Redakcja Programów Katolickich

Ks. Piotr Skarga i moda na dobroczynność…

Ostatnia aktualizacja: 08.01.2012 11:00
Co najmniej od listopada żyjemy nieustannie dobrą modą na działalność charytatywną.
Audio
Portret Piotra Skargi anonimowego autora
Portret Piotra Skargi anonimowego autoraFoto: Maciej Szczepańczyk/ Wikipedia/CC

Adwentowe, ekumeniczne Wigilijne Dzieło Pomocy Dzieciom pukało do serc ze znakiem wigilijnej świecy, banki żywności, żywiołowa Świąteczna Paczka, maratończycy spod znaku św. Mikołaja z kwestą na ubogich, przedwczorajsze korowody Trzech Króli i inne działania uwalniały kapitał dobroczynności. Do tego apele w mediach o wsparcie konkretnych rodzin, dzieci, którym los zgotował cierpienia i choroby, a pomoc państwowa nie jest w stanie lub nie chce temu zaradzić. Wreszcie dzisiejszy głośny 20 finał Orkiestry Jurka Owsiaka. Listę dobroczynnych działań można by wydłużać w nieskończoność, a na pewno nie chodziłoby przy tym o konkurencyjne zestawienia, kto zebrał więcej i dlaczego…

Wielkoduszność reakcji na apele o społeczną solidarność jest wspaniałą cechą społeczeństwa, lecz jednocześnie narastające potrzeby pomocy rodzą pytania o linię polityki państwa, które w artykule 20. Konstytucji deklaruje uznanie za podstawę ustroju społeczną gospodarkę rynkową, opartą o solidarność, dialog i współpracę partnerów społecznych. Odnosi się zaś wrażenie, że pojęcie społecznej gospodarki rynkowej znikło z pola debaty publicznej i nie ma wpływu na wrażliwość strategów rozwoju polityki gospodarczej i społecznej.

Rok obecny uchwałą sejmową jest Rokiem Ks. Piotra Skargi. Wybitny kaznodzieja, mąż stanu, polemista, teolog, stosunkowo mało znany jest jako animator dzieł charytatywnych. Portal internetowy skargapiotr.pl dokumentuje ten fragment jego życiorysu. W 1584 r. ks. Skarga, mianowany superiorem domu zakonnego św. Barbary w Krakowie, prawie natychmiast po przybyciu tam z Wilna założył Bractwo Miłosierdzia. Potrafił zainteresować możnych losem najuboższych, wykorzystywał w tym celu swoją pozycję, a miłosierdzie stawiał na czele wszystkich cnót. Wielokrotnie mówił o tym w kazaniach. Celem Bractwa Miłosierdzia było nie tylko wspomaganie nędzarzy, „robaczków ziemskich”, jak ich nazywał Skarga, ale i wychowywanie społeczeństwa w poczuciu obowiązku pełnienia miłosierdzia. Fundusze, powstałe z jałmużny i składek, wzrastały dzięki fundacjom zamożnych członków i sympatyków. Do Bractwa należeli król Zygmunt III Waza i jego dworzanie magnaci, bogate mieszczaństwo. Monarcha zezwolił zakładać Bractwo w całej Rzeczpospolitej. Kierowane przez jezuitów, podlegało jednocześnie jurysdykcji biskupa. Statut powoływał do życia bank pobożny, który Bractwo miało prowadzić w tym celu, aby ze swego kapitału udzielać bezprocentowej pożyczki. Była to instytucja o charakterze kredytowym, mająca służyć zubożałej ludności jako ochrona przed wyzyskiem ze strony lichwiarzy. Banki takie udzielały krótkoterminowych pożyczek na okres jednego roku. Pierwszy bank pobożny w Polsce, zwany także „komorą potrzebnych”, powstał w marcu 1587 r. Wzorem były podobne instytucje, które Skarga poznał we Włoszech, w państwie kościelnym.

Formą świadczenia miłosierdzia były też posagi dla ubogich dziewcząt, opieka nad porzuconymi dziećmi, wspomaganie biednych uczniów i osób wstydzących się żebrać. Widać w tej działalności ks. Skargi rozmach i całościową wizję: nie tylko doraźną pomoc, ale wpływ na działania władzy królewskiej, urzędników, odwagę stawiania czoła mechanizmom lichwiarskiej bankowości. Będąc niekwestionowanym autorytetem publicznym, czynił wszystko, by nie wchodzić w rolę celebryty. Fragment 17-wiecznego żywota Skargi, publikowany w grudniowych jezuickich „Naszych wiadomościach”, dokumentuje, że był człowiekiem niezwykłej skromności. Po wstąpieniu do zakonu, jako kapłan ze szlacheckiego rodu, zasiadłszy pierwszy raz przy nowicjackim stole, gdy podano melony, jadł je w łupinie udając człowieka nieobytego w manierach. W obawie o zdrowie przełożony nakazał mu natychmiast wypić szklankę dobrego wina. Z humorem skomentował to, że nie ma lepszego sposobu na napicie się dobrego wina niż jedzenie melona z łupiną.

W wolnych chwilach w Krakowie nie bywał na salonach, lecz wyrabiał kałamarze i piórniki oraz świece, cerował ubrania nowicjuszy. Przed śmiercią prosił, aby dwie odlane przezeń świece postawić przed ołtarzem Matki Bożej. Gdy świece się wypaliły, umarł… lecz nie zgasło jego dzieło.

O. Grzegorz Dobroczyński SI