Poza podium, na piątym miejscu uplasował się główny faworyt rywalizacji, Francuz Martin Fourcade. Najlepszy z Polaków, Grzegorz Guzik był 33.
Fourcade, jeden z najbardziej utytułowanych biathlonistów ostatnich lat, medal "zostawił" na strzelnicy. Prowadził zdecydowanie do czwartej na niej wizyty. Wtedy spudłował dwa razy i już było wiadomo, że na pewno nie wygra.
Do ostatnich chwil czekał na ostateczne rozstrzygnięcia, ale znakomicie spisał się Fak i "strącił" go z podium. Tym samym Fourcade nie został pierwszym francuskim sportowcem z czterema olimpijskimi złotymi medalami.
Emocjonalnie zareagował Boe, który długo płakał w objęciach starszego brata Tarjei, po tym jak się okazało, że żaden z rywali nie zdoła go już wyprzedzić.
- To najwspanialszy dzień w moim życiu. Jestem szczęściarzem, że mogłem to przeżyć. To jest wyjątkowe, złoty medal olimpijski był moim marzeniem - powiedział Boe na antenie telewizji Eurosport.
Norweg doskonale spisał się przede wszystkim biegowo, bo na strzelnicy miał dwa pudła i doliczono mu dwie karne minuty.
- Miałem świetny dzień. Dopisało mi trochę szczęście, ale to również kwestia umiejętności. Miałem wewnętrzne pragnienie, aby to osiągnąć i to niesamowite, że się spełniło - podkreślił Boe.
Bliski drugiego medalu w Pjongczangu był Szwed Sebastian Samuelsson, który w poniedziałek zajął drugie miejsce w biegu na dochodzenie na 12,5 km. Raz spudłował i do brązu zabrakło mu 15 sekund. Medalu pozbawił go Austriak Landertinger, który na strzelnicy był bezbłędny.
Guzik dwa razy się pomylił w strzelaniu i do zwycięzcy stracił 3.48,0. Drugi z Polaków Andrzej Nędza-Kubiniec pięć razy pudłował i ze stratą 7.36,1 został sklasyfikowany na 79. pozycji. Startowało 86 zawodników.
pm