Polska Marynarka w II Wojnie Światowej

Dieppe – udawana inwazja

Ostatnia aktualizacja: 16.06.2017 06:00
- Krytycy Churchilla twierdzili, że celowo poświęcił życie kilku tysięcy żołnierzy, by dowieść Stalinowi i Rooseveltowi, że prawdziwy desant nie jest jeszcze możliwy – mówił dr Janusz Osica o lądowaniu pod Dieppe na antenie Polskiego Radia.
Audio
  • Drugi front - audycja Andrzeja Sowy z cyklu "Dźwiękowy przewodnik po historii najnowszej". (PR, 2.03.1998)
Porzucony aliancki sprzęt pod Dieppe
Porzucony aliancki sprzęt pod DieppeFoto: Bundesarchiv/wikimedia commons/dp

19 sierpnia 1942 alianci przeprowadzili rajd na portowe miasto Dieppe w północnej Francji. Operacja szybko przeobraziła się w tragedię

Przyczyny

Agresja Niemiec na Związek Radziecki w 1941 roku przerzuciła główny ciężar prowadzenia wojny w Europie na Armię Czerwoną. Józef Stalin domagał się od zachodnich aliantów jak najszybszego utworzenia drugiego frontu na zachodzie. Także Amerykanie, zaangażowani w wojnę na Pacyfiku, ponaglali Brytyjczyków w obawie przed tym, że sowiecki dyktator zdoła zawrzeć ugodę z Hitlerem.

Winston Churchill wiedział jednak, że desant nie jest możliwy. Brakowało odpowiedniego sprzętu i doświadczenia w przeprowadzaniu podobnych operacji na tak szeroko zakrojoną skalę. Wilcze stada na Atlantyku skutecznie ograniczały możliwość przerzucenia sił inwazyjnych do Wielkiej Brytanii.

Rzeź

Słowa nie wystarczyły, potrzebny był dowód. Tak zrodziła się koncepcja rajdu na północ Francji. Na miejsce akcji wybrano port Dieppe. Akcja miała dwa cele: pokazanie Stalinowi, że do otwarcia drugiego frontu jeszcze daleko i zdobycie doświadczenia na przyszłość.

Siły inwazyjne liczyły ponad siedem tysięcy żołnierzy, głównie Kanadyjczyków. Akcję osłaniały samoloty, w tym dwa polskie dywizjony bombowe, oraz okręty. Przeprowadzone zbyt małymi siłami lądowanie szybko zmieniło się w rzeź żołnierzy. Ponad połowa biorących udział w lądowaniu żołnierzy zginęła lub dostała się do niewoli, alianci stracili też kilkadziesiąt samolotów i niszczyciel. Niemieccy specjaliści od propagandy mieli co świętować.

Akcja "Ślązaka"

Jednym z okrętów osłaniających lądowanie był polski niszczyciel ORP „Ślązak”. Jednostka wsławiła się skutecznym ostrzałem samolotów nieprzyjaciela, jednak najważniejszym epizodem jej udziału w lądowaniu był… akt niesubordynacji. Dowódca niszczyciela, kmdr Romuald Nałęcz-Tymiński widząc, że okręt, którym mieli ewakuować się Kanadyjczycy został ostrzelany i idzie na dno, zdecydował się złamać rozkaz i pod ostrzałem artylerii wroga popłynąć na pomoc aliantom. „Ślązak” uratował tego dnia blisko stu kanadyjskich żołnierzy.

bm

Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy, możesz być pierwszy!
aby dodać komentarz
brak