Paweł Fajdek nie miał żadnych problemów z dostaniem się do finału lekkoatletycznych mistrzostw świata w rzucie młotem. - Nie wyobrażam sobie powrotu z Londynu bez złotego medalu - powiedział po konkurskie polski młociarz.
Paweł Fajdek i Wojciech Nowicki szybko załatwili sprawy w eliminacjach
Polak, który spalił wszystkie próby podczas olimpijskiego konkursu w Rio de Janeiro tym razem poradził sobie z presją faworyta znacznie lepiej.
- Dobrze wiemy, jak było rok temu. W tym sezonie jest nowy rozdział. Londyn odczarowany. Kwalifikacje przebrnąłem, więc jest nieźle. Zostało teraz się wysuszyć, zrobić trening i w piątek przyjechać na finał. Deszcz mi nie przeszkadzał, bo to koło jest super. W takim mokrym kole, jak tu jest, można bić rekordy świata. Jest bardzo szybkie, a przy tym trzyma. To rzadko się spotyka. Oczywiście jak jest suche, to jest trochę wolne, ale na takich też rzucam. W ogóle się tym nie przejmuję. Kwestia tylko tego, jak potoczy się konkurs - podsumował eliminacje Paweł Fajdek.
Nic dziwnego, że Polak liczy na wielką rywalizację w finale.
- To będzie całkowicie inny konkurs. Nie ma minimów. Każdy będzie rzucał na sto procent. Kwestia, kto pierwszy zbliży się do granicy 80 metrów. Jednych to pobudzi, a drugich usztywni i konkurs się zacznie. Przy suchym kole i osobach, które rzucają siłowo może być ciekawie, nie poślizgną się i mogą być fajne wyniki. Jestem w finale i wiem, że już sobie poradzę. Uwielbiam rozgrywki o medale. Teraz tylko bez horroru dostać się do ósemki i spokojnie do samego końca rzucać jako ostatni - dodał obrońca mistrzowskiego tytułu z Pekinu 2015 i Moskwy 2013.
Finał zaplanowany jest na piątek na godz. 21.30 czasu polskiego. Polscy młociarze powalczą przynajmniej o wyrównanie osiągnięć naszych zawodniczek w londyńskich zawodach. Triumfowała w nich Anita Włodarczyk, a trzecia była Malwina Kopron.
tok, polskieradio.pl