „zmilitaryzowanej” wizji świata, w której każdy Izraelczyk (starzec, dziecko) może stać się w oczach patrolu arabskiego „żołnierzem” (Literatura hebrajska). Znamienne jednak, że dla Kereta agresja czai się wszędzie – kierują nią się dzieci karmione w szkole językiem wojennym (Dziewięćdziesiąty), ale poddaje jej się również zdecydowany obrońca życia prywatnego przed żywiołem polityki (Bez polityki).
 
Zwłaszcza na to ostatnie opowiadanie warto zwrócić uwagę w kontekście polityczności literatury Kereta, podkreśla ono bowiem inną drogę radzenia sobie z zawłaszczeniem przestrzeni prywatnej przez publiczną – drogę śmiechu! Ostatecznie bowiem nie ten, który zabija w imię prywatności (właściciel lokalu zakazujący rozmów o polityce), odnosi zwycięstwo w sporze między indywidualistyczną a „koszarowo-nacjonalistyczną” koncepcją społeczeństwa, ale ten, który – jak autor Rur – za pomocą groteski i wyobraźni tworzy margines swobody i niezależności. A jeśli Keretowi udaje się zająć pozycję „poza”, to nie sposób w lekturze Rur pominąć tych tekstów, które z uwagi na temat (związki, rytuały rodzinne czy szkolne) i mniej widowiskową grę wyobraźni słabiej narzucają się uwadze czytającego. Tymczasem także w tych opowiadaniach, bardziej sentymentalnych, ukrył Keret spory ładunek diagnozy społecznej i – egzystencjalnej, a czasem po prostu bardzo udanego humoru (Tajemnica zaginięcia Alona Szemesza). W gruncie rzeczy bowiem w całym tomie pobrzmiewa bardzo silna pochwała „normalności”, w imię której Keret deheroizuje języki oficjalne i ideologiczne (Niekompletny seder).

Na koniec warto przywołać jedną z takich właśnie, pozornie mniej znaczących w zbiorze historii – tekst Noc, kiedy umarły autobusy. Opisowi masakry dokonanej na miejskich autobusach towarzyszy zgoła odmienna aktywność narratora, który w dziurkach na bilecie miesięcznym chce zobaczyć... coś więcej, niż same tylko otwory. Tymczasem, jak obwieszcza w ostatnim zdaniu Nocy..., „dziurki na bilecie w mojej kieszeni dalej wyglądały jak najzwyklejsze dziurki” (s. 123). Sugestia, by absurdalne historie Kereta czytać jakby traktowały o czymś całkiem realnym? Apel, by w procesie poznawczym być krytycznym wobec wszelkich ideologicznych i kulturowych naleciałości? A może po prostu przestroga przed zbyt głęboko i nachalnie interpretującym Rury recenzentem? W końcu czym innym jest krytyka, jeśli nie agresywnym „koszarowaniem” tekstu w siatce kategorii i pomysłów interpretacyjnych? Jeśli śmiech autora sięga także poziomu lektury, znaczy to mniej więcej tyle, że Keretowi udało się na moment „uchylić” uzurpację języków i ideologii. Co jest cechą bardzo dobrej literatury krytycznej wobec rzeczywistości.

Wojciech Rusinek

Etgar Keret, Rury, przeł. Agnieszka Maciejowska, Wydawnictwo W.A.B., Warszawa 2007.

Patronat: Program 3 Polskiego Radia

www.narodoweczytanie.polskieradio.pl
Cichociemni
Czytaj także

Etgar Keret - Rury

Ostatnia aktualizacja: 16.10.2007 17:11
Kobieta, przyklejona stopami do sufitu; agent Mosadu, który łapie sam siebie; dziewczyna niezdolna do wyznania miłości; anioły grające ze sobą w kulki; tytułowe rury - prawdziwy miszmasz - oto obrazki z opowiadań pisarza...
rozwiń zwiń