Historia

Janusz Warnecki - aktor, reżyser, dyrektor

Ostatnia aktualizacja: 04.02.2017 06:01
- Często my, stare wygi, odsłuchując prozę w jego wykonaniu, odczuwaliśmy jakieś dziwne wzruszenie. To chyba największy komplement dla aktora - mówiła o Januszu Warneckim Maria Chludzińska, kierownik produkcji Teatru Polskiego Radia. Dziś mija 45 lat od śmierci wybitnej postaci polskiego teatru.
Audio
  • Audycja Iwony Malinowskiej z cyklu "Zakładka literacka" poświęcona Januszowi Warneckiemu. Byłego dyrektora Teatru Polskiego Radia wspominają Maria Chludzińska, kierownik produkcji Teatru Polskiego Radia, historyk prof. Edward Krasiński i aktorzy Ignacy Gogolewski i Bohdan Łazuka (14.02.2010)
19.10.1964. Teatr Telewizji. Jean Bruller Milczenie morza reżyseria Jerzy Antczak.Nz. aktor Janusz Warnecki
19.10.1964. Teatr Telewizji. Jean Bruller "Milczenie morza" reżyseria Jerzy Antczak. Nz. aktor Janusz WarneckiFoto: Zygmunt Januszewski

Janusz Warnecki współpracował z radiem od 1925 roku jako aktor i reżyser, choć, co prawda, nieregularnie. Na scenie zadebiutował rolą Firułkesa w "Małce Szwarcenkopf" w Zakopanem w 1915 roku, od 1921 roku występował w teatrach warszawskich.

- Zaczynał jak wielu aktorów jego czasów - mówił historyk teatru prof. Edward Krasiński w audycji Iwony Malinowskiej z cyklu "Zakładka literacka". - Ojciec Józef Kozłowski (nazwisko Warnecki było pseudonimem artystycznym) był urzędnikiem, matka miała zakład krawiecki w Warszawie.

Był samorodnym talentem. Nigdy nie ukończył żadnych studiów ani szkoły aktorskiej. Jedynym  formalnym dokumentem potwierdzającym jego umiejętności był zdany w 1928 roku eksternistyczny egzamin reżyserski. - Był to wielki erudyta, znakomicie oceniający tekst, znakomicie rozumiejący sztuki - wspominał prof. Edward Krasiński.

Już przed wojną dyrektorował - między innymi w warszawskim Teatrze Letnim i w Teatrach Miejskich we Lwowie. Po wojnie wielokrotnie dowodził scenami Krakowa, Warszawy, Poznania i Bialegostoku. Do historii teatru polskiego przeszły jego role: Pigwy w "Śnie nocy letniej" Szekspira, Gustawa-Konrada w mickiewiczowskich "Dziadach", Millera w "Intrydze i miłości" Fryderyka Schillera, Rodryga w "Cydzie" P. Corneille, Profesora Higginsa w "Pigmalionie" G. B. Shawa, Rembrandta w "Powrocie syna marnotrawnego" Romana Brandstettera.

- W czasie okupacji był w Warszawie. Nie występował w teatrach jawnych, był członkiem Tajnej Rady Teatralnej, walczył kilka tygodni w Powstaniu Warszawskim - mówił prof. Edward Krasiński.

POWSTANIE WARSZAWSKIE - SERWIS SPECJALNY POLSKIEGO RADIA >>>

Dyrektor Teatru Polskiego Radia

W latach 1956-61 Janusz Warnecki był dyrektorem Teatru Polskiego Radia. Wyreżyserował wówczas wiele słuchowisk, w kórych często brał udział jako aktor - między innymi wg sztuki Jerzego Szaniawskiego "Adwokat i róże", "Czarującą szewcową" F. G. Lorki, "Damy i huzary" Aleksandra Fredry, a przede wszystkim komedie muzyczne: "Żołnierz królowej Madagaskaru" Stanisława Dobrzańskiego i Juliana Tuwima oraz  "Porwanie Sabinek" wg sztuki braci Schontanna. W 1966 roku za rolę w widowisku telewizyjnym "Mistrz" wg scenariusza Zdzisława Skowrońskiego w reżyserii Jerzego Antczaka otrzymał prestiżową nagrodę na festiwalu Prix Italia.

- Był bardzo wyrozumiały, umiał pomagać, choć był bardzo wymgający - wspominał aktor Ignacy Gogolewski.

Był wykładowcą warszawskiej PWST (dzisiejszej Akademii Teatralnej). Pisał i wystawiał sztuki dla dzieci. Pozostawił po sobie tom wspomnień zatytułowany "Najdłuższy mój monolog".

Posłuchaj co o swoim mistrzu mówił Bohdan Łazuka, student Janusza Warneckiego.

bm

Czytaj także

Jerzy Waldorff: dla komunistycznej władzy byłem klasowym wrogiem ludu

Ostatnia aktualizacja: 04.05.2024 05:45
- Po polsku mówiłem o wiele lepiej niż cały rząd wraz z prezydentem Bierutem na czele - opowiadał Jerzy Waldorff, wspominając swe powojenne losy na antenie Polskiego Radia.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Stanisław Wyspiański. Czwarty wieszcz narodowy

Ostatnia aktualizacja: 15.01.2024 06:00
Po premierze "Wesela" stał się symbolem. "Niewielu dusza i serce, myśl i ból były tak na wskroś polskie, nasze własne jak Wyspiańskiego" - pisała krakowska gazeta "Czas" nazajutrz po śmierci artysty.
rozwiń zwiń