Genialny początek w wykonaniu Anglików miał otworzyć im drogę do finału. Człowiek, który jeszcze niedawno reprezentację oglądał w telewizji, w piątej minucie meczu podszedł do rzutu wolnego i przymierzył nie do obrony. Kieran Trippier, bo o nim mowa, podczas poprzedniej wielkiej imprezy był rezerwowym Tottenhamu. Przez dwa lata poczynił ogromne postępy, stając się najlepszym bocznym obrońcą Anglii.
Na tym turnieju tylko to potwierdzał, kreując swoim kolegom szanse w ofensywie i zaciekle walcząc ze skrzydłowymi. Bezbłędne wykonanie wolnego dało "Trzem Lwom” prowadzenie już w 5. minucie spotkania.
Piłkarze Anglii dobrze wiedzieli, co zrobić z taką zaliczką. Ustawili szyki obronne, rozbijali ataki Chorwatów bez większych problemów. Piłkarze z Bałkanów grali bez błysku, nie potrafili przyspieszyć w odpowiednim momencie, brakowało im dokładności i pomysłu na rozegranie.
Anglicy skupiali się głównie na kontratakach, próbowali uruchomić szybkim atakiem Sterlinga, ofensywne akcje starał się napędzać Alli. Największe zasługi trzeba jednak oddać formacji defensywnej, która idealnie czytała grę, zawsze była o ułamek sekundy szybsza i unikała poważniejszych błędów.
Podopieczni Garetha Southgate’a mieli sytuacje, by podwyższyć prowadzenie, jednak szans nie wykorzystali Kane i Lingard. Na przerwę schodzili z jednobramkowym prowadzeniem jako drużyna lepsza.
W drugiej połowie niewiele zapowiadało zmiany. Anglicy skupiali się na obronie, urywali cenne sekundy, grali dość asekuracyjnie. Chorwaci potrzebowali impulsu, a ten nastąpił w 68. minucie za sprawą Ivana Perisicia, który wyprzedził obrońcę w polu karnym i w ekwilibrystyczny sposób pokonał Pickforda. "Vatreni” poczuli krew, zaczęli naciskać zdeprymowanych rywali. To była prawdziwa próba charakteru, ale wyspiarzom udało się przetrwać kryzysowy moment, także za sprawą szczęścia. Perisić trafił w słupek, a przy dobitce źle strzelił Rebić.
To potwierdziło, ile w piłce nożnej rozgrywa się w głowie, jak w ciągu jednej akcji można zmienić zespół o 180 stopni, natchnąć go i dodać mu energii. Kiedy wszyscy powoli skreślali Chorwatów, ci znaleźli w sobie dodatkowe pokłady energii.
90 minut nie przyniosło rozstrzygnięcia, zapowiadało się na to, że zobaczymy po raz kolejny rzuty karne. Wtedy do gry wkroczył Mandżukić, który wykorzystał moment nieuwagi angielskiej defensywy i mocnym strzałem pokonał Pickforda.
Anglicy próbowali odwrócić losy meczu, jednak zmiany i próby ataków nie przyniosły skutku. Zwycięstwo wyszarpane w wielkim stylu to największy sukces Chorwatów w historii, Mario Mandżukić już teraz wyrobił sobie status legendy. "Vatreni" pokazali, że piłkarsko nie ustępują najlepszym na świecie, a do tego dokładają coś, czego nie można wycenić - niesamowity charakter.
1/2 finału: Chorwacja - Anglia 2:1 po dogrywce (1:1, 0:1).
Bramki: 0:1 Kieran Trippier (5-wolny), 1:1 Ivan Perisić (68), 2:1 Mario Mandzukić (109).
Żółta kartka - Chorwacja: Mario Mandzukić, Ante Rebić. Anglia: Kyle Walker.
Sędzia: Cuneyt Cakir (Turcja). Widzów: 78 011.
Chorwacja: Danijel Subasić - Sime Vrsaljko, Domagoj Vida, Dejan Lovren, Ivan Strinić (95. Josip Pivarić) - Ante Rebić (101. Andrej Kramarić), Ivan Rakitić, Marcelo Brozović, Luka Modrić (119. Milan Badelj), Ivan Perisić - Mario Mandzukić (115. Vedran Corluka).
Anglia: Jordan Pickford - Kyle Walker (112. Jamie Vardy), John Stones, Harry Maguire - Kieran Trippier, Dele Alli, Jordan Henderson (97. Eric Dier), Jesse Lingard, Ashley Young (91. Danny Rose) - Raheem Sterling (74. Marcus Rashford), Harry Kane.
ps, IAR