W radiowej, dziennikarskiej i muzycznej rzeczywistości. I nie widzę potrzeby, żeby na siłę udawać nieobecność wszystkiego, co się pod tym słowem kryje.
Bo spinki są różne. Pozytywne i negatywne. Większe i mniejsze. Z tą lub tamtą osobą, z adrenaliną lub hydroksyzyną w tle. W każdym razie – są i tworzą integralną część rzeczywistości. Również tej muzycznej. Również tej związanej z Męskim Graniem.
Spinka anno domini 2018. Na czym polega? O, właśnie... Teraz sam sobie zadałem trudne pytanie. I jak z tego wybrnąć? Przecież to nie jest materia do opisania w jednym zdaniu... Dobra, próbuję.
Polega (ta spinka) między innymi na świadomości, z jaką wyruszam na tegoroczne Męskie Granie. To mniej więcej tak, jakby być rodzicem i któregoś dnia zdać sobie nagle sprawę z faktu, że twoje dziecko urosło w ponadnormatywnym tempie. Wydawało ci się, że ten wzrost jest pod twoją kontrolą, aż tu nagle... Budzisz się pewnego ranka i latorośl wydaje ci się dziwnie za duża. Ciuchy, słownictwo, obyczaje – wszystko staje się inne. Nie masz wyjścia – musisz reagować. I na pewno w ramach tychże reakcji popełnisz jakieś błędy.
Podobnie jest z tą imprezą. Obecna w polskim kalendarzu muzycznym od 2010 roku systematycznie umacniała w nim swoją pozycję, ale dwa-trzy ostatnie lata to już zdecydowana jazda po bandzie. Zainteresowanie trasą przerosło wszystkich – od Organizatorów, przez Artystów, Managerów i Techników aż po konferansjera. Będzie Wam bardzo łatwo posądzić mnie o postawę z serii "nie wiem, nie rozumiem, zarobiony jestem", ale po raz nie wiadomo który w ostatnich długich tygodniach przyznaję, że nie jestem w stanie kompleksowo wytłumaczyć tak zdecydowanego skoku statusu tych koncertów. Kwestia line-upu? Zdecydowanie. Liderów zespołu Męskie Granie Orkiestra? Zdecydowanie. Wartości artystycznych? Zdecydowanie do kwadratu. "Klimatu"? Jak najbardziej. Ale też czegoś jeszcze. I to jest właśnie owo "coś", co trudno zamknąć klamrą dużych liter i kropek. Fama? Siła "poczty pantoflowej"? Minimalna dawka teorii "must be in"? Co decyduje o tak ogromnym zainteresowaniu tym wydarzeniem? A może potrzeba tutaj pomocy jakiegoś konkretnego think tanku, który byłby w stanie to logicznie wytłumaczyć? Wszak Piotr Rogucki podczas naszej ostatniej rozmowy bez zbędnych ceregieli określił Męskie Granie mianem "ruchu społecznego". Może przesadził, ale z drugiej strony nie prosił o usunięcie tej wypowiedzi.
Tak czy inaczej spinka jest. Bo być musi. Bo trudno bez niej wyobrazić sobie dobrą imprezę z imprezą muzyczną włącznie.
W zapowiedziach ze sceny postaram się nikogo i niczego ważnego nie pominąć. I pamiętać o wszystkich. A zwłaszcza o tych, dla których zabrakło biletów na tegoroczną trasę. Im szczególnie chciałem to zadeklarować. Dołożymy do pieca, Kochani. Dla Was też!
Czekamy na to spotkanie! Widzimy się w poznańskim Parku Cytadela!
Piotr Stelmach – Trójka