Powstanie ołtarza
Kościół Mariacki na rynku w Krakowie był głównym kościołem parafialnym miasta. W tej świątyni potężne rody fundowały kaplice i sprawiały ołtarze, a z drobnych składek ludności kupowano sprzęty. Budowlę nigdy nie dotknął pożar, co uchroniło jej wystrój przed zniszczeniem. ‒ W głębi absydy można zobaczyć olbrzymią, monumentalną strukturę ołtarza, błyszczącą kolorami i złotem w swojej głównej scenie i zdumiewającą swoimi płaskorzeźbami umieszczonymi na skrzydłach ‒ opowiadał prof. Karol Estreicher w audycji "Odzyskany skarb" z cyklu "Poznać i zrozumieć".
19:08 odzyskany skarb___fl 2375_tr_0-0_118869446eafe216[00].mp3 "Odzyskany skarb" ‒ audycja Teresy Siedlarowej z cyklu "Poznać i zrozumieć". Gościem audycji był prof. Karol Estreicher. (PR, 17.09.1981)
Ołtarz ów, wedle zachowanych dokumentów, rzeźbił w latach 1477-1489 mistrz Wit Stwosz z Norymbergii. Przybył on do Polski z Frankonii na polecenie krakowskiego mieszczaństwa. W ciągu dziesięciu lat niezwykle rozwinął swoją działalność artystyczną. Prof. Karol Estreicher określił Stwosza mianem człowieka statecznego i "dziwnie pilnego".
Kunszt Stwosza
Ołtarz mariacki jest jedną z największych konstrukcji tego typu na świecie. Dzieło Stwosza to wielki szafiasty tryptyk, mający 13 metrów wysokości i 11 metrów szerokości. Został zbudowany z drzewa lipowego, dębowego i modrzewiowego, poddanego później złoceniu oraz malowanego. ‒ Podstawę ołtarza tworzy predella, na której opiera się środkowa część tryptyku oraz zamykane skrzydła, które można podziwiać w dni powszednie ‒ mówił prof. Karol Estreicher. Na skrzydła składa się 12 pól, przedstawiających płaskorzeźby z życia Marii i Chrystusa. Szczyt ołtarza jest zwieńczony figurami koronowanej Matki Boskiej w towarzystwie świętego Stanisława i Wojciecha, patronów Polski.
Znacznie okazalsze jest wnętrze ołtarza. W jego środkowej części zostały umieszczone rzeźbione postaci nadnaturalnej wielkości. Największa z nich liczy prawie 3 metry wysokości. Stwosz zaczerpnął tematykę przedstawianej sceny z legendy o życiu Matki Boskiej. ‒ Jednego dnia miał przybyć do Madonny anioł i oznajmić jej godzinę śmierci. Matka Boska przyjęła to z oddaniem. Przybyli do niej apostołowie, a w czasie tej tragicznej chwili jej oczom miała ukazać się postać Chrystusa ‒ opowiadał prof. Karol Estreicher.
Ta legenda była popularna w średniowieczu. Stwosz potrafił wyrazić ją w ołtarzu mariackim w zupełnie nowy sposób. ‒ Tutaj widzimy, jak u dołu głównej sceny klęczy, otoczona dwunastu apostołami, Matka Boska. Nie ma już siły, opadają jej ręce, a całe jej ciało omdlewa. Podtrzymuje ją święty Jakub ‒ mówił prof. Karol Estreicher. ‒ W głębi ponad nimi w geście rozpaczy łamie ręce jeden z apostołów. Na lewo od Matki Boskiej stoi święty Piotr i czyta z książki modlitwę za konających.
Za najbardziej charakterystyczne cechy tego arcydzieła Stwosza można uznać dramatyzm i ekspresję. Stwosz przedstawił twarze w sposób niezwykle realistyczny, wyrzeźbione szaty również ukazują kunszt jego warsztatu. Nie układają się zgodnie z kształtami ciał. Są przestylizowane, wypełniają przestrzeń ołtarza, wywołując efekt ruchu i niepokoju. Łamią się ostro lub zawijają się gwałtownie, nie mając nic wspólnego z naturalizmem. Inspiracją do stworzenia ołtarza była sztuka flamandzka, której cechy Stwosz rozwinął i wyraził w formie rzeźby.
Próba ukrycia ołtarza
W sierpniu 1939 roku widmo zbliżającej się wojny było na tyle realne, że w trosce o bezpieczeństwo ołtarza rozmontowana go i wyjęto najważniejsze rzeźby. Następnie w drewnianych pakach przetransportowano Wisłą do Sandomierza, aby schować je w tamtejszym seminarium duchownym i katedrze. Prof. Karol Estreicher wspomina, że był zatrudniony przy tym i te działania kosztowały wiele trudu.
Jak twierdzi prof. Karol Estreicher, jeszcze przed wybuchem wojny w ośrodkach działalności hitlerowskiej, przygotowującej napad na Polskę, dojrzewał myśl o wywózce ołtarza mariackiego z Polski do Niemiec. Ich celem było przywłaszczenie dzieła jako przedmiotu kultury i sztuki niemieckiej oraz przedstawienie tej wizji całemu światu.
Niemców, po wkroczeniu do kościoła Mariackiego, zastał widok pustej szafy ołtarza, zasłoniętej tkaniną. Równocześnie dowiedzieli się o braku arrasów na Wawelu. ‒ Wiele osób zostało zatrzymanych do momentu ustalenia miejsca ewakuacji ołtarza. Arcybiskup Adam Sapieha zdradził informację, bo i tak w przeciągu kilku dni Niemcy by je odkryli ‒ mówił prof. Stanisław Waltoś w audycji "Ołtarz mariacki Wita Stwosza" z cyklu "Spotkania po zmroku".
30:16 ołtarz mariacki wita stwosza___v2016014798_tr_0-0_134391756eb122c4[00].mp3 "Ołtarz mariacki Wita Stwosza" ‒ audycja Dawida Dziedziczaka z cyklu "Spotkania po zmroku". Gośćmi audycji byli m.in. prof. Stanisław Waltoś i dr Agata Wolska. (PR, 22.11.2016)
Wywóz do Niemiec
Szafa ołtarza była osłonięta materiałami aż do marca 1940 roku, kiedy to okupacyjne władze niemieckie postanowiły wywieźć ją do Norymbergii. Figury uprzednio przewieziono z Sandomierza i złożono w skarbcu Rzeszy Niemieckiej w Berlinie. ‒ Paki z figurami były tak ogromne, że nie dało się ich ukryć. Nie było sensu ryzykować życia wielu aresztowanych osób ‒ dopowiadała dr Agata Wolska w audycji z cyklu "Spotkania po zmroku".
Burmistrz Norymbergii Willi Liebel uzyskał od samego Adolfa Hitlera pozwolenie na zgromadzenie i ustawienie wszystkich części ołtarza w muzeum lub w jednym z kościołów w swoim mieście (gabaryty figur i ich liczba znacząco przeszkadzały w sprawnym funkcjonowaniu berlińskiego skarbca, zajmując nawet jego wąskie przejścia). Rozpoczęły się wtedy prace transportowe, jednak okazało się, że w Norymberdze nie ma miejsca o odpowiednich rozmiarach, aby ustawić ołtarz. Postanowiono wtedy złożyć ołtarz Stwosza w podziemiach góry zamkowej. ‒ Znajdowałem się w tym czasie w Londynie. Zrozumiałem, że należy głośno oświadczać światu, że ołtarz mariacki jest zrabowany i znajduje się w Berlinie ‒ wspominał prof. Karol Estreicher. ‒ Natomiast wiedzieliśmy, że znajdował się pod zamkiem w Norymberdze.
Jednak w tamtym czasie w Berlinie miała miejsce wystawa, poświęcona ziemiom Generalnego Gubernatorstwa, gdzie ustawiono wielką makietę ołtarza. ‒ Chodziło o to, żeby w ostatniej chwili, gdy wojna już będzie przegrana dla Niemiec, hitlerowcy nie zatarli aktu rabunku i żeby ołtarz nie uległ jakimś zniszczeniom ‒ tłumaczył prof. Karol Estreicher.
Widok na ołtarz mariacki, Berlin 1941 rok
Próby odzyskania
Podjęte działania okazały się trafne. Wszystkie dokumenty dotyczące wywiezienia dzieła Stwosza zostały starannie zniszczone w ostanie chwili przed wkroczeniem wojsk aliantów do Norymbergii. ‒ Władze amerykańskie były przez nas wcześniej powiadomione z Londynu, gdzie przebywałem i prowadziłem biuro rewindykacyjne, że ołtarz mariacki znajduje się Norymberdze i trzeba go odszukać ‒ mówił prof. Karol Estreicher, którego działania na rzecz ochrony i odnalezienia ołtarza są nieocenione.
Ołtarz Wita Stwosza udało się odnaleźć stosunkowo późno, bo dopiero w listopadzie 1945 roku, prawie pół roku po zakończeniu wojny. Pomimo znalezienia szeregu figur całość była niekompletna, brakowało m.in. rozmaitych ozdób czy przede wszystkim ołtarzowej szafy. Na jej ślad trafiono w niemieckiej wsi. Została wymontowana i przewieziona do dworu, gdzie była przechowywana w dużej piwnicy, w której panowały nieodpowiednie warunki. Była tam również narażona na spalenie.
Powrót do kraju
Po licznych poszukiwaniach dało się odzyskać wszystkie elementy ołtarza. Pakowanie, liczenie i zabezpieczanie licznych części trwało pięć miesięcy. Ostatecznie w kwietniu 1946 roku ołtarz mariacki wrócił do Krakowa. Był witany entuzjastycznie przez całe miasto. ‒ To były piękne chwile. W kościele Mariackim zebrali się ludzie. Na ołtarzu głównym ustawiono centralną figurę ołtarza Stwosza, Matkę Boską, podtrzymywaną przez świętego Jakuba ‒ wspominał prof. Karol Estreicher. ‒ Pamiętam dobrze tę chwilę. Ludzie po prostu płakali i cieszyli się.
Ołtarz mariacki Wita Stwosza stanowił dla Polaków, a w szczególności dla krakowian, obiekt nie tylko artystyczny, ale także przedmiot głębokiego kultu religijnego.
WP