W poniedziałek Paweł Fajdek szczerze mowił o tym, że występ w Pekinie był dla niego wyjątkowo wyczerpujący.
- Dzisiaj jednak jest najgorszy dzień, jeśli chodzi o samopoczucie w roku. Wszystko mnie boli. To pewnie kwestia wysiłku, długiej nocy i małej ilości snu. Od stycznia mam też problemy z barkiem. Na tyle sobie z nim poradziłem, że nie przeszkadza mi to rzucać poza granicę 80 metrów. Po sezonie zrobię dokładne badania i zobaczymy, co tam się dzieje. W ostatnich latach tych problemów było jednak sporo więcej - przyznał.
Dodatkowo polski mistrz został osaczony przez chińskich kibiców, kiedy chciał wydostać się ze stadionu.
Zostałem osaczony przez Chińczyków. Złapali mnie za ręce, jeden za nogę. Byłem w szoku. Powiedzieli, że jak nie zrobię sobie z nimi zdjęcia, to mnie nie puszczą. Wymachiwali telefonami. To było straszne. Nie wiedziałem, czego mogę się po nich spodziewać. Zwłaszcza, że jeden chłopak, który trzymał mnie za rękę ważył, jakieś 160 kg – opowiadał złoty medalista.
Nie był to jednak koniec kłopotów Fajdka. We wtorek w mediach pojawiły się doniesienia, że mistrz miał zgubić swój złoty medal. Była to jedna z wersji tego zdarzenia, pojawiały się też inne, a każda prześcigała się w domysłach co do tego, w jaki sposób doszło do utraty cennego krążka, włączając to taką, w której miał... zapłacić nim za kurs taksówką.
Te informacje zdementował w rozmowie menedżer polskiego mistrza świata, Czesław Zapała.
- To jakaś bzdura, Paweł może wypił butelkę piwa, ale nie był pijany. Myślał, że schował medal do plecaka, a widocznie zostawił gdzieś na siedzeniu taksówki - zaznaczył Zapała. Dodał, że krążek udało się odzyskać.
Źródło:Press Focus/x-news
Pod wieczór do całej sytuacji odniósł się sam Fajdek, który był już zirytowany sensacjami, które nie miały związku z jego sportowym wyczynem.
Drodzy czytelnicy tego posta :) na wstępie zaznaczę, że nie można zgubić rzeczy o której wiemy gdzie się znajduje ;)...
Posted by Paweł Fajdek on 25 sierpnia 2015
ps