Kultura

Zmagania z dramatem!

Ostatnia aktualizacja: 01.04.2011 09:30
Goście "Sezonu na Dwójkę" jednogłośnie stwierdzili, że coraz częściej reżyserom brakuje świeżych pomysłów, na wystawianie klasyki dramatu.
Audio

W "Sezonie na Dwójkę" goście Tomasza Mościckiego – krytycy Hanna Baltyn, Jacek Wakar i Przemysław Skrzydelski rozmawiali o ostatnich premierach teatralnych i sytuacji w polskich teatrach.

Nasi goście byli zgodni, że ostatnio na wystawianie klasyki dramatu brakuje świeżych pomysłów. Nie zachwyciła ich monumentalna opowieść "Lorenzaccia" Alfreda de Musseta w reżyserii Jacques'a Lassalle'a w Teatrze Narodowym w Warszawie. W tej tragikomicznej historii bohater pragnie uwolnić Florencję od księcia-tyrana. Francuski Wallenrod najpierw musi się jednak upodlić, aby  zdobyć zaufanie władcy i stać się wspólnikiem jego łajdactw. Jest to trzecie, po "Tartuffie" i "Umowie", przedstawienie francuskiej klasyki wyreżyserowane w Teatrze Narodowym przez Jacques'a Lassalle'a. - Jest to klasyczna lesedrama czyli coś, do czytania, tak zwana kobyła historyczna. Takie teksty jest bardzo trudno zaadoptować, tak aby nie było nudno, a jednocześnie żeby zachować ciągłość akcji – powiedziała Hanna Baltyn. Przemysław Skrzydelski dodał, że to świetnie, że taka klasyka wkracza co jakiś czas na sceny polskich teatrów, ale szkoda, że realizatorzy nie dążą wystarczająco do przekroczenia sztywnych ram konwencji.

Nieudaną próba zmierzenia się z tradycją był według naszych gości również spektakl "Nowy Don Kichot", powstałego z adaptacji wielu sztuk Aleksandra Fredry w Teatrze im.Wilama Horzycy w Toruniu. To opowieść o życiu mężczyzny, który szuka prawdziwej, idealnej miłości. W trakcie poszukiwań poznajemy ludzi, z którymi przyszło mu się zetknąć, przede wszystkim kobiety - obiekty jego westchnień. Tomasz Mościcki ubolewał, że cała intryga jest mocno nieczytelna dla widza, Przemysławowi Skrzydelskiemu nie podobało się, że przedstawienie jest na wskroś przestarzałe, w pełni zamknięte w swej klasyczności i retoryczności. Hanna Baltyn z kolei zwróciła uwagę, że pewne dramaty Fredry nie są po prostu dobrym materiałem na spektakl  i że to w wyborze tekstu tkwi błąd reżysera.

Niestety o przedstawieniach, które bardziej twórczo podchodzą do literackiej tradycji, krytycy również nie mieli najlepszego zdania. Hanna Bałtyn nie ceni realizację spektaklu Teatru Polskiego - "Polacy", ale szanuje odwagę pomysłu. Przedstawienie jest dwugłosem złożonym z "Dzienników" Witolda Gombrowicza oraz tekstów homilii i wystąpień publicznych kardynała Stefana Wyszyńskiego. Jej zdaniem reżyser Gabriel Gietzky ciekawie zestawia powagę z bufonadą, a skromność z egocentryzmem. Jednak Jackowi Wakarowi właśnie sam pomysł nie przypadł do gustu. - Zestawianie świetnych tekstów Gombrowicza z testami Wyszyńskiego wyrządzają krzywdę temu drugiemu autorowi, którego ceni się za inne rzeczy niż walory literackie – skwitował krytyk.

Scena
Scena ze spektaklu "Kompleks Portnoya" Teatru Konsekwentnego.

 

Na liście sukcesów teatralnych polskich scen w ostatnich miesiącach nasi goście umieścili spektakl Teatru na Woli - "Amazonia" reżyserowanego przez Agnieszkę Glińską. To komedia o zderzeniu marzeń z rzeczywistością, rozgrywająca się w środowisku artystów, w którym bohaterowie uciekają w świat pieniądza i konsumpcji lub artystycznego radykalizmu i szaleństwa. Krytycy bardzo wysoko  ocenili także reżyserskie osiągnięcia Aleksandry Popławskiej i Adama Sajnuka. Ich "Kompleks Portnoya" zrealizowany na motywach książki Philipa Rotha jest w ich opinii przedstawieniem, w którym daje się wyczuć świeżość konceptu w prezentowaniu tekstów dobrze już znanych, wręcz kultowych.

Audycję przygotował Tomasz Mościcki.

Aby dowiedzieć się więcej, kliknij ikonę dźwięku w boksie Posłuchja po prawej stronie.

www.narodoweczytanie.polskieradio.pl
Cichociemni
Czytaj także

Czarne chmury zawisły nad Teatrem Telewizji

Ostatnia aktualizacja: 04.01.2011 13:26
Spektakl Teatru Telewizji - przez wiele lat ten program był dla wielu Polaków wielkim świętem. Dlaczego w ostatnim czasie ta ważna instytucja zepchnięta została na margines?
rozwiń zwiń