17 września 1944 roku rozpoczęła się największa operacja powietrznodesantowa II wojny światowej. Zakończyła się 26 września klęską aliantów.
Operacja "Market Garden" miała skrócić wojnę o pół roku. Okazała się jedną z najdotkliwszych klęsk aliantów. Po wojnie odpowiedzialność za jej niepowodzenie zrzucono na dowódcę 1. Samodzielnej Brygady Spadochronowej, gen. Stanisława Sosabowskiego.
09:42 Arnhem - pięćdziesięciolecie akcji Market Garden.mp3 Wspomnienia kapitana Zbigniewa Bossowskiego, weterana walk pod Arnhem. (BBC, 8.09.1994)
Gra ambicji
Po wyzwoleniu Paryża 25 sierpnia 1944 kolejnym wielkim sukcesem aliantów miało być wkroczenie na terytorium III Rzeszy. Zaczął się swoisty wyścig dowódców. Brali w nim udział okryci największą chwałą dowódcy - brytyjski marszałek Bernard Montgomery i amerykański generał George Patton. Atmosferę podgrzewała prasa po obu stronach oceanu.
I Samodzielna Brygada Spadochronowa gen. Sosabowskiego - zobacz serwis specjalny
Montgomery zaproponował śmiały plan wielkiej operacji powietrznodesantowej o kryptonimie "Market Garden". Gdy znany ze swojej ostrożności "Monty" przedstawił go swojemu przełożonemu, dowódcy sił zachodnich aliantów w Europie, generałowi Dwightowi Eisenhowerowi, ten nie krył zdumienia. Napisał później: "Gdyby Montgomery, pobożny abstynent, przyszedł do siedziby SHAEF (Naczelne Dowództwo Alianckich Sił Ekspedycyjnych), mając objawy straszliwego kaca, nie byłbym bardziej zdziwiony, niż jestem śmiałością Market Garden".
Jednym z nielicznych, którzy podzielali wątpliwości Eisenhowera, był gen. Stanisław Sosabowski, którego 1. Samodzielna Brygada Spadochronowa miała uczestniczyć w walkach.
Polscy żołnierze na frontach II wojny światowej - zobacz serwis historyczny
35 tysięcy skoczków nad Holandią
Plan operacji opracowany przez Montgomery’ego i amerykańskiego generała Lewisa Breretona zakładał zajęcie mostów na Renie w okolicach Arnhem w Holandii przez potężny zrzut spadochronowy i utrzymanie ich przez 48 godzin, czyli do chwili nadejścia wojsk pancernych. Brytyjscy, amerykańscy i polscy skoczkowie – w sumie ponad 35 tys. żołnierzy – mieli wywalczyć na tyłach wroga przyczółek (operacja "Market"), zadaniem pancernego XXX Korpusu gen. Briana Horrocksa było zaś przebicie się przez niemal stukilometrowy korytarz do pozycji spadochroniarzy i dalej do Niemiec (operacja "Garden"). Na realizatora planu wybrano gen. Frederica Browninga, weterana walk powietrznodesantowych, dowódcę I Korpusu Powietrznego.
Powodzenie operacji Market Garden oznaczało ominięcie "linii Zygfryda", pasa umocnień, który bronił terytoriów III Rzeszy od granicy szwajcarskiej po Holandię. Dodatkowym argumentem było wyeliminowanie z walki wyrzutni pocisków V-2, które dręczyły brytyjskie miasta. Jednak przede wszystkim zajęcie mostów na Renie pozwoliłoby aliantom na zaatakowanie Zagłębia Ruhry, przemysłowego serca III Rzeszy. Zakładano, że odcięty od tego zaplecza wróg skapituluje przed końcem 1944 roku. Chodziło nie tylko o to, żeby – jak mówił propagandowy slogan – "nasi chłopcy mogli wrócić na święta do domu". Koniec wojny oznaczałby również zatrzymanie pochodu Armii Czerwonej na wschodnich rubieżach II Rzeczpospolitej i ograniczenie wpływów Stalina w powojennej Europie. Gra była warta świeczki.
Zrzut spadochroniarzy biorących udział w akcji Market Garden (17.09.1944), aut. Wing Commander C.F.H. Webb, Wikipedia/dp
Wszystko poszło nie tak
17 września 1944 z dwudziestu czerech angielskich lotnisk poderwało się do startu 1500 samolotów. W każdym znajdowało się ponad 20 skoczków. Część maszyn Douglas C-47 Dakota miała podczepione do ogonów szybowce, w których przewożono głównie cięższy sprzęt. Brytyjscy i amerykańscy spadochroniarze lecieli na spotkanie przeznaczeniu.
Już na tym etapie ujawniły się pierwsze poważne mankamenty śmiałego planu. Alianci nie posiadali wystarczającej liczby maszyn, by przetransportować wszystkich żołnierzy w rejon walk w jednym rzucie. Rozłożenie operacji na trzy doby niwelowało efekt zaskoczenia i dawało Niemcom czas na zorganizowanie obrony i kontruderzenie.
Co gorsza, dowódcy wojsk angloamerykańskich zignorowali doniesienia z "Ultry" – tajnej jednostki zajmującej się deszyfrowaniem niemieckich depesz – o znajdujących się w okolicach Arnhem silnych oddziałach niemieckich. Wehrmacht skierował w okolice Arnhem dwie dywizje pancerne SS. Nie oznacza to, że Niemcy spodziewali się ataku aliantów, wręcz przeciwnie: uznali, że Holandia jest miejscem, gdzie pancerniacy będą mogli odpocząć po trudnym szlaku bojowym we Włoszech. Co gorsza, dowództwo w tym rejonie objął Walther Model. Feldmarszałek nazywany "strażakiem Hitlera" okazał się mistrzem improwizowanej obrony. Amerykańscy, brytyjscy i polscy spadochroniarze spadli wprost na lufy niemieckich "panter" i "tygrysów".
Jakby tego było mało, okazało się, że nowe radiostacje sprzymierzonych działają wadliwie, przez co załamała się komunikacja między oddziałami. Na domiar złego, w następnych dniach złe warunki pogodowe uniemożliwiły przelot kolejnych rzutów spadochroniarzy.
Tymczasem w piekle
"Co oni teraz czują? O czym myślą? Ilu z nich już nigdy nie wróci?"- takie myśli towarzyszyły Władysławowi Stasiakowi, żołnierzowi 1. SBS, gdy obserwował kolegów odlatujących w stronę Arnhem. W tym czasie na holenderskich polderach i wąskich uliczkach miasteczek toczyły się walki. Gen. Robert Urquhart, dowódca brytyjskiej I Dywizji Powietrznodesantowej (tzw. "Czerwonych Diabłów"), którego zadaniem było opanowanie mostu w Arnhem, wdał się w walkę z Niemcami i po trzech dniach musiał wycofać większość oddziałów w rejon Oosterbeek. Jedynie 2. batalion pod dowództwem płk. Johna Frosta zdołał dotrzeć do mostu i opanować północny kraniec przeprawy.
Amerykanie z 82. Dywizji Powietrznodesantowej nie zdołali opanować przeprawy w Nijmegen, udało im się to dopiero przy pomocy pancerniaków z brytyjskiego XXX Korpusu. Jednak i ta jednostka nie dała rady przebić się dalej, niż na północny skraj miasta. Niemcy zdołali już zorganizować obronę. Ogień z dział przeciwpancernych zablokował marsz brytyjskich czołgów M4 Sherman w kierunku Arnhem.
Widok z lotu ptaka na most nad Renem w Arnhem (19.09.1944), źr. Rząd Wielkiej Brytanii, Wikipedia/dp
Zrzut Polaków
Żołnierze łączności i artylerii przeciwpancernej z 1. Samodzielnej Brygady Spadochronowej walczyli u boku Brytyjczyków od pierwszego dnia operacji, główny zrzut polskich spadochroniarzy nastąpił dopiero 21 września. Zrzut odbył się w innym miejscu niż zakładano w planie operacji. Zamiast na południowym krańcu Arnhem, Brygada opanowała okolicę wioski Driel na południowym brzegu Renu. Stąd część Polaków przeprawiła się przez rzekę do pozycji brytyjskich w Oosterbeek.
Cztery dni później, wobec przytłaczających sił nieprzyjaciela, podjęto decyzję o wycofaniu resztek dywizji "Czerwonych Diabłów" przez Ren do Nijmegen. Odwrót Anglików osłaniali polscy żołnierze.
Operacja Market Garden zakończyła się klęską.
90 procent buty
"Polską Brygadę Spadochronową, która przez dwa lata przygotowywała się do wyzwolenia Warszawy, złożono w ofierze" – ocenił brytyjski historyk Norman Davies. Polacy nie tylko stracili kilkuset żołnierzy, ale także to im – a w szczególności gen. Sosabowskiemu – przypisano niesłusznie odpowiedzialność za klęskę. Gen. Browning znalazł w polskim dowódcy kozła ofiarnego.
Polska brygada poniosła dotkliwe straty - blisko 25 procent żołnierzy. Brytyjczycy i Amerykanie również ponieśli ciężkie straty. Generał Urquhart lądował pod Arnhem z 10 tys. żołnierzy, wyprowadził z piekła zaledwie 2 tys. Dywizja "Czerwonych Diabłów" przestała istnieć.
W efekcie klęski pod Arnhem, alianckie dowództwo zdecydowało się… po prostu ominąć zajęte przez Niemców pozycje i ruszyć na wschód. Priorytetem było dotarcie do Berlina przed Armią Czerwoną. W efekcie północna część Holandii pozostała w rękach Niemców, odcięta od reszty świata. Zapanowała "zima głodu", podczas której Holendrzy żywili się cebulkami tulipanów. Amsterdam został wyzwolony dopiero na początku maja 1945 roku, tuż przed zakończeniem wojny.
Niesamowicie pewny siebie Montgomery, choć przegrał wyścig z Pattonem, a jego ambicja kosztowała życie ponad 15 tys. żołnierzy, stwierdził po zakończeniu operacji z butą graniczącą z cynizmem, że jego zdaniem operacja Market Garden powiodła się w 90. procentach.
bm