Polacy wysoko skakać potrafią. Wojciechowski (CWZS Zawisza Bydgoszcz) wie nawet, jak zdobywa się złoto mistrzostw świata. Wywalczył je cztery lata temu w Daegu. Nikt wówczas na niego nie stawiał. Teraz jest podobnie, a zawody znowu odbywają się w Azji.
Przez te cztery lata jednak wiele się w jego życiu zmieniło. Wrócił do trenera Romana Dakiniewicza, musiał zmienić technikę, walczył z kontuzjami. W 2011 roku nie docierało do niego, co właściwie zrobił. Teraz jest już dojrzałym zawodnikiem, który ostrożnie podchodzi do wszelkich prognoz.
Pekin 2015
- Mam nadzieję, że jestem na tyle dobrze przygotowany, że uda się poprawić rekord Polski. Oby tak się stało - powiedział mistrz kraju.
Rekord Polski należy do niego i wynosi 5,91. Jeśli osiągnie lepszy rezultat, w Pekinie może walczyć nawet o złoto. Choć to powinno być zarezerwowane dla Renaud Lavillenie. Francuz nie tylko jest rekordzistą świata, ale też jako jedyny w tym sezonie przekroczył granicę 6 metrów (6,05). Problem jest w tym, że wybitnie nie leżą mu mistrzostwa globu. Jeszcze ani razu nie udało mu się wrócić z tej imprezy ze złotem, mimo że przynajmniej w trzech ostatnich edycjach to on jechał z najlepszym wynikiem sezonu.
- W tym sezonie Renaud już przegrywał i wcale nie jest powiedziane, że w Pekinie znowu tak się nie stanie. Nie można tego wykluczyć. Ja przyjechałem z jednym zamiarem. Chcę znowu stanąć na najwyższym stopniu podium. Nic innego mnie nie interesuje. Szkoda pokonywać taki kawał drogi i walczyć tylko o finał. Przyjechałem walczyć o medal i wiem, że mnie na to stać - powiedział ambitnie Wojciechowski.
Nie zastanawia się nad rywalami. Nie chce mówić, kto może stanąć mu na drodze po medal. - Nigdy nie jadę na zawody, by walczyć z rywalami. Mnie radują udane skoki i przyjechałem po to, by je oddawać - zaznaczył.
bor