Teatr absurdu to nurt w dramaturgii, który pojawił się po drugiej wojnie światowej i w dużej mierze ukształtował współczesną scenę teatralną. Sztuki absurdalne pisali bowiem tak wielcy autorzy, jak: Sławomir Mrożek, Tadeusz Różewicz, Samuel Beckett, Eugène Ionesco, Friedrich Dürrenmatt i Harold Pinter.
Audycja "Słowa po zmroku" w Dwójce powstała z okazji przypadającej 10 października 80-tej rocznicy urodzin laureata literackiej Nagrody Nobla Harolda Pintera.
- Harold Pinter od początku był tak oryginalny, że natychmiast próbowano go jakoś określić. Najpierw nazwano go młodym gniewnym, co było bez sensu, bo to jest kompletnie inna poetyka. Niby to, co stworzył, jest realistyczne, ale gdzieś tam są szczeliny, przez które wpada zupełnie inna rzeczywistość. Jest w jego sztukach coś dziwnego, coś niebezpiecznego, coś niezrozumiałego, tak jak u Franza Kafki - mówi krytyk teatralny Janusz Majcherek.
W późniejszych dramatach Harold Pinter zajmował się badaniem sił, które nami sterują, walką o dominację, zaczął drążyć procesy funkcjonowania pamięci i świadomości.
- Absurdaliści byli bardzo wyczuleni na język. To język prowadzi ludzi do nieporozumień, czasami wbrew ich woli. Najlepiej byłoby milczeć, ale nie da się milczeć w teatrze. Na scenie używa się więc sfałszowanego języka - mówi krytyk teatralny Tadeusz Nyczek.
Teatr absurdu z oczywistych względów bardzo dobrze odbierany był przez publiczność w Polsce Ludowej. Teraz tego typu sztuki pojawiają się trochę rzadziej, ale pojęcie absurdu ze sceny nigdy nie zniknie.
- Dramaturdzy dotknęli bardzo ważnego punktu w kondycji ludzkiej - tego, że potrafimy być dla siebie niepojęci - tłumaczy Tadeusz Nyczek.
O absurdzie w teatrze w audycji "Słowa po zmroku" opowiadali Erwin Axer, Józef Leszek Krakowiak, Janusz Majcherek, Tadeusz Nyczek i Jarosław Gajewski. Rozmowę z nimi poprowadziła Justyna Mazur.
(usc)