Autor: Dzennet Poltorzycka
Dzisiejszy dzien uplywa w rodzinie Matysiaków pod znakiem radosnego oczekiwania i goraczkowych przygotowan. To wlasnie dzis maja wrócic do Warszawy Dorota wraz Gienkiem, po których wyjechali juz na Dworzec Centralny Piotrek i Justyna. W domu zostala natomiast Wisia, która wraz z pomagajaca jej Lusia uwija sie jak w ukropie, by zdazyc z przygotowaniem uroczystego obiadu na czesc powracajacego rekonwalescenta. Kobiety koncza wlasnie przygotowywac pomidorówke, oczywiscie wedlug sprawdzonego sposobu Matysiakowej, jednoczesnie dogladajac sprzatajaca pokój dozorczynie Lole. Panie umilaja sobie wypelnianie swoich kuchennych obowiazków rozmowa o gustach kulinarnych. Wisia wspomina smaczna kuchnie swojej tesciowej - Heleny Matysiakowej, a takze niezapomniane zupy jej siostry - Rozalki Kotlarzowej (matki Zosi i Zygmunta), które stanowily prawdziwe dziela sztuki kulinarnej. Wreszcie, gdy zupa jest juz gotowa, kobiety przenosza sie do wysprzatanego juz pokoju, by nakryc do stolu. Czas bowiem nagli, gdyz jak informuje przez telefon Piotrek, pociag z Gienkami wjezdza wlasnie na dworzec. Przygotowania przerywa na chwile przyjscie nieoczekiwanego goscia. To Antoni Borkiewicz, który równiez postanowil przywitac dawno niewidzianego kuzyna. Na razie opowiada jednak o swoich klopotach z zamiana mieszkania, by wreszcie móc zamieszkac bez towarzystwa obmierzlej synowej. Jest tez zniesmaczony niespodziewanym spotkaniem, jakie dane mu bylo przezyc w drodze na Powisle. Natknal sie bowiem na pania Zuzanne, która napadla na Bogu ducha winnego Antka, glosno skarzac sie na jej wspólpracownika Marcina. Jest on, jak wiadomo, gejem, co dla samej Zuzanny stanowi problem nie do pokonania, z czym zreszta absolutnie sie nie kryje, glosno nazywajac go „dewiantem”. Lusia twardo staje po stronie Marcina, gdyz uwaza, ze jak kazdy czlowiek zasluguje on na akceptacje i szacunek. Liczy, ze moze udalo by sie znalezc dla niego jakies zajecie przy planowanym przedsiewzieciu Gienka i Stefana Raczki, co pozwolilo by go uchronic przed karygodnym zachowaniem jego watpliwej kolezanki. Rozmowa schodzi na tematy zwiazane z nowo wybranymi wladzami samorzadowymi. Tu zona Piotrka skarzy sie na nieudolnosc strazników miejskich, którzy nie dosc ze cala swoja aktywnosc skupiaja na sprawach o niskiej spolecznej szkodliwosci, to jeszcze w dodatku swoim aroganckim zachowaniem moga przyczyniac sie do demoralizacji mlodziezy. Rozmowe przerywa wejscie Danusi, która przyniosla wlasnie wino do obiadu oraz piekny bukiet kwiatów. Jak sie po chwili okazuje, kwiaty te przeslane zostaly przez uczniów Doroty, w celu powitania w Warszawie swojej pani profesor. Dzwiek nadjezdzajacego samochodu oznacza przyjazd Gienków do domu. Juz po chwili w mieszkaniu na górze zjawia sie Piotrek. Zapowiada jednak stanowczo, ze ojciec jest bardzo zmeczony podróza i o zadnych rodzinnych spotkaniach nie moze byc teraz mowy. Jedyne, czego Gienkowi w tej chwili potrzeba to wygodne lózko i odrobina swietego spokoju. Goscie sa zawiedzeni, a juz najbardziej sama Wisia. Czy to oznacza, ze wszystkie jej przygotowania maja sie teraz zmarnowac?