Radiowe Centrum Kultury Ludowej

Lato w mieście

Ostatnia aktualizacja: 10.07.2024 08:00
Krok po kroku przecisnęliśmy się przez najgorętszy czerwiec w historii pomiarów. Były tropikalne noce, burze, wobec których człowiek jest bezradny, sygnały wozów straży pożarnej i karetek pogotowia, ulewne deszcze. Gorące na przemian z chłodniejszymi dniami, na które od razu polskim zwyczajem należało zacząć narzekać, choćby było ich dwa.
Plan zabaw
Plan zabawFoto: Magdalena Okraska

Teraz lipiec.

Lipiec to taki człowiek w średnim wieku – już nie obiecuje nie wiadomo czego, jak młodzieniec maj, ale nie ma w sobie jeszcze sierpniowego poczucia schyłku i zwijania się, blednięcia przyrody. Lipiec to długie, dojrzałe, ciepłe od samego poranka dni, przyjemne wieczory tylko trochę krótsze od czerwcowych. Sandały albo klapki na każdą porę dnia, bo w adidasach za gorąco. Chodzenie do pracy na siódmą rano w krótkich spodenkach i bluzce bez rękawów, nie ma sensu brać nawet cienkiego sweterka, bo w ciągu dnia temperatura stanie się nieznośna. Lipiec to jaskrawe słońce na bladoniebieskim niebie, to złocisty pył w powietrzu, drzewa zmęczone upałem, powoli żółknące, tak, jakby same miały dość lata i chciały wstać i odejść. 

A lipiec trwa, niewzruszenie długi. Od wiosny czyta się i słyszy o „polskim lecie”, o tym, że jest wyjątkowe, inne niż wszędzie. Jako etnografka jestem daleka od założeń, że coś jest „wyjątkowe”: zjawiska kulturowe, społeczne, pogodowe po prostu się między sobą różnią. To, co dla nas wyjątkowe, specyficzne, ulubione, innym nacjom i społecznościom może wydawać się nieciekawe albo wręcz problematyczne. O te kwestie potykamy się na absolutnie każdym kroku, gdy tylko chcemy hojną ręką uznać cokolwiek za „normalne” bądź pożądane. Tymczasem nawet 500 metrów od miejsca, gdzie piszę te słowa, czyli za mostem granicznym prowadzącym do Republiki Czeskiej, występuje inny arsenał środków do radzenia sobie z upałem, inne napoje gaszą pragnienie, inne wzorce zachowań towarzyskich i kulinarnych (i w innych godzinach) organizują tam codzienność.

 

. .

A polskie lato? Nawet w styczniu możemy zamknąć oczy i włączyć szereg skojarzeń, wśród których królują te związane z zapachami: działka, zapach świeżo podlanych grządek. Woń rozgrzanego betonu i roztapiającego się asfaltu. Kwiaty z przyblokowych ogródków; ich nazwy znają już tylko stare kobiety. Mokry po ciepłym deszczu trawnik. Śmietniki, te składowiska ludzkich niepotrzebności, pachnące latem silniej niż by się może chciało. Aromat czereśni, moreli, lekko przejrzałych owoców trzymanych zbyt długo w ceramicznej miseczce. Nagrzane do nieprzytomności wnętrze auta. Plastikowa butelka z wodą, która kwadrans po wyjęciu z lodówki zyskuje temperaturę powietrza i niemal traci przydatność.

Polskie lato w mieście to walka o przyczółki dla grilla (niestety wyparł tradycyjne ognisko), który można rozstawić na działce ROD, na działce budowlanej czekającej na wzniesienie domu, a nawet w parku czy na zielonych nieużytkach. To sagany dóbr do przerobienia, to podział kalendarza według rozpiski – teraz zaczynają się ogórki, ale jeszcze trzeba zrobić wiśnie i porzeczkę. Truskawki już zaprawione – na półkach czekają słoiki w równych rzędach, błyszczą złotymi zakrętkami. Lato w szkle, do odkręcenia, gdy zapach lipy będzie tylko powidokiem wspomnienia.

 

. .

Jeszcze prawie wszystko zielone, ale już czekające na nieuchwytny moment przesilenia. Nie da się go złapać – po prostu pewnego dnia wstaniemy o wpół do szóstej rano i okaże się, że powietrze pachnie inaczej, liście żółkną, znad gór rankiem i wieczorami idzie zimniejszy powiew. Gdy lipiec nas zmęczy swoją niewzruszonością, może nawet będziemy czekali na ten moment. Ale póki co ordynujemy sobie wszyscy żelazny zestaw polskiego lata: młode ziemniaki, kapustę, mizerię, miski owoców, które chwilowo przestają być na wagę złota. Mamy klapki z gumy, zapiaszczone stopy, bąble od ugryzień owadów na ramionach, nierównomierną opaleniznę, która jest trochę z Chorwacji, a trochę z Podlasia. Wąchamy koperek. Doba trwa dłużej niż zwykle.

Magdalena Okraska


Magdalena Okraska.jpg

***

Więcej recenzji i felietonów - w naszych działach Słuchamy i Piszemy.

 

Czytaj także

Czy łąki kwietne przyczyniają się do ratowania populacji pszczół?

Ostatnia aktualizacja: 27.05.2021 20:50
Jedno z popularnych ostatnio powiedzeń mówi, że "kiedy pszczoła zniknie z powierzchni Ziemi, to człowiekowi pozostaną najwyżej cztery lata życia". Co zrobić, by tych pożytecznych owadów było więcej?
rozwiń zwiń
Czytaj także

Współczesna architektura proekologiczna - jak powinna wyglądać?

Ostatnia aktualizacja: 19.01.2022 08:30
W piątkowe popołudnie tematem będzie m.in. architektura. Gośćmi Czwórki będą Janusz Marchwiński i Katarzyna Zielonko-Jung, autorzy książki "Architektura proekologiczna".
rozwiń zwiń
Czytaj także

Międzyświęta

Ostatnia aktualizacja: 28.12.2023 08:00
Każde świętowanie kiedyś się kończy, a czas świąteczny nieuchronnie staje się okresem zwykłym, pozaobrzędowym. Są jednak takie okresy, które sytuują się właściwie pomiędzy – w oczekiwaniu na kolejny czas wyjątkowy po zakończeniu poprzedniego. Należy do nich z pewnością czas pomiędzy Bożym Narodzeniem a Nowym Rokiem.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Łąki kwietne. Tanio, eko, zamiast trawnika. Rozmowa z Michałem Cepakiem

Ostatnia aktualizacja: 17.04.2024 19:46
Alternatywa dla trawnika, której nie tylko nie trzeba kosić, ale dzięki której można oszczędzać i pieniądze, i środowisko. Brzmi kusząco? Zachęcamy do wysłuchania rozmowy z ogrodnikiem Michałem Cepakiem o łąkach kwietnych, czyli kompozycjach kwiatów jednorocznych i wielorocznych.
rozwiń zwiń