Jerzy Kawalerowicz urodził się 19 stycznia 1922 roku w Gwoźdźcu koło Kołomyi (obecnie Ukraina). Jego ojciec był naczelnikiem urzędu pocztowego w tym miasteczku, gdzie 60 procent mieszkańców stanowili Żydzi, 30 procent Ukraińcy, a 10 procent Polacy.
Magia kina
- Zetknąłem się tam ze światem prowincji polskiej, która była określana jako Galicja, w której istniała bardzo dziwaczna symbioza tych wszystkich ludzi, którzy tam mieszkali – wspominał Jerzy Kawalerowicz w "Zapiskach ze współczesności" w Polskim Radiu w 2000 roku.
- Ten świat był mi później przez długi okres bardzo bliski. (…) Zarówno w sferze kultury, religii, jak i w mentalności tych ludzi było coś bardzo interesującego i szlachetnego – dodawał.
To właśnie w Gwoźdźcu Kawalerowicz zetknął się po raz pierwszy z kinem. W Sali Domu Sokoła, który budował jego ojciec, zobaczył na początku lat 30. swój pierwszy film "Nibelungi: Śmierć Zygfryda" (1924) Fritza Langa, który zrobił na nim ogromne wrażenie.
- Po raz pierwszy zobaczyłem, że na ścianie dzieją się rzeczy, których w ogóle nie ma w rzeczywistości. Przeżyłem go w niesamowitym skupieniu i napięciu – mówił w Polskim Radiu.
W Gwoźdźcu mieszkał do 1939 roku, później wraz z rodzicami przeniósł się do Stanisławowa, gdzie uczęszczał do gimnazjum. W mieście tym często chodził na seanse filmowe.
- Przed wojną dużo chodziłem do kina, ponieważ mój przyjaciel miał wuja, który miał w Stanisławowie dwa kina. Mieliśmy wolny wstęp, więc chodziliśmy na wszystkie filmy, jakie były tam wyświetlane. Stąd byłem kinomanem w młodości - wspominał.
13:47 Jerzy Kawalerowicz, „Zapiski ze współczesności”, PR 18.12.2000 – cz. 1.mp3 "Po raz pierwszy zobaczyłem, że na ścianie dzieją się rzeczy, których w ogóle nie ma w rzeczywistości". Wspomnienia Jerzego Kawalerowicza w audycji z cyklu "Zapiski ze współczesności", cz.1 (PR, 18.12.2000)
Pierwsze filmy
Po II wojnie światowej Jerzy Kawalerowicz znalazł się w Krakowie, gdzie w latach 1946-1949 studiował na Akademii Sztuk Pięknych.
- Chciałem właściwie studiować malarstwo. Tylko tak się złożyło, że tam akurat wtedy otwarto Kurs Przygotowania Filmowego, na którym wykładali niezwykli ludzie. Mogliśmy tam oglądać bardzo dużo filmów – podkreślał Kawalerowicz. - Zdałem sobie sprawę z tego, że film ma olbrzymie szanse bycia pierwszą sztuką w ogóle i to mnie skłoniło do zastanawiania się nad filmem i kinem jako sztuką – mówił.
Karierę filmową zaczynał jako asystent reżysera przy takich filmach jak m.in. "Zakazane piosenki" (1946) Leonarda Buczkowskiego czy "Ostatni etap" (1947) Wandy Jakubowskiej.
Jako reżyser filmowy zadebiutował w 1951 roku socrealistycznym filmem "Gromada", który ukazywał walkę klasową na wsi. W Polskim Radiu Kawalerowicz wspominał, że ten film spełnił jedną podstawową rzecz: "był sprawdzianem, do jakiego stopnia jego wyobraźnia sprawdza się na ekranie".
Kolejnym sprawdzianem tego, "w jaki sposób można coś ze swoich przemyśleń przekazać na ekranie", jak mówił, był film "Celuloza" na podstawie powieści Igora Newerlego "Pamiątka z Celulozy".
Sławę zdobył jako reżyser nagradzanych za granicą filmów "Pociąg" (1959), "Matka Joanna od Aniołów" (1960) oraz "Śmierć prezydenta" (1977).
- Zawsze poszukiwałem tematów w literaturze. Właściwie większość moich filmów jest oparta na adaptacjach literackich. Starałem się zawsze być bardzo wierny autorowi – podkreślał reżyser w "Zapiskach ze współczesności".
Jak dodawał, jeżeli zabierał się do adaptacji jakiegoś utworu literackiego to dlatego, że on mu odpowiadał i był w jakiś sposób bliski jego przemyśleniom na najrozmaitsze tematy.
- Doszedłem do wniosku, że literatura jest najbardziej doskonałym materiałem na realizację filmową. Dlatego, że jest już w jakiś sposób głębiej przemyślana przez autorów, ona nie powstaje doraźnie tylko dla jakiegoś okresu czasu – mówił Kawalerowicz. - Adaptując literaturę staram się stworzyć samodzielną rzecz, którą jest film. Nie chcę, żeby ten film był ilustracją literatury, ale żeby był bardzo twórczą adaptacją. (…) Wierzę w to, że zaadoptowanie takiej literatury, takiego utworu, daje mi szansę powodzenia mojego filmu.
10:53 Jerzy Kawalerowicz, „Zapiski ze współczesności”, PR 18.12.2000 – cz. 2.mp3 "Doszedłem do wniosku, że literatura jest najbardziej doskonałym materiałem na realizację filmową". Wspomnienia Jerzego Kawalerowicza w audycji z cyklu "Zapiski ze współczesności", cz. 2 (PR 18.12.2000)
Uniwersalizm "Quo vadis"
Jerzy Kawalerowicz podjął się m.in. adaptacji "Faraona" Bolesława Prusa (1966), "Austerii" na podstawie powieści Juliana Stryjkowskiego (1983), opowiadania Lwa Tołstoja "Za co?" (1995) i powieści "Quo vadis" Henryka Sienkiewicza (2001).
Film "Za co?" opowiada o polskich zesłańcach w obecnym Kazachstanie, dawnych powstańcach ze stycznia 1863 roku. Reżyser mówił w Polskim Radiu, że zależało mu na pokazaniu samotności człowieka.
- Chciałem trochę odejść od pewnego schematu, który zawsze obowiązywał w tego rodzaju opowiadaniach o zesłaniu - to był śnieg, mróz, taczki i kajdany. Natomiast mnie chodziło o to, żeby dotrzeć do istoty zesłania, co to znaczy w ogóle zesłanie w sensie głębszym, psychologicznym. Na ile natura człowieka godzi się z tym, czy nie godzi - mówił.
14:02 Jerzy Kawalerowicz, „Zapiski ze współczesności”, PR 18.12.2000 – cz. 4.mp3 "Chodziło mi o to, żeby dotrzeć do istoty zesłania, co to znaczy w ogóle zesłanie w sensie głębszym, psychologicznym". Wspomnienia Jerzego Kawalerowicza w audycji z cyklu "Zapiski ze współczesności", cz. 4 (PR, 18.12.2000)
Projektem, o którym reżyser myślał przez lata, była ekranizacja powieści Henryka Sienkiewicza "Quo vadis". W jego filmie w rolę Marka Winicjusza wcielił się Paweł Deląg, Ligię odegrała Magdalena Mielcarz, natomiast cesarza Nerona zagrał Michał Bajor.
- "Quo vadis" jest to dla mnie dzieło, które jest niezwykle uniwersalne i ponadczasowe. W związku z tym ono będzie trwało. I dla tej jego trwałości warto to realizować – mówił reżyser.
Dodawał, że realizując "Quo vadis" pewne rzeczy musiał przestudiować i zaznajomić się ze starożytnością poprzez literaturę i świadectwa z tego czasu, by "sugestię tej starożytności rzymskiej podać w miarę wiarygodny sposób".
Jego zdaniem powieść Sienkiewicza jest jedną z takich książek, które właściwie nigdy się nie zestarzeją, ponieważ porusza ona uniwersalne tematy międzyludzkie, filozoficzne i artystyczne.
- Z tych uniwersalnych tematów zawsze wyliczam trzy podstawowe: jest to wielka miłość, wielka polityka i sprawa wiary. One są zawsze aktualne i w życiu każdego człowieka odgrywają mniejszą lub większą rolę – podkreślał w Polskim Radiu.
Jerzy Kawalerowicz zaznaczał, że już sam tytuł "Quo vadis" daje wiele możliwości interpretacyjnych.
- Tytuł się nie kończy, bo to jest tylko powiedziane "dokąd idziesz, dokąd my idziemy". Jest to pytanie, na które wszyscy mogą szukać odpowiedzi i mogą tej odpowiedzi także nie znajdować, ale refleksje na ten temat są bardzo głębokie – podkreślał reżyser.
14:08 Jerzy Kawalerowicz, „Zapiski ze współczesności”, PR 18.12.2000 – cz. 5.mp3 "Quo vadis" jest to dla mnie dzieło niezwykle uniwersalne i ponadczasowe". Wspomnienia Jerzego Kawalerowicza w audycji z cyklu "Zapiski ze współczesności", cz. 5 (PR, 18.12.2000)
12:49 Jerzy Kawalerowicz, „Zapiski ze współczesności”, PR 18.12.2000 – cz. 3.mp3 "Zawsze poszukiwałem tematów w literaturze. Właściwie większość moich filmów jest oparta na adaptacjach literackich". Wspomnienia Jerzego Kawalerowicza w audycji z cyklu "Zapiski ze współczesności", cz. 3 (PR,18.12.2000)
Krytycy filmowi porównywali niektóre filmy Jerzego Kawalerowicza do dzieł włoskiego reżysera Michelangela Antonioniego. Podkreślali, że stosuje "bardzo powściągliwą technikę narracyjną" oraz "minimalistyczny styl wizualny".
Jerzy Kawalerowicz zasiadał w jury konkursu głównego na 15. MFF w Cannes (1962). Przewodniczył także obradom jury na 26. MFF w Berlinie (1976). Za swoje dokonania artystyczne otrzymał wiele nagród i odznaczeń, m.in. Złoty Medal "Zasłużony Kulturze Gloria Artis" (2005).
Reżyser zmarł 27 grudnia 2007 roku w Warszawie i został pochowany na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach.
pcz