Ukraińskie elektrownie atomowe. Nie powinniśmy ulegać panice

Po raz kolejny w czasie rosyjskiej inwazji na Ukrainę w strefie działań militarnych znalazł się nuklearny obiekt przemysłowy. Tym razem Rosjanie zdobyli Zaporoską Elektrownię Atomową. Doniesienia te budzą niepokój lub nawet panikę opinii publicznej, lecz emocje te mają niewiele wspólnego ze współczesną wiedzą o bezpieczeństwie energetyki atomowej.

2022-03-04, 05:56

Ukraińskie elektrownie atomowe. Nie powinniśmy ulegać panice
Rafael Mariano Grossi, dyrektor generalny Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej, omawia sytuację w Zaporoskiej Elektrowni Atomowej. Foto: PAP/EPA/CHRISTIAN BRUNA

Długi cień Czarnobyla

Powiązany Artykuł

Czarnobyl 1200 PAP.jpg
Czarnobyl. Serial a rzeczywistość. Czy tak przebiegała katastrofa? Pytamy fizyka jądrowego

Już pierwszego dnia inwazji, 24 lutego 2022 roku, Rosjanie zajęli teren słynnej Strefy Wykluczenia wokół Czarnobylskiej Elektrowni Jądrowej, czyli tak zwanej "Zony" - zamkniętego obszaru ustanowionego tuż po tragicznej katastrofie elektrowni w 1986 roku. W samej strefie (i tylko tam) odnotowano lokalny wzrost promieniowania radioaktywnego, spowodowany przez żołnierzy rosyjskich rozjeżdżających skażoną ziemię ciężkimi wozami bojowymi.

To właśnie Czarnobyl zajmuje centralne miejsce społecznego niepokoju związanego z przemysłem nuklearnym i jako taki już od kilku dekad jest ikoną popkultury. W 2019 roku jedną z najgłośniejszych produkcji telewizyjnych był serial "Czarnobyl", oparty na reportażowej książce "Czarnobylska modlitwa" noblistki Swietłany Aleksijewicz. Sama "Zona" pobudza natomiast wyobraźnię za sprawą dwóch dzieł, które powstały jeszcze przed katastrofą - to powieść science fiction "Piknik na skraju drogi" (1972) braci Arkadija i Borisa Strugackich oraz luźna adaptacja tej książki w reżyserii Andrieja Tarkowskiego pod tytułem "Stalker" (1979). W 2001 roku wątki literackie, filmowe i faktograficzne połączono w fabule ukraińskiej gry komputerowej "S.T.A.L.K.E.R. Cień Czarnobyla".

Powiązany Artykuł

elektrownia z forum 123 1200 .jpg
Rosjanie kontrolują zaporoską elektrownię. Enerhoatom: obsługa kontynuuje pracę

Katastrofa w Czarnobylu była pierwszym tak poważnym wypadkiem nuklearnym w historii. W 1986 roku zdarzeniu towarzyszyła atmosfera paniki - spodziewano się najgorszego, bo nikt nie wiedział, jakie będą skutki czegoś, co jeszcze nigdy się nie wydarzyło. Spektakularny przebieg śmiertelnej choroby popromiennej u strażaków gaszących pożar czarnobylskiego reaktora tylko podsycał lęk. Dziś wiemy już, że paniczna reakcja całego świata na katastrofę w Czarnobylu była przesadna, jednak trauma, jaką pozostawił tamten strach, wciąż odbija się echem we współczesnych dyskusjach na temat energii atomowej.

REKLAMA

Płyn Lugola to nie lek na promieniowanie

Widać to wyraźnie po zajęciu przez Rosjan terenów wokół nieczynnej czarnobylskiej elektrowni oraz zdobyciu Zaporoskiej Elektrowni Atomowej. 4 marca 2022 roku Instytut Badań Internetu i Mediów Społecznościowych odnotował w polskim Internecie lawinowy wzrost zainteresowania tematami związanymi z promieniowaniem radioaktywnym i płynem Lugola, który w wyszukiwaniach pojawia się już od 24 lutego.

Powiązany Artykuł

pap_19860430_004(1).jpg
Płyn Lugola. Próba reakcji na katastrofę w Czarnobylu

Płyn Lugola (wodny roztwór czystego jodu w jodku potasu) był substancją, której masowe podawanie dzieciom i młodzieży zostało zarządzone przez władze PRL trzy dni po czarnobylskiej katastrofie. Choć ogłoszono, że nie ma podstaw, by płyn Lugola przyjmowali także dorośli, wielu z nich spożyło go na własną rękę.

Z perspektywy czasu wiemy, że całe przedsięwzięcie nie tylko było pozbawione podstaw naukowych, lecz także przyczyniło się do jeszcze szerszego siania paniki w społeczeństwie. Decyzja władz była jednak motywowana tym, że ZSRR ze względów wizerunkowych całkowicie zablokowało przepływ informacji o katastrofie i jej rzeczywistych rozmiarach. Ci, którzy w latach 80. byli dziećmi i nastolatkami, mają dziś około 40 i 50 lat. W 1986 roku razem z płynem Lugola przyjęli także potężną dawkę strachu. I ten strach odżywa dzisiaj, gdy los ukraińskich obiektów nuklearnych stał się tak niepewny.

Tymczasem specjaliści zajmujący się energetyką podkreślają, że elektrownie atomowe nie stanowią większego zagrożenia niż zakłady produkujące energię konwencjonalną, zaś eksperci medyczni zwracają uwagę, że płyn Lugola nie stanowi środka ochrony radiologicznej. Najistotniejsze jest zaś to, że rozpowszechniane w Internecie teksty na ten temat to część akcji dezinformacyjnej prowadzonej przez rosyjskie siły propagandowe. Chodzi - jak zawsze - o nasilenie chaosu informacyjnego i sianie paniki wśród opinii publicznej.

REKLAMA

Powiązany Artykuł

zagrożenie atomowe pixabay 1200.jpg
Światło śmierci. Nuklearne wypadki w cieniu Czarnobyla

Straszny amerykański film

Katastrofa w Czarnobylu w sposób oczywisty popsuła opinię energetyce jądrowej, lecz ta w Stanach Zjednoczonych była na cenzurowanym już w latach 70. Mniej poważne incydenty i wypadki w obiektach przemysłu atomowego wydarzały się na całym świecie od lat 50. XX wieku, oddziałując na wyobraźnię samych teoretyków atomistyki, którzy snuli rozmaite hipotezy na temat zachowania się paliwa nuklearnego w przypadku wycieku z reaktora.

Jedną z teorii przedstawił w 1971 roku Ralph Lapp, fizyk jądrowy zaangażowany wcześniej w Projekcie Manhattan. Użył terminu "China syndrome" ("chiński syndrom") na określenie możliwego wypadku polegającego na awarii systemu chłodzenia, wypalenia się elementów rdzenia, których temperatura stopiłaby obudowę, co w konsekwencji doprowadziłoby do przedostania się materiału radioaktywnego do atmosfery i środowiska.

Powiązany Artykuł

zaporoska elektrownia pap 1200 .jpg
Ostrzał Zaporoskiej Elektrowni Jądrowej. Zełenski: to nuklearny terroryzm

Hipoteza ta zainspirowała twórców filmu "The China Syndrome" (1979) z Jane Fondą, Michaelem Douglasem i Jackiem Lemmonem. Produkcja opowiada o awarii w fikcyjnej elektrowni atomowej, bagatelizowaniu zagrożenia przez władze i walce dziennikarzy o prawdę, a w konsekwencji uratowanie ludzkiego życia.

Przypadek sprawił, że 28 marca 1979 roku, zaledwie 12 dni później, w amerykańskiej elektrowni atomowej Three Miles Island doszło do poważnego wypadku. W wyniku awarii systemu bezpieczeństwa, na którą nałożyły się błędy obsługi, drugi reaktor uległ częściowemu stopieniu, wydzielając wodór, który następnie zapalił się i wywołał pożar. Radioaktywne wyziewy przedostały się do środowiska.

REKLAMA

Powiązany Artykuł

three mile island  Carter NARA 1200.png
Anty-Czarnobyl. Co awaria w Three Mile Island mówi o bezpieczeństwie atomowym?

Niektóre elementy tego incydentu przypominają katastrofę w Czarnobylu, tu jednak udało się utrzymać kontrolę nad reaktorem, którego osłona nie została zniszczona. Ponadto nie było żadnych ofiar, nie stwierdzono też długofalowych skutków zdrowotnych - przynajmniej oficjalnie. Paniczna reakcja władz i mieszkańców była jednak podobna. Tak samo jak w Czarnobylu ewakuowano około sto tysięcy mieszkańców dużego obszaru wokół Three Miles Island (wkrótce mogli oni wrócić do swoich domów).

W 1979 roku największe straty poniósł jednak przemysł nuklearny Stanów Zjednoczonych. Proces usuwania skutków awarii okazał się bardzo kosztowny i czasochłonny. Atomistyka straciła przychylność opinii publicznej, tym bardziej, że zaledwie po kilku latach nadeszła wieść o wydarzeniach w Czarnobylu. Nowe komercyjne projekty nuklearne zostały zamrożone na kilka dekad.

Bez wątpienia film "The China Syndrome" trafił w swój czas, rozpowszechniając w kulturze popularnej niechęć do energetyki jądrowej. Jeszcze przed wypadkiem w Three Miles Island Jane Fonda rozpoczęła kampanię przeciwko elektrowniom atomowym, na co natychmiast zareagował fizyk nuklearny Edward Teller, w medialny kontraktaku wyśmiewając postawę aktorki i okazując pełne poparcie dla atomistyki. Po awarii w Three Miles Island naukowiec dostał zawału serca – żartowano wtedy, że to jedyna osoba, której zdrowie ucierpiało wskutek incydentu.

mc

REKLAMA

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej

Najnowsze