Zawodnik udzielił wywiadu pismu "Vanity Fair", w którym poruszył kilka ważnych dla niego kwestii. Część wypowiedzi zaszokowała jednak opinię publiczną nad Sekwaną. Piłkarz w dość ostrych słowach wytłumaczył swoje obecne nastawienie do Francji i jej hymnu. Przyznał również, że nie grał w kadrze ze względów patriotycznych.
Zawodnika zapytano, dlaczego przez osiem lat występów w drużynie narodowej (2007-2015) nie śpiewał francuskiego hymnu.
- Jeżeli wsłuchamy się w (hymnu - przyp. red.) słowa, usłyszymy, że opowiada on o wojnie, a tego nie lubię - bez ogródek przyznał Benzema, który równie niespodziewanie dla francuskich kibiców wypowiedział się na temat swoich motywacji do gry w trójkolorowej koszulce.
- W reprezentacji Francji grałem wyłącznie ze względów sportowych. Moim krajem jest jednak Algieria. Mam 30 lat i jestem ojcem dwójki dzieci. Chciałbym, żeby znały moje nastawienie - zaznaczył zawodnik, którego rodzice pochodzą z tego państwa w północnej Afryce.
Najnowsza deklaracja napastnika może dziwić, gdyż w 2006 roku, gdy zainteresował się nim ówczesny selekcjoner Francuzów Raymond Domenech, nie miał wątpliwości, czy przyjąć powołanie. Mimo, że Algierczycy również widzieli go w swojej kadrze, Benzema jasno zaznaczył, że interesuje go gra dla Francji.
- Algieria, jako kraj moich przodków, zajmuje w moim sercu specjalne miejsce. Zawsze chciałem jednak grać tylko dla Francji - zapewniał wówczas.
Dotąd zawodnik wystąpił we francuskich barwach 87 razy, strzelając 27 goli. Od trzech lat nie był jednak powoływany przez selekcjonera Didiera Deschampsa ze względu na seksaferę, w której szantażował ujawnieniem kompromitujących materiałów wideo swojego kolegę z kadry, Mathieu Valbuenę. Po ujawnieniu skandalu głos zabrały najważniejsze osoby w państwie, a ówczesny premier Manuel Valls przyznał, że reprezentanci kraju powinni być wzorem dla młodzieży, a Benzema nie powinien być powoływany do kadry.
Pochodzącego z Algierii piłkarza zabolały te słowa polityka, o czym wspomniał w wywiadzie.
- Kiedy na mój temat zaczął wypowiadać się premier, to nie miało już nic wspólnego z piłką nożną. Nie powinno się mieszać polityki do sportu - zaznaczył Benzema, który przyznał też, że nie żył w zbyt przyjacielskich relacjach z kolegami z reprezentacji - To nie są moi przyjaciele, a koledzy. Żyjemy z zgodzie, ale nie powiem, że chodzimy wspólnie na obiad - przyznał.
Zupełnie inne nastawienie piłkarz odczuwa do prezydenta swojego klubu Florentino Pereza. Napastnik przyznał, że hiszpański działacz odegrał wielką rolę w jego transferze do Realu z Olympique Lyon w 2009 roku, a także mocno wsparł go po ujawnieniu sprawy z Valbueną.
- Kiedy przyjechał do Lyonu, by mnie pozyskać, byłem szczęśliwy, że spotkałem takiego człowieka, jak on. Zapytał, czy nie chciałbym grać dla Realu? Odpowiedziałem, że tak i nic więcej nie trzeba było dodawać - wspominał okoliczności transferu, stwierdzając, że Perez nadal stanowi dla niego oparcie - Gdy wyszedłem z aresztu po aferze z Valbueną wróciłem do Madrytu bardzo smutny. Perez czekał jednak na mnie i okazał pełne wsparcie. Traktuję go jak członka rodziny - przyznał.
Karim Benzema w obecnym sezonie jest krytykowany przez ekspertów i fanów za kiepską skuteczność. W 38 dotychczasowych meczach, które rozegrał we wszystkich rozgrywkach, napastnik zdobył tylko 9 bramek. Trener Realu - Zinedine Zidane zapewnia jednak, że czuje do Francuza pełne zaufanie i uwzględnia go w planach na kolejne rozgrywki.
pm, Vanity Fair