Historia

"Qui Pro Quo" - najpopularniejszy kabaret dwudziestolecia międzywojennego

Ostatnia aktualizacja: 04.04.2024 05:45
- Było bardzo wielu artystów, którzy właśnie od tej scenki zaczynali swoją wspaniałą, wielką karierę. Eugeniusz Bodo, który przedtem oczywiście grywał, swoją popularność ugruntował tutaj – mówił Tomasz Mościcki, dziennikarz i krytyk teatralny, autor książki "Kochana stara buda. Teatr Qui Pro Quo" w Polskim Radiu w 2008 roku.
Artyści kabaretu na dachu Pałacu Prasy. Widoczni m.in. Adolf Dymsza (1. z lewej), Stefania Górska (3. z lewej), Hanna Brzezińska (4. z lewej), Tadeusz Olsza (1. z prawej), Andrzej Bogucki (2. z prawej). Kraków, 1938 r.
Artyści kabaretu na dachu Pałacu Prasy. Widoczni m.in. Adolf Dymsza (1. z lewej), Stefania Górska (3. z lewej), Hanna Brzezińska (4. z lewej), Tadeusz Olsza (1. z prawej), Andrzej Bogucki (2. z prawej). Kraków, 1938 r.Foto: NAC

105 lata temu, w 1919 roku, w podziemiach Galerii Luxenburga przy ulicy Senatorskiej 29 w Warszawie, założono teatrzyk literacko-artystyczny "Qui Pro Quo" (łac. "ten zamiast tego"; "jeden zamiast drugiego"). Działał on przez 12 lat do 1931 roku. Jego założycielami byli: ziemianin, a później aktor Bolesław Leszek Przyłuski, architekt Tadeusz Sobocki i kupiec Izydor Weisblat. Kierownikiem artystycznym, a później także współwłaścicielem "Qui Pro Quo" (od 1922 r.) był kompozytor i dziennikarz Jerzy Boczkowski.

Fenomen "Qui Pro Quo"

Zdaniem Tomasza Mościckiego to, co pokazywano w "Qui Pro Quo" nie wyczerpuje dostatecznie znamion tego, co nazywamy kabaretem.

- Bo co my uznajemy za kabaret, co sobie wyobrażamy, że nim jest? Że to jest zadymiona sala, chętnie kawiarniana, z malusieńką estradką, z bardzo skromnym akompaniamentem, z minimalną ilością dekoracji. Coś niesłychanie intymnego, kameralnego – mówił autor książki "Kochana stara buda. Teatr Qui Pro Quo" w audycji Bogumiły Prządki i Iwony Malinowskiej "Kabaretowe numery i klimaty" w Polskim Radiu w 2008 roku.

Tomasz Mościcki przekonywał, że w "Qui Pro Quo" było inaczej, bo na samym początku wystawiano tam operetki, jednoaktówki, a raz nawet pełnoaktową sztukę.

- Otóż "Qui Pro Quo" to była prawdziwa, teatralna sala. Zresztą potem, po jego likwidacji, była ona wykorzystywana jako teatr, między innymi przez Karola Adwentowicza. Czyli mamy do czynienia z prawdziwą salą teatralną. Natomiast jak przejdziemy do samego programu, to oczywiście jakieś elementy kabaretu w tym są. Jest konferansjer, są gwiazdy, piosenki, skecze – podkreślał Mościcki.

Rozrywka na najwyższym poziomie

Pierwszy numer kabaretu, który zagrano 4 kwietnia 1919 roku, nazywał się właśnie "Qui Pro Quo". Była to jednoaktówka Kazimierza Dunin Markiewicza, która jednak zaginęła i nie znamy jej tekstu. Od tego jednak czasu teatr przyjął jej nazwę.

Filarami repertuarowymi "Qui Pro Quo" byli: Julian Tuwim, Antoni Słonimski i Marian Hemar, a wśród gwiazd: Hanka Ordonówna, Zula Pogorzelska, Mira Zimińska, Eugeniusz Bodo, Kazimierz Krukowski, Mieczysław Fogg, Adolf Dymsza, Tadeusz Olsza i Gustaw Cybulski. Konferansjerem kabaretu był reżyser teatralny i dyrektor wielu teatrów kabaretowych międzywojennej Warszawy Fryderyk Jarosy.

Skecz "Sznycel" w kabarecie "Qui Pro Quo" - na scenie Adolf Dymsza (z lewej) i Tadeusz Olsza. Warszawa w latach 1927-1931. Fot. NAC Skecz "Sznycel" w kabarecie "Qui Pro Quo" - na scenie Adolf Dymsza (z lewej) i Tadeusz Olsza. Warszawa w latach 1927-1931. Fot. NAC

- "Qui Pro Quo" w samych początkach swojej działalności właściwie nie odbiegało od tego, co pokazywały inne teatrzyki, które działały w tamtym czasie. To znaczy "Sfinks", "Miraż" i "Argus". I co ciekawe, w składzie tych teatrów spotkamy nazwiska ludzi, którzy potem znaleźli się w zespole "Qui Pro Quo". W "Argusie" Jerzy Boczkowski, który od samego początku był kierownikiem artystycznym tego teatru – podkreślał Tomasz Mościcki.

- W tym pierwszym zespole "Qui Pro Quo" znajdziemy także kogoś, kogo pewnie byśmy się nie spodziewali, to znaczy samego Stefana Jaracza, który reżyserował tam sceny o charakterze dramatycznym - dodawał autor książki "Kochana stara buda. Teatr Qui Pro Quo".

"Qui Pro Quo" przez cały czas zaskakiwał ludzi czymś nowym. Nie pozwalał sobie nigdy na skostnienie. Dla tego teatru pracowali najwybitniejsi choreografowie i scenografowie dwudziestolecia międzywojennego, m.in.: Feliks Parnell, Tacjanna Wysocka oraz Józef Galewski. Szybko stał się on inspiracją nie tylko dla innych scen tego gatunku działających przed wojną, ale i tych zakładanych po 1945 roku, jak "Szpak", "Wagabunda" czy "Dudek".

- Hanka Ordonówna, zanim została zaangażowana do teatru "Qui Pro Quo" śpiewała w "Mirażu" i "Sfinksie". Tam straciła głos, błąkała się pewien czas po prowincji, aż w 1923 roku znalazła się na scenie "Qui Pro Quo". W 1924 roku Jarosy, który przyjechał do Warszawy, rozpoznał w niej natychmiast ogromne możliwości, że to jest materiał na bardzo wybitną aktorkę, mimo rozlicznych wad głosu, które miała – przypominał Tomasz Mościcki.

Hanka Ordonówna w jednej ze scen rewii w kabarecie "Qui Pro Quo". Warszawa, kwiecień 1928 r. Fot. NAC Hanka Ordonówna w jednej ze scen rewii w kabarecie "Qui Pro Quo". Warszawa, kwiecień 1928 r. Fot. NAC

- Mira Zimińska w 1920 roku wystąpiła w bardzo ważnym programie "Qui Pro Quo", pokazanym pod koniec sierpnia 1920 roku, nazywał się "W godzinie cudu". To była rewia dana dla uczczenia wiktorii pod Radzyminem. (…) Było bardzo wielu artystów, którzy właśnie od tej scenki zaczynali swoją wspaniałą, wielka karierę. Eugeniusz Bodo, który przedtem oczywiście grywał, swoją popularność ugruntował tutaj – dodawał Mościcki.

Wyjątkowa atmosfera

Władysław Olkusznik, muzyk z "Qui pro quo", mówił w latach 60. XX wieku w Polskim Radiu, że w kabarecie panowała wyjątkowa atmosfera. Wspominał, jak pewnego razu "pocieszył w kłopocie, który miał" Fryderyka Jarosego, wprawiając go w doskonały humor. Ten odwdzięczył się ułożeniem dla niego "ładnego kujawiaczka".

- Tak to mniej więcej było, że "wszelka troska, smutek znika kiedy spotkasz Olkusznika". Później Jarosy wpadł na pomysł, wykorzystując moją harmonijkę, żeby zrobić coś w rodzaju półfinału. Na scenie był urządzony nocny bar, loże za mną, gdzie siedzieli wszyscy aktorzy, a więc Zula Pogorzelska, Adolf Dymsza, Władysław Daniłowski, Ludwik Lawiński, Konrad Tom – cały ten najpiękniejszy komplet gwiazd "Qui Pro Quo" - mówił Władysław Olkusznik.

- Ja wtedy byłem w tym barze jako taka atrakcja, miałem przed tą publicznością, przed tymi aktorami, coś grać. I mam satysfakcję, że właściwie jako pierwszy w Warszawie grałem "Księżyc nad Tahiti" – dodawał muzyk.

Wśród słynnych szlagierów granych w programach "Qui Pro Quo" należy wymienić ponadto m.in. "Ja śpiewam piosenki" (muzyka Henryk Wars, słowa Julian Tuwim, wykonanie Hanka Ordonówna), "Dulcynea" (muzyka Henryk Wars, słowa Emanuel Szlechter, wykonanie Tadeusz Olsza), "Mały gigolo" (muzyka Leonello Cassuci, słowa Marian Hemar, wykonanie Zula Pogorzelska) czy "Nasza jest noc" (słowa Julian Tuwim, muzyka i wykonanie Stefania Górska).

- To jest jeden z tych szlagierów teatru "Qui Pro Quo", który wszedł na stałe do krwioobiegu polskiej kultury. Przecież do dzisiaj ta melodia funkcjonuje. Nawet powiedzenie "nasza jest noc" weszło do potocznej polszczyzny – zaznaczał Tomasz Mościcki.

Roman Dziewoński, dziennikarz i znawca kabaretu, syn słynnego aktora kabaretowego Edwarda "Dudka" Dziewońskiego podkreślał w audycji "Kabaretowe numery i klimaty" w Polskim Radiu w 2008 roku, że można powiedzieć, że "Qui Pro Quo" to przede wszystkim szampańska zabawa.

- Pytanie o "Qui Pro Quo", to jest pytanie o niebywały profesjonalizm, o kontakt z publicznością, o te dwie, trzy minuty piosenki, skeczu, monologu z pointą, która porwie publiczność, albo rozbudowanej czasami, trwającej piętnaście minut scenki. W czym jedną z mistrzyń była na przykład Mira Zimińska – podkreślał Dziewoński.

Dziennikarz dodawał, że zdarzyło się kilku wspaniałym aktorom stworzyć w "Qui Pro Quo" wyjątkowe kreacje.

- Dotyczyło to wspomnianej Miry Zimińskiej, czyli bardzo inteligentnej, ciętej w słowie - prywatnie i na scenie - osóbce. Ona na przykład potrafiła pod taką niewinną głupowatością, odgrywaną na scenie, raptem wyskoczyć z czymś, po czym wszystkim szczęki opadały. Z kolei dla Adolfa Dymszy powstał Teofil, charakterystyczna postać i fenomenalna kreacja aktora – przypominał Roman Dziewoński.

Warto tutaj przytoczyć również wypowiedź aktora kabaretowego Kazimierza Krukowskiego, słynnego "Lopka" z "Qui Pro Quo", który w latach 70. XX wieku tak wspominał Adolfa Dymszę w Polskim Radiu:

- "Qui Pro Quo" powtórzyło eksperyment Pana Boga z Adamem i z niczego, z prochu, z błota stworzyło tajemniczego Teofila. Jak to się stało? Nie wiadomo. Poryw natchnienia... Kiedy znakomitego rzeźbiarza Rodina zapytał pewien Amerykanin, jak tworzy on swoje arcydzieła, Rodin odpowiedział: "Bardzo zwyczajnie. Biorę kawał marmuru i odrąbuję wszystko niepotrzebne, co w nim jest". To samo zrobiliśmy z Dymszą. Zabraliśmy mu wszystko, co miał w sobie niepotrzebnego: koszulę, zegarek, szelki i nagle ukazał się koszmarny typ Teofil – mówił Kazimierz Krukowski.

Wielki sukces

Tomasz Mościcki zauważał w Polskim Radiu, że 12-letnie istnienie "Qui Pro Quo" w przestrzeni artystycznej międzywojennej stolicy - to był swoisty rekord. Zważywszy na to – jak podkreślał - że sceny tego rodzaju zaczynały swój żywot i kończyły go zazwyczaj po trzech, czterech miesiącach.

- To był oczywiście sukces dyrekcji, która umiała ten teatr przeprowadzić przez rozliczne meandry, wiele przeszkód i burz, których los temu teatrowi nie szczędził. To był także jednak zespół ludzi, którzy z tym teatrem współpracowali na stałe. (…) Czyli ta rzeczywiście czołówka polskiej rozrywki tamtego czasu – podkreślał autor książki "Kochana stara buda. Teatr Qui Pro Quo".

Mościcki przypominał jednocześnie, że Jerzy Boczkowski przez 12 lat swego dyrektorowania niesłychanie pilnował pewnego poziomu repertuaru – "żeby to nie schodziło do poziomu rozrywki niegodziwej".

- Kiedy myśli się o "Qui Pro Quo" i o tym czym to było, to też trzeba uświadomić sobie czym takie teatry były w dwudziestoleciu międzywojennym. Rozmawiamy przecież o zjawisku, również i o społeczeństwie, którego dziś nie ma. Ci ludzie, którzy chodzili do "Qui Pro Quo" to była również publiczność, która chodziła na przedstawienia Leona Schillera. (…) To była po prostu polska inteligencja – podsumowywał Tomasz Mościcki w Polskim Radiu.


Posłuchaj
33:53 Bogumiła Prządka, Iwona Malinowska, „Qui Pro Quo” z cyklu „Kabaretowe numery i klimaty” (PR, 25.10.2008)..mp3 Warszawski kabaret "Qui Pro Quo" z cyklu "Kabaretowe numery i klimaty". Audycja Bogumiły Prządki i Iwony Malinowskiej. (PR, 25.10.2008)

 

29 maja 1931 roku teatr "Qui Pro Quo" wystawił swój ostatni program. Jego tytuł brzmiał: "Panie Ministrze".

pcz


Czytaj także

Wiesław Michnikowski. Legenda "Kabaretu Starszych Panów"

Ostatnia aktualizacja: 03.06.2024 05:45
- Najbardziej ceniłem teatr. Radio lubiłem z dwóch powodów: po pierwsze nie trzeba było uczyć się tekstu na pamięć. A po drugie, dlatego że nie było mnie widać. Na trzecim miejscu w mym sercu jest kabaret - powiedział Wiesław Michnikowski w wywiadzie dla Polskiego Radia z 2008 roku. Dziś mija 102. rocznica urodzin artysty.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Fenomenalny Kabaret Starszych Panów

Ostatnia aktualizacja: 16.10.2024 05:50
"Starsi panowie, starsi panowie, starsi panowie dwaj, już szron na głowie, już nie to zdrowie, a w sercu ciągle maj", śpiewali Jeremi Przybora i Jerzy Wasowski. To oni stworzyli jeden z najpopularniejszych programów rozrywkowych w historii telewizji. 
rozwiń zwiń
Czytaj także

Zygmunt Konieczny. Wesoły kompozytor z Piwnicy pod Baranami

Ostatnia aktualizacja: 03.01.2024 05:40
87 lat temu urodził się Zygmunt Konieczny, kompozytor, aranżer, pianista, związany z krakowskim kabaretem Piwnica pod Baranami, twórca nazywany "wesołym kompozytorem smutnych piosenek".
rozwiń zwiń
Czytaj także

Kabaret "Dudek". Przedwojenny mistrzowski humor w realiach PRL

Ostatnia aktualizacja: 13.01.2024 05:45
– Jasiu, podkreśl wężykiem, że to jest dowcip – mówił Jan Kobuszewski w słynnym skeczu kabaretu, który bawi od 58 lat. "Dudek" przywracał przedwojenny humor w siermiężnej rzeczywistości PRL.
rozwiń zwiń
Czytaj także

"Jego piosenki uczyły żyć". 7 lat temu zmarł Wojciech Młynarski

Ostatnia aktualizacja: 15.03.2024 05:45
Był cenionym przez publiczność autorem tekstów piosenek i librett, poetą, wykonawcą piosenek autorskich, satyrykiem, artystą kabaretowym, a także librecistą, scenarzystą i reżyserem teatralnym.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Tadeusz Olsza. Gwiazda warszawskich przedwojennych kabaretów

Ostatnia aktualizacja: 03.12.2023 05:40
3 grudnia 1895 roku urodził się Tadeusz Olsza. Był jednym z najpopularniejszych artystów kabaretowych dwudziestolecia międzywojennego, znanym ze swoich umiejętności tanecznych, zabawnych monologów i piosenek. Zapamiętany został również jako zdolny aktor, współpracujący między innymi z warszawskim teatrem "Syrena" i Teatrem Polskiego Radia. 
rozwiń zwiń
Czytaj także

Jeremiego Przybory gawędy o sobie. Posłuchaj!

Ostatnia aktualizacja: 04.03.2023 06:00
Filar literacki Kabaretu Starszych Panów, znakomity poeta, pracował w Polskim Radiu przed wojną jako spiker. Po wojnie Jeremi Przybora pisał teksty do stworzonego przez siebie Radiowego Teatrzyku "Eterek".
rozwiń zwiń
Czytaj także

"W czasie numerów należy wrzeszczeć". Kabaret Zielony Balonik robi rewolucję

Ostatnia aktualizacja: 07.10.2024 05:50
– Matrony załamywały rączki nad tym strasznym skandalem, ale cichaczem marzyły, aby tam pójść ze swoimi mężami typu Florian Dulski – wspominała w Polskim Radiu Magdalena Samozwaniec, opowiadając o początkach działalności Zielonego Balonika, który niejednemu "Dulskiemu" zalazł za skórę.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Janusz Sent - jego przeboje śpiewała cała Polska

Ostatnia aktualizacja: 04.01.2023 05:30
87 lat temu, 4 stycznia 1936 roku, urodził się w Świętochłowicach na Górnym Śląsku Janusz Sent, znany z ogromnej liczby utworów do słów najsłynniejszych twórców tekstów i piosenkarzy okresu lat 50. i 60. XX wieku.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Zula Pogorzelska - gwiazda warszawskich kabaretów okresu międzywojennego

Ostatnia aktualizacja: 10.02.2023 05:30
88 lat temu, 10 lutego 1936 roku, zmarła w Wilnie Zula Pogorzelska, jedna z największych gwiazd polskiego kina i sceny teatralno-kabaretowej.
rozwiń zwiń