Około godz. 10 przed gmachem Komitetu Wojewódzkiego PZPR przebywało już blisko 6 tysięcy demonstrantów. Część z nich przyjechała na wózkach akumulatorowych, które zostały udekorowane biało-czerwonymi flagami. Domagano się rozmowy z I sekretarzem KW Januszem Prokopiakiem, który zaproponował wyłonienie delegacji, na co z kolei nie przystali protestujący.
W tym samym czasie władze zdecydowały się na wysłanie do Radomia oddziałów ZOMO z Golędzinowa i milicji z Łodzi, Kielc i Lublina, a także słuchaczy Wyższej Szkoły Oficerskiej MO ze Szczytna. Zanim wsparcie siłowe dotarło do Radomia, po godzinie 12 protestujący wkroczyli do siedziby Komitetu Wojewódzkiego, z którego uciekli partyjni funkcjonariusze.
Z bufetu komitetu wyrzucano na ulicę towary niedostępne na rynku dla zwykłych ludzi - szynki, balerony i inne luksusowe towary. Rozpoczęło się demolowanie budynku, przez okna poleciały telewizory, meble i dywany. W końcu budynek KW został podpalony, ale do dziś nie ma pewności, czy zrobili to protestujący, chuligani, czy pracownicy odpowiednich służb. Faktem jest, że na ulicach Radomia pojawiły się grupy cywilów, którzy przez kilka godzin wybijali szyby w sklepach, przy czym nie byli przez nikogo niepokojeni i sami nic z tych sklepów nie zabierali.
Około godz. 14.30 do akcji wkroczyło ZOMO, na ulicach Radomia rozpoczęły się walki. Przy pomocy pałek, gazów łzawiących i armatek wodnych rozpraszano demonstrujących. W odpowiedzi w stronę funkcjonariuszy poleciały kamienie i butelki z benzyną. Pojawiły się barykady. Spalono samochody znajdujące się na dziedzińcu KW, podpalono gmach Urzędu Wojewódzkiego i Biuro Paszportów KW MO. Nad miastem krążyły helikoptery, z których filmowano demonstrantów, a wmieszani w tłum tajniacy robili zdjęcia protestującym.
Poza Radomiem doszło do robotniczych protestów w Płocku i w Ursusie, gdzie robotnicy zablokowali trasę kolejową Warszawa – Poznań. W tych dwóch miastach siły porządkowe przystąpiły do akcji dopiero, gdy ludzie rozchodzili się do domów. Dlatego nie doszło tam do regularnych walk ulicznych.
Według danych KC PZPR 25 czerwca strajki miały miejsce w 97 zakładach na terenie całego kraju i wzięło w nich udział 55 tysięcy osób. Tego samego dnia wieczorem premier Piotr Jaroszewicz oświadczył w telewizji, że po konsultacjach społecznych i zgłoszeniu wielu propozycji, rząd wycofał się z podwyżek.
(pd)