Pod znakiem tęsknoty
Na początku był Lwów. W mieście tym Janusz Majewski przyszedł na świat 5 sierpnia 1931 roku.
- Miałem tak zwane dobre, szczęśliwe dzieciństwo, choć nasz dom nie był jakoś specjalnie zamożny – zaczął reżyser swoją opowieść w autobiograficznym cyklu radiowym "Zapiski ze współczesności" nagranym 20 lat temu.
Dzieciństwo to, dodawał, upłynęło między innymi "pod znakiem tęsknoty” jego matki (nauczycielki, która ze względu na pochorobowe powikłania musiała odejść z zawodu). Tęsknota dotyczyła rodziców i rodzeństwa żyjących w dalekiej Ameryce. Matka Janusza Majewskiego została jako jedyna z rodziny w Polsce – okoliczności życiowe sprawiły, że nie wyjechała jako kilkulatka zza ocean.
- O tym się mówiło w domu po wielu wielu latach – wspominał reżyser. Pod koniec lat 70., opowiadał, kiedy wyjechał do Stanów na zaproszenie ze świata filmu, udało mu się odwiedzić siostrę mamy. – To było w stanie Kentucky. Podjeżdżamy samochodem pod ten dom, otwierają się drzwi i wychodzi… moja mama. A moje dzieci krzyknęły: "babcia". Tak podobna była do mojej mamy.
***
"To nie jest Lwów, który znałem". Janusz Majewski w rozmowie z Piotrem Kędziorkiem (PR, 26.07.2017)
***
Widok z kuchennego okna
Wybuch II wojny światowej pozostawił na wówczas 8-letnim Januszu niezatarty ślad w pamięci.
- Byliśmy na wakacjach w sierpniu 1939. Chmury się zbierały, robiło się coraz bardziej jasne, że wojna wybuchnie, chociaż wszyscy to bagatelizowali. Bo przecież jak wybuchnie, damy szybko radę. Bo mamy dzielną armię, świetnie wyposażoną – wspominał.
Koniec wakacji kazał państwu Majewskim wracać do Lwowa.
- Już miałem wszystko przygotowane: nowy tornister, nowe książki, jakiś mundurek. Pierwszego września miałem rano wstać i pójść do szkoły. Tymczasem gdzieś tak piąta-szósta rano usłyszałem jakieś straszne trzepanie dywanów. Pomyślałem sobie półprzytomny: "nasza służąca chyba zwariowała - o tej porze trzepie dywany?". W tym momencie wpadła mama i mówi: "artyleria, samoloty!".
Po ponad 60 latach od tego poranka Janusz Majewski wciąż pamiętał scenę, którą ujrzał wtedy przez kuchenne okno.
- Nasz dom stał na jednym ze wzgórz, przez okno była widoczna cała panorama Lwowa. Nad miastem unosiło się morze obłoków od artylerii przeciwlotniczej. I nadciągnęło dużo samolotów lecących wysoko. Nagle pod samolotami zaczęło się roić od jakichś dziwnych punktów, takich czarnych, które spadają w dół. Ja krzyczałem: "coś rzucają, może ulotki". A to były oczywiście bomby, które padły wtedy na Lwów.
14:15 janusz majewski___243_04_ii_tr_1-3_85d8e8c6[00].mp3 Janusz Majewski m.in. o swoim dzieciństwie we Lwowie, o matce, o pierwszych dniach II wojny światowej. Audycja Ewy Stockiej-Kalinowskiej z cyklu "Zapiski ze współczesności" (PR, 2004)
13:36 janusz majewski___243_04_ii_tr_1-3_85d8bab1[00].mp3 Janusz Majewski m.in. o okupacji sowieckiej i niemieckiej Lwowa, o młodzieńczych zabawach w kino i teatr. Audycja Ewy Stockiej-Kalinowskiej z cyklu "Zapiski ze współczesności" (PR, 2004)
Rozkosz czytania
Potem – jak opowiadał przed radiowym mikrofonem Janusz Majewski – były chaotyczne ucieczki przez Niemcami do granic z Rumunią, powrót do Lwowa, straszliwości sowieckiej okupacji i, od 1941, niemieckiej.
Okoliczności wojenne, dopowiadał reżyser, a może ściślej: troska matki sprawiły, że czas ten naznaczył się również czymś pozytywnym.
- Bo dzięki temu, że nieraz nie wolno mi było wyjść na dwór i szaleć z chłopakami w pobliskim parku, bo niebezpiecznie, siedziałem w domu i czytałem bardzo dużo książek – przyznawał Janusz Majewski. – I to książek, których normalnie bym nie czytał, tylko jakieś lektury odpowiednie dla mojego wieku. Oczywiście takie też czytałem, ale dobrałam się do biblioteki rodziców i tam trafiłem na tytuły, które otworzyły mi oczy na świat. I nauczyły miłości do książki, która trwa do dzisiaj.
Ta "rozkosz czytania" stanowiła jeden z elementów składających się na intelektualny rozwój przyszłego mistrza kina. Drugą ze składowych był, właśnie, filmowy bakcyl.
Zaczęło się od Śnieżki
– Jeszcze przed wojną poszedłem pierwszy raz do kina (to była lwowska "Chimera" lub "Marysieńka") – wspominał Janusz Majewski. - Jednym z pierwszych filmów, który widziałem, był o Królewnie Śnieżce. I ta "Królewna Śnieżka" zrobiła na mnie ogromne wrażenie. W ogóle samo chodzenie do kina było dla mnie już od początku fascynujące. Ten moment, kiedy zapada ciemność i nagle otwiera się inny świat.
Ta dziecięca fascynacja skłaniała – już wtedy – do twórczych działań.
– W domu z kuzynem skonstruowaliśmy epidiaskop (rodzaj urządzenia projekcyjnego – przyp. red.) i zaczęliśmy urządzać seanse obrazków, które wyświetlają się na prześcieradle – opowiadał reżyser o swoich pierwszych "próbach z kinem".
***
"Być może jeszcze w okresie świątecznym 1938 roku byłem na, premierowej wówczas, "Królewnie Śnieżce". Tam przeżyłem moment zainfekowania kinem". Janusz Majewski w rozmowie z Marcinem Pestą (PR, 1.02.2017)
***
Próby te przerwały kolejne konwulsje wielkiej historii.
- Przyszedł rok 1944. Zaczęły się ogromne bombardowania Lwowa. Mój ojciec (należący wówczas do Armii Krajowej – przyp. red.) dostał ostrzeżenie, że musimy uciekać, bo siatka AK-owska padła i za chwilę go aresztują – opowiadał Janusz Majewski.
Ucieczka mogła się udać dzięki ciężarówce jadącej do Krakowa. Ale można było zabrać ze sobą "nie więcej niż po jednej walizce na osobę".
– W tej sytuacji wiadomo, że się pakuje jakieś idiotyzmy – przyznawał reżyser. – Potem moja mama ogromnie żałowała, że wielu pamiątek rodzinnych nie zdołała wówczas zabrać. To wszystko przepadło.
Początki filmowej drogi
Tak się rozpoczął kolejny rozdział w życiu Janusza Majewskiego.
- Gdy przyjechaliśmy do Krakowa, dostaliśmy przydział mieszkania, które Niemcy wybudowali w czasie wojny dla swoich urzędników. Zacząłem też chodzić do jednego z najlepszych gimnazjów, imienia króla Sobieskiego, i oczywiście kadra profesorska też była przedwojenna. W 1945 roku zdałem maturę – wspominał w 2004 roku reżyser.
Jak podkreślał, dzięki życiu kulturalnemu Krakowa mógł "formować się artystycznie".
- Chłonąłem kolejne numery "Przekroju", przedstawienia teatru Siedem Kotów, gdzie pierwszy raz zobaczyłem Irenę Kwiatkowską, z którą potem wiele współpracowałem – opowiadał.
Obudzona jeszcze przed wojną miłość do X muzy kazała Januszowi Majewskiemu myśleć o studiach w tym kierunku.
- Ale rodzice wybili mi z głowy pójście od razu do szkoły filmowej. Skończyłem więc architekturę i to okazało się najlepszą szkołą filmową, jaką mogłem sobie wyobrazić! Na ostatnim roku architektury zgłosiłem się do łódzkiej szkoły na egzamin na wydział operatorski. W naszym siermiężnym i coraz bardziej ponurym życiu łódzka Filmówka był enklawą europejskości – podkreślał reżyser.
14:21 Janusz Majewski, Zapiski ze współczesności, cz. 3.mp3 Janusz Majewski m.in. o studiowaniu architektury, egzaminie do łódzkiej Filmówki oraz pierwszych filmach. Audycja Ewy Stockiej-Kalinowskiej z cyklu "Zapiski ze współczesności" (PR, 2004)
Była druga połowa lat 50. XX w. Polska, decyzją powojennych ustaleń mocarstw, znajdowała się w strefie sowieckich wpływów, panował reżim komunistyczny W tym czasie jednak, w 1956 roku, miała miejsce polityczna odwilż.
- Rok 1956 dał nam nadzieję na zmiany. Wydawało nam się, że następuje przełom, że będzie w końcu jakaś wolność, że będziemy mieli kontakt ze światem. Te złudzenia rozwiały się szybko. Ale póki było można, robiliśmy, ile się dało – opowiadał w Polskim Radiu Janusz Majewski. - Mnie udało się zrealizować ciekawy film absolutoryjny, który wyszedł poza mury szkoły, dostał jakieś nagrody na festiwalach. Było to "Rondo", do którego zaprosiłem znajomego aktora z krakowskiego okresu: Sławka Mrożka. Po "Rondzie" zrobiłem etiudę "Most". I te dwa filmy dały mi możliwość debiutu w krótkim metrażu. Był nim film dokumentalny o tytule "Zabawa".
Janusz Majewski studia reżyserskie ukończył w 1960 roku. Przed kolejnych kilka lat pracował w wytwórniach filmów krótkometrażowych, również w telewizji. Przygotowywał się do filmowego debiutu w 1966: filmu "Sublokator".
Kolejne filmy
– Zabierałem się za jakiś temat, za jakiś film, dopiero wtedy, gdy wiedziałem, że jest to materiał na spektakl filmowy, w którym będę mógł oddziaływać na widza elementami, które film posiada – przede wszystkim obrazem, jego atmosferą, rytmem, montażem, całą gamą dźwięków, od ciszy począwszy – mówił reżyser. – Równocześnie się zastanawiałem, jak nie zeskorupieć w jakimś gatunku filmowym, nie stać się takim zaszufladkowanym specjalistą od komedii czy dramatu. Starałem się, żeby każdy kolejny mój film był inny, żeby zaskoczył. I tak też mi się udawało – dodał.
"Sublokator" - z Janem Machulskim w tytułowej roli oraz m.in. Barbarą Ludwiżanką, Katarzyną Łaniewską i Magdaleną Zawadzką - to utrzymana w tonie groteski komedia obyczajowa, która przyniosła Januszowi Majewskiego i jego aktorom kilka nagród na ważnych międzynarodowych festiwalach (m.in. FIPRESCI w Mannheim, Srebrny Hugo w Chicago oraz trzy nagrody w Panamie).
Janusz Majewski w studiu radiowej Dwójki, 2014 r. Fot. Grzegorz Śledź/PR2
Kolejnymi dziełami reżyser potwierdził renomę utalentowanego twórcy inteligentnych komedii oraz filmów gatunkowych. W 1969 roku nakręcił kryminał, który od razu został przez krytyków uznany za wzorcowy i do dziś zdaniem wielu jest jedną z najlepszych polskich produkcji kryminalnych. To "Zbrodniarz, który ukradł zbrodnię" według powieści Krzysztofa Kąkolewskiego. Janusz Majewski mówił kiedyś w Polskim Radiu, że to "taki trochę apokryf dokumentu, życia podpatrzonego", jako że zarówno literacki oryginał, jak i jego film stawiają na paradokumentalny realizm fikcyjnej fabuły.
– Po "Zbrodniarzu" zrobiłem film, który był sfilmowaną powieścią Tadeusza Brezy "Urząd". Potem był "Lokis. Rękopis profesora Wittembacha”, który w 1971 roku otrzymał Grand-Prix na Międzynarodowym Festiwalu Filmów Fantastycznych i Grozy oraz dwie nagrody. Kolejny, na podstawie prozy Michała Choromańskiego, to "Zazdrość i medycyna" – opowiadał Janusz Majewski w Polskim Radiu w 2004 roku.
Wyprodukowana w 1973 roku "Zazdrość i medycyna" - z udziałem Ewy Krzyżewskiej, Mariusza Dmochowskiego i Andrzeja Łapickiego - była wielkim sukcesem. – W tym filmie zagrał ktoś dla mnie wyjątkowy, mianowicie Włodzimierz Boruński, wspaniała postać, aktor-amator niezwykle utalentowany, który w zasadzie przykrył tamtych troje wybitnych aktorów. Film został przyjęty bardzo dobrze i od tej pory w zasadzie mogłem przebierać w projektach – przyznał reżyser.
Dwa lata później do kin trafiły "Zaklęte rewiry", które sam Janusz Majewski nazywa swoim ulubionym dziełem. – Ten film odkrył talent Marka Kondrata. To była chwila szczęśliwa dla mnie, kiedy zdecydowałem się zaproponować mu główną rolę w filmie. Inną wybitną rolę w tym filmie zagrał Roman Wilhelmi. Na planie filmu odbył się ich szlachetny pojedynek. Jeden drugiego podciągał, co podniosło zawodową poprzeczkę, a do nich dostosowali się inni – wspominał filmowiec.
Wyroki publiczności
Potem Janusz Majewski stworzył m.in. "Sprawę Gorgonowej" (1977) i adaptację powieści Andrzeja Kuśniewicza "Lekcja martwego języka" (1979), o której w Polskim Radiu mówił "film, którego nigdy nie będę się wstydził". W 1982 roku powstało "Epitafium dla Barbary Radziwiłłówny", a w 1985 roku widzowie obejrzeli po raz pierwszy dzieło, z którym Janusz Majewski był kojarzony przez resztę życia - komedię przygodową "C.K. Dezerterzy", której akcja rozgrywa się pod koniec I wojny światowej.
55:32 Dwójka o wszystkim z kulturą 12.12.2014.mp3 Janusz Majewski o swoim życiu, swoich filmach i swojej książce "Glacier Express 9.15". Audycję "O wszystkim z kulturą" prowadzi Jerzy Kisielewski (PR, 2014)
Kojarzony z czeską opowieścią o Szwejku film Majewskiego szybko zyskał status kultowego. To jeden z filmów, którego telewizyjne powtórki wciąż gromadzą przed ekranami miliony widzów. – Dowody tej popularności otrzymuję poprzez przelewy bankowe, więc nie mogę na to narzekać. Dzięki temu pędzę dziś w miarę niezależny żywot – przyznał reżyser w rozmowie z Jerzym Kisielewskim w 2014 roku.
Kolejnego dowodu dostarczył pewien incydent drogowy z udziałem taksówkarza. – O mało nie spowodował wypadku, kiedy mnie wiózł i podczas rozmowy dowiedział się, że mam coś wspólnego z "C.K. Dezerterami" – mówił Janusz Majewski. – Uważam, że to nie jest mój największy powód do chwały, bo mam lepsze filmy w swoim dorobku niż ten. Ale cóż robić, takie są wyroki publiczności – powiedział.
Do bohaterów filmu powrócił reżyser w również cenionym filmie "Złoto dezerterów" (1998). Wcześniej jeszcze nakręcił głośną i odważną "Diabelską edukację" (1994) z Renatą Dancewicz i Markiem Kondratem. Z kolei w sentymentalnym serialu "Siedlisko" (1998) Janusz Majewski zawarł sporo wątków autobiograficznych - bohaterowie produkcji, tak samo jak filmowiec i jego żona, osiedlają się w domu nad mazurskim jeziorem i na tle pięknej przyrody na nowo odkrywają małżeńskie uczucia.
W ostatnich latach artysta stworzył filmy na podstawie własnych książek - "Mała matura 1947" (2010) i "Czarny mercedes" (2019) - oraz adaptację "Excentryków" Włodzimierza Kowalewskiego pod tytułem "Excentrycy, czyli po słonecznej stronie ulicy" (2015).
Galeria Biblioteki Publicznej im. Stanisława Staszica w dzielnicy Bielany. Wystawa pt. Zofia Nasierowska. Janusz Majewski, prezentująca twórczość fotograficzną Zofii Nasierowskiej oraz filmową Janusza Majewskiego. Na zdjęciu: reżyser i scenarzysta filmowy Janusz Majewski przy plakatach do swoich filmów. Warszawa, 2019 r. Źr. PAP/Zenon Żyburtowicz
Janusz Majewski był jednym z tych reżyserów, którzy nie wstydzili się kina gatunkowego, które jego zdaniem "jest w Polsce troszeczkę na marginesie". – Mało kto przyznaje się do tego, że chce robić takie filmy. Być może jest tak dlatego, że przez długi czas nikt z nas nie wiedział, że robi filmy gatunkowe. Dopiero potem pojawiło się to pojęcie i sformułowano, o co chodzi w kinie gatunkowym. Wszyscy mówili raczej o kinie autorskim, każdy chciał być autorem – zauważył.
- Mnie zaś interesowała głównie ta strona kina, która jest dla niego absolutnie specyficzna i przynależy wyłącznie do kina jako takiego. Film to spektakl obrazu i dźwięku, który musi działać przez te półtorej czy dwie godziny, wciągając widza w jakiś świat, który może być prawdziwy albo wymyślony, historyczny albo współczesny, ale musi mieć swoją intensywność i swoje cechy stylistyczne – tłumaczył.
17:35 Janusz Majewski, Zapiski, cz. 4.mp3 Janusz Majewski m.in. o swoich ulubionych filmach, które wyreżyserował. Audycja Ewy Stockiej-Kalinowskiej z cyklu "Zapiski ze współczesności" (PR, 2004)
Czytaj także:
"Zaklęte rewiry". Film o poszukiwaniu godności
Kryminały i Bruno Schulz
Janusz Majewski, od dziecka zafascynowany światem literatury, sam pisał również powieści i dramaty. W jego dorobku są choćby kryminały: "Czarny mercedes" i "Ryk kamiennego lwa", z akcją dziejącą się we Lwowie.
- Piszę o chłopcu, którego mama nazywała Billy. Jego rodzice prowadzili restaurację na stacji Sucha Beskidzka. I to jest słynny Billy Wilder, który tam się wychowywał. Jego rodzice przyjechali z Wiednia, prawdopodobnie wygrali przetarg na prowadzenie restauracji, a to był zawsze dobry interes – opowiadał reżyser w radiowej audycji z 2018. – Jest to dla mnie jeden z bohaterów mojej filmowej młodości i do dziś uważam, że jest jednym z najwybitniejszych reżyserów hollywoodzkich.
W innej audycji – przy okazji wydania tomu opowiadań "Maleńka” – Janusz Majewski mówił o swoich literackich mistrzach.
- Bruno Schulz to pierwszy z ważnych pisarzy w moim życiu. To jeden z tych, którzy ukształtowali mój gust literacki, a nawet więcej – podkreślał.
22:41 Poczytnik (mp3) 8 sierpień 2021 22_06_22.mp3 Rozmowa o literackiej twórczości Janusza Majewskiego. Audycja Krzysztofa Masłonia i Tomasza Zaperta z cyklu "Poczytnik" (PR, 8.08.2021)
29:29 owzk 2.09.2021.mp3 Janusz Majewski o swoim tomie opowiadań pt. "Maleńka". Audycja Wacława Holewińskiego z cyklu "O wszystkim z kulturą" (PR, 28.07.2021)
Literackie powroty do Lwowa
W Polskim Radiu omawiano również m.in. "Małą maturę" Janusza Majewskiego. Ta przejmująca powieść autobiograficzna składa się z trzech części. W "Słodkich latach" mieści się opis beztroskiego dzieciństwa Ludwika Taschkego, bohatera książki, w przedwojennym Lwowie. Druga część, "Trzy wojny", przynosi definitywny koniec sielanki. Oczyma wrażliwego chłopca czytelnik patrzy na okrucieństwa zgotowane mieszkańcom Lwowa przez dwóch okupantów: najpierw sowieckiego we wrześniu 1939 roku, potem niemieckiego od czerwca 1941 i wreszcie od lipca 1944 ponownie sowieckiego.
W części trzeciej ("Mała matura 1947") opisana natomiast została historia ucieczki ze Lwowa, tułaczka rodziny, wyzutej z wszelkiej własności i skazanej na wygnanie.
O innej swojej autobiografizującej powieści – "Glacier Express 9.15" – mówił Janusz Majewski na antenie Polskiego Radia w 2015 roku.
26:04 11.01.2015 Kultura w Jedynce Majewski ok.mp3 Janusz Majewski o swojej nowej książce "Glacier Express 9.15", starości i poczuciu humoru. Audycja Anny Stempniak z cyklu "Kultura w Radiowej Jedynce" (PR, 11.01.2015)
– Można tę książkę traktować po prostu jako historię o starszych panach i o tym, co ich najbardziej uwiera na starość – tłumaczył reżyser. – Bo oni, gdy o swojej starości rozmawiają, to z jakąś nadzieją, że dadzą czytelnikowi, niekoniecznie staremu, coś ze swoich doświadczeń.
Co zatem z tych doświadczeń chcieli przekazać bohaterowie powieści?
– Chciałbym, by czytelnik wyniósł z tej książki dwie nauki: że warto robić podsumowanie przed następnym życiowym etapem. I że śmierć może zaskoczyć każdego – mówił Janusz Majewski.
Jako swoisty przypis do tych egzystencjalnych, dotykających spraw ostatecznych, rozważań reżyser dodawał coś, co było w jego światoodczuciu, i w jego twórczości, charakterystyczne. I być może najważniejsze.
– Zawsze miałem taki temperament i taką potrzebę, aby na wszystko patrzeć z jakimś dystansem i z poczuciem humoru – podkreślał. – Z poczuciem humoru angielskim nieco, czarnym. Czasem aroganckim, ryzykownym, ale i wyrafinowanym.
Takie patrzenie na życie, takie uprawianie twórczości to – jak mówił Janusz Majewski – "najwyższa forma". Forma, która się sprawdza i w książkach, i w filmach.
jp/mc/im