W 7. minucie gola dającego prowadzenie Duńczykom strzelił Christian Eriksen. Nie było w tym większej niespodzianki, potwierdziło tylko, kto jest niekwestionowanym liderem tej kadry.
Australijska obrona wiedziała doskonale, że trzeba ograniczyć do maksimum jego możliwości rozgrywania piłki - po szybko straconej bramce nie pozwoliła piłkarzowi Tottenhamu na wiele.
W 38. minucie z rzutu karnego po wykorzystaniu systemu VAR wyrównał Mile Jedinak. Okazało się, że to trafienie dało Australijczykom pierwszy punkt na tych mistrzostwach. Trzeba przyznać, że zawodnicy Berta van Marwijka postawili poprzeczkę wysoko, mieli kilka sytuacji, które mogły dać im wygraną w tym meczu. Ostatecznie stanęło na podziale punktów, który nie może satysfakcjonować do końca żadnej ze stron.
Widać było wyraźnie, że zawodnicy Age Hareide nie mieli koncepcji na to, jak skruszyć mur dobrze ustawionych i grających z ambicją i zdecydowaniem rywali. Podania do Eriksena i liczenie na błyskotliwą szarżę Pione Sisto to znacznie mniej, niż można było się po nich spodziewać. Warto jednak zaznaczyć, że nawet mimo słabszego dnia może okazać się, że ten punkt zaważy o losach awansu.
Dania ma cztery, a Australia jeden punkt. Oznacza to, że w ostatniej kolejce Europejczycy będą musieli poszukać punktów z Francją, a Australijczycy ograć Peru, a do tego liczyć na korzystny rezultat z drugiego spotkania.
Grupa C: Dania - Australia 1:1 (1:1)
Bramki: 1:0 Christian Eriksen (7), 1:1 Mile Jedinak (38-karny).
Żółta kartka - Dania: Yussuf Poulsen, Pione Sisto.
Sędzia: Antonio Mateu Lahoz (Hiszpania). Widzów 40 727.
Dania: Kasper Schmeichel - Jens Stryger Larsen, Simon Kjaer, Andreas Christensen, Henrik Dalsgaard - Pione Sisto, Thomas Delaney, Christian Eriksen, Lasse Schoene, Yussuf Poulsen (59. Martin Braithwaite) - Nicolai Jorgensen (68. Andreas Cornelius).
Australia: Mathew Ryan - Joshua Risdon, Trent Sainsbury, Mark Milligan, Aziz Behich - Mile Jedinak, Tom Rogic (82. Jackson Irvine), Aaron Mooy - Matthew Leckie, Andrew Nabbout (75. Tomi Juric), Robbie Kruse (68. Daniel Arzani).
ps