29:10 mieczysław karłowicz___292_09_i.mp3 Mieczysław Karłowicz. Portret wielostronny (PR, 2009)
- Mieczysław Karłowicz był niespokojną duszą, wciąż w poszukiwaniu inspiracji. Żył swoimi pasjami - mówiła w radiowej Trójce Dorota Serwa, dyrektor Filharmonii Szczecińskiej, która nosi imię tego cenionego kompozytora. Wśród pasji Mieczysława Karłowicza, obok fotografowania, są dwie główne: muzyka i góry.
Tatrzańskie fotografie Mieczysława Karłowicza
"Pamiętam, jak słuchał swoich pieśni"
Do historii polskiej kultury przeszedł przede wszystkim jako autor muzyki. Jego twórczość, jak opowiadał w Polskim Radiu Jacek Melchior, wyrasta z fascynacji muzyką Piotra Czajkowskiego, Ryszarda Straussa i Ryszarda Wagnera.
Mieczysław Karłowicz to, po pierwsze, twórca pieśni. Napisał ich niemalże trzydzieści, zachowało się dwadzieścia jeden. Tworzył je do tekstów Tetmajera, Asnyka czy Słowackiego, a tym, co je łączyło, była swoista atmosfera smutku i melancholii, jakby przeczucie czegoś tragicznego.
- Mieszkały u nas jedna pani z dwiema córkami, obie przystojne, a przy tym ładnie grały i śpiewały. Starsza miała szalony temperament, młodsza była delikatna. Gdy przychodził do nas Karłowicz, śpiewały przy nim jego pieśni. Lubił wykonania tej młodszej, właśnie te bardziej subtelne i delikatne - wspominała w archiwalnym radiowym nagraniu Irena Zaruska, żona Mariusza Zaruskiego, słynnego taternika.
"Niczym Ennio Morricone"
Drugą, ważniejszą, dziedziną muzyczną Mieczysława Karłowicza jest symfonika. Jego późnoromantyczne poematy symfoniczne z jednej strony przywołują, podobnie jak przy pieśniach, nastrój przemijania, niepowodzenia czy smutku. Z drugiej strony jednak mogą dla dzisiejszego odbiorcy, zwracał uwagę Jacek Melchior, przypominać… muzykę filmową.
"U Karłowicza czuje się słowiańskość i dużo śpiewności"
– Ci, którzy znają jego muzykę, mogliby z powiedzeniem zakrzyknąć, że to był wspaniały kompozytor filmowy! Kiedy przypominałem sobie jego poematy symfoniczne, doszedłem do wniosku, że mógłby dziś być drugim Ennio Morricone. To jest tak szalenie ilustracyjna, w dobrym tego słowa znaczeniu, muzyka – oceniał Jacek Melchior.
***
Czytaj także:
***
Tatry. Miłość i śmierć
- W górach był milczący, skupiony, widać było, że przeżywa te wędrówki - wspominał w jednym z archiwalnych nagrań uczestnik grupowej wycieczki po Tatrach zorganizowanej przez Mieczysława Karłowicza.
Bo Tatry były wielką miłością młodego kompozytora. Był jednym z wybitnych taterników owych lat, dokonał kilkanaście zimowych i letnich, pierwszych w ogóle, wejść na szczyty lub przełęcze. Wiele wypraw odbył samotnie, inne w towarzystwie wypróbowanych druhów. Dokonał m.in. pierwszego przejścia na nartach z Hali Gąsienicowej przez Liliowe, Zawory i Koprową Przełęcz, do Szczyrbskiego Jeziora.
Kiedy zaginął 8 lutego 1909 roku, na ratunek wyruszyli Mariusz Zaruski i - najlepszy narciarz wśród przewodników - Stanisław Gąsienica-Byrcyn. - Mój mąż poszedł szukać Karłowicza na prośbę matki kompozytora. Gdy dotarł na miejsce, zobaczył przejście lawiny, zorientował się, że Karłowicz musiał już nie żyć. Przysłał do mnie kartkę z tą informacją. Poszłam do pani Karłowiczowej i byłam przy niej do momentu, aż odnaleziono ciało. Musiałam udawać, że nic nie wiem – wspominała te dramatyczne chwile Irena Zaruska.
Śmierć Mieczysława Karłowicza przyczyniła się do zatwierdzenia 29 października 1909 roku przez namiestnictwo austriackie statutu Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego. W miejscu tragicznej śmierci kompozytora umieszczono obelisk skalny, na którym Mariusz Zaruski wykuł napis: "Mieczysław Karłowicz tu zginął pod lawiną śnieżną dnia 8 lutego 1909 roku. Non omnis moriar".
Fot. Polona/Biblioteka Narodowa
jp