Historia

Karol Irzykowski. Autor zapomnianego arcydzieła, "przykry wróg" i "słoń wśród porcelany"

Ostatnia aktualizacja: 23.01.2024 05:40
– Irzykowski był postacią niezwykle indywidualną i bogatą, o wiele bogatszą niż ci, którzy nawet dziś twierdzą, że był to stary nudziarz, że był to pisarz, który tkwił niezmiennie w swoich przekonaniach, który wciąż, że tak powiem, dłubał w oku swoim przeciwnikom literackim – mówił prof. Kazimierz Wyka w Polskim Radiu w 1974 roku.
Karol Irzykowski według fotografii z ok. 1933 roku
Karol Irzykowski według fotografii z ok. 1933 rokuFoto: Polskie Radio/grafika na podstawie zasobów domeny publicznej (Polona.pl)

23 stycznia 1873 roku urodził się Karol Irzykowski, poeta, prozaik i dramatopisarz, dziennikarz, krytyk literacki, teatralny i filmowy, teoretyk filmu, jedna z czołowych postaci polskiego życia kulturalnego pierwszej połowy XX wieku.


Posłuchaj
09:14 wspomnienie o karolu irzykowskim Kazimierz Wyka 1974.mp3 Prof. Kazimierz Wyka wspomina postać i dorobek Karola Irzykowskiego w 30. rocznicę śmierci pisarza (PR, 1974)

 

"Wielki nieznany"

Dziś poza kręgami literaturoznawców i osób szczególnie zainteresowanych dziejami polskiej literatury jest to twórca niemal zupełnie nieznany, a przecież w okresie dwudziestolecia międzywojennego znajdował się często w centrum gorących sporów krytycznych i środowiskowych. Czytelników Irzykowski nie ma już prawie żadnych, a przecież jest autorem książki, która wyprzedziła swoją epokę o kilkadziesiąt lat i która tylko wskutek niefortunnych zbiegów okoliczności została zapomniana (znów - z wyjątkiem nielicznej grupy polonistów oraz zatwardziałych miłośników polszczyzny). W jednej z radiowych audycji krytyk filmowy Jerzy Toeplitz określił pisarza mianem "wielki nieznany".

Rozpiętość twórczych dokonań robiła wrażenie już za jego życia, choć nie w każdym obszarze odniósł sukcesy. Jeszcze jako nastolatek zaczął pisać wiersze, ale o tej poezji dobrego zdania nie mają nawet sympatycy autora. Był też twórcą sztuk scenicznych, w tym komedii, ale ich inscenizacje spotykały się często z chłodnym przyjęciem. Dużo lepiej poradził sobie w obszarze prozy - w wieku 30 lat wydał pisany przez wiele lat tom "Pałuba. Sny Marii Dunin", jedno z najważniejszych dzieł polskiego modernizmu, pozycję przełomową na tle całej kultury europejskiej (o czym za chwilę). Pisał ponadto nowele i opowiadania, w których wykorzystywał chętnie motywy grozy i fantastyki.

– Te perełki nowelistyki to jedyna okazja do poznania pewnego rodzaju humoru Irzykowskiego – mówiła w 1985 roku literaturoznawczyni Helena Zaworska. – To był człowiek, którego niewiele rzeczy bawiło, za to wiele rzeczy męczyło, drażniło i denerwowało. Natomiast w tych nowelach istnieje poczucie humoru bardzo szczególne, takie poczucie humoru, którego w gruncie rzeczy w naszej literaturze ciągle jest za mało – stwierdziła.


Posłuchaj
11:41 karol irzykowski - nowele 1985 Helena Zaworska.mp3 O nowelistyce Karola Irzykowskiego opowiada literaturoznawczyni Helena Zaworska. Audycja Kai Kamińskiej z cyklu "Przeczytajcie raz jeszcze" (PR, 1985)

 

Kłopotliwe "sumienie literatury"

Po 1918 roku Irzykowski zyskał jednak rozgłos nie jako pisarz, lecz jako krytyk, i to krytyk surowy, nieprzejednany, przywiązany do swojego radykalnego poglądu o prymacie treści nad formą użytą tylko dla samej formy, a przede wszystkim wymagający od twórców autentycznej oryginalności, bo z niewielu rzeczy potrafił tak szydzić, jak z kopiowania gotowych wzorów z literatur. Bywał zaczepny, wsadzał kij w mrowisko albo, jak to ujął Kazimierz Wyka we wspomnieniu z okazji 30-lecia śmierci Irzykowskiego, "dłubał w oku swoim przeciwnikom literackim".

Z tego też powodu jego pisarstwo spotykało się ze sprzecznymi ocenami, co zauważył prof. Andrzej Lam, edytor powojennych wydań spuścizny Irzykowskiego. – Uznawano jego przenikliwość intelektualną i erudycję, nazywano go "sumieniem literatury polskiej", ale też zarzucano mu, że nie potrafi uznać prawdziwych wielkości, jest wobec nich zawistny i zgryźliwy, natomiast zbyt wyrozumiale odnosi się do pisarzy drugorzędnych – mówił literaturoznawca. – Tymczasem była w tym pewna strategia – dodał.

– Jeśli Irzykowski wyszukiwał słabe strony u pisarzy wybitnych - u Wyspiańskiego, Struga, Przybosia czy Witkacego (któremu poświęcił całą wielką rozprawę "Walka o treść") - i zawzięcie z nimi polemizował, to dlatego, że dostrzegał w nich partnerów sporu i chciał, aby to, co w nich wartościowe i oryginalne, stało się jeszcze silniejsze. Nazywano to potrzebą posiadania przeciwnika. I odwrotnie: u pisarzy słabszych starał się odnaleźć to, co mogłoby stać się niewidocznym na powierzchni zalążkiem literatury wysokiej i ambitnej. Dlatego przekornie sam siebie określił "słoniem wśród porcelany" – tłumaczył Andrzej Lam, przywołując tytuł jednego ze zbiorów publicystyki Irzykowskiego.


Posłuchaj
11:58 karol irzykowski 3925 Andrzej Lam 1994.mp3 Prof. Andrzej Lam opowiada o Karolu Irzykowskim w audycji Wacława Tkaczuka i Joanny Szwedowskiej z cyklu "Portret pisarza" (PR, 1994)

 

Krytyk zalazł za skórę niejednej sławie międzywojennej literatury. Urazę żywił do niego wspomniany powyżej Witkacy, który we wstępie do "Pożegnania jesieni" wymienił Irzykowskiego w gronie swoich "przykrych wrogów". Za takiego "wroga" Stanisław Ignacy Witkiewicz uważał człowieka, "z którym nie można walczyć wskutek braku u niego określonego jednoznacznego systemu pojęć, i takiego, który nie jest szczery w stosunku do samego siebie — nie analizuje siebie dość starannie, przystępując do krytyki czy polemiki, no i nie rozumie idei przeciwnika".

Rychło okazało się, że Irzykowski stał się znacznie bardziej "przykrym" wrogiem innej gwiazdy tamtej epoki.

"Słoń" kontra "Beniaminek"

Przekorna natura autora "Walki o treść" doprowadziła do głośnej w dwudziestoleciu międzywojennym krytycznoliterackiej polemiki, choć bardziej odpowiednim słowem byłaby "kłótnia". W 1933 roku Irzykowski wydał obszerny pamflet "Beniaminek. Rzecz o Boyu Żeleńskim", w którym przypuścił atak tyleż na osobę i poglądy tytułowego Boya, co na młodopolskie postawy i tradycje. Dariusz Skórczewski w artykule w "Tekstach Drugich" (nr 3, 2002) pisał, że "Beniaminek" "wywołał jedną z najbardziej spektakularnych batalii w naszej krytyce międzywojennej".

– Boy stał się sztandarową postacią tego, co można było określić jako ułatwione życie środowiska mieszczańskiego, inteligenckiego, które po pierwszej wojnie przeżywało pewien moment euforii. Boy był pisarzem, publicystą, który to w pewnym sensie wyraził i pewne dążenia tych środowisk były motorem napędowym jego publicystyki – ocenił literaturoznawca Ludwik Grzeniewski. – Natomiast Irzykowski, jak sądzę, uważał życie literackie za proces ciągły. Można to ująć tak, że Irzykowski miał poważny stosunek do literatury i do życia, a Boy miał koncepcję zabawowego traktowania zarówno literatury, jak i roli pisarza. Mówił o sobie, że jest "błaznem", był małpim zwierciadłem literatury i obyczajowości – mówił.

Irzykowski mógł być też, co zresztą z przymrużeniem oka sam sugerował we wstępie do "Beniaminka", po prostu zazdrosny o renomę Tadeusza Żeleńskiego wśród polskiej publiczności. – Boy był postacią najbardziej znaną w publicystyce w okresie dwudziestolecia, był czytany i lansowany, a z drugiej strony atakowany z ogromną nienawiścią m.in. przez środowiska klerykalne – zauważył Ludwik Grzeniewski. - Irzykowski, trochę podskórnie, a trochę wprost, także dążył do rządu dusz, ale tego rządu dusz nie miał. Dlatego chyba w pewnym momencie doszedł do wniosku, że należy przeciwstawić się Boyowi nie tylko jako postaci, lecz także jako zjawisku społecznemu i literackiemu. Sądzę, że stąd właśnie "Beniaminek" – powiedział.

– Irzykowski nie chciał zniszczyć Boya, zależało mu na tym, by sprowadzić go do właściwych rozmiarów, a to znaczyło obniżyć jego rangę. Nawet tak to procentowo wyraził, że jeżeli sława Boya chudnie o 25 procent, to tylko jej na zdrowie wyjdzie – dodał prof. Andrzej Lam. – Drażniło go to, że wokół Boya narosła pewna legenda, której skutkiem jest to, że pewne sądy są przyjmowane bezkrytycznie, z entuzjazmem – mówił.

Swoje intencje Irzykowski wykłada zresztą bardzo jasno w zakończeniu "Beniaminka": "można ‎mi zarzucić, że ‎perfidnie przeceniam wieszcza i ‎jego znaczenie, ‎że ‎rozmyślnie szukam go na wysokiej wieży, ‎aby go tem ‎łatwiej stamtąd strącić. ‎Ale wszystko jedno, ‎kogo ‎legendotwórcza ‎opinja publiczna ‎tam umieściła: ‎swoją ‎kukłę ‎czy ‎żywego‎ ‎człowieka; ja ‎zwalam ‎samą wieżę".


Posłuchaj
12:12 karol irzykowski i tadeusz boy-Żeleński Andrzej Lam Ludwik Grzenewski 1977.mp3 Ludwik Grzeniewski i Andrzej Lam omawiają spór Karola Irzykowskiego i Tadeusza Żeleńskiego "Boya" w audycji z cyklu "Polemiki literackie" (PR, 1977)

 

Poza wikłaniem się w zażarte spory Irzykowski-krytyk był jednym z najprzenikliwszych obserwatorów nowinek kulturalnych. Często niechętny awangardzie z racji jej czczych zabaw formalnych, potrafił docenić poezję, która w nowej stylistyce będzie umiała dążyć do wyrażenia istotnych treści. Jako jeden z pierwszych zachwycił się poezją Leśmiana – już w pierwszej recenzji "Łąki" napisał, że chętnie postawiłby ją na półce z dziełami klasyków. Był też pierwszym w Polsce teoretykiem filmu, pionierem tej tematyki w latach, w których niewiele osób zdawało sobie sprawę z doniosłości tej dziedziny.

– Nie waham się powiedzieć, że książka Irzykowskiego "Dziesiąta muza" była rewelacją w skali ogólnoświatowej. Niewiele można z nią porównać innych dzieł, które się ukazały w tym samym czasie lub wcześniej za granicą – mówił w Polskim Radiu krytyk filmowy Jerzy Toeplitz. – Była to jedna z pierwszych dysertacji na temat sztuki filmowej w tym wczesnym okresie, w którym sztuka ta jeszcze się nie zdołała rozwinąć. Kiedy Irzykowski pisał "Dziesiątą muzę", nie ukazał się właściwie żaden wybitny polski film, który nazwać można jakimś osiągnięciem artystycznym – dodał.


Posłuchaj
07:47 historia polskiego kina - karol irzykowski Jerzy Toeplitz 1990.mp3 Jerzy Toeplitz o poglądach Karola Irzykowskiego na sztukę filmową. Audycja Małgorzaty Domagalik z cyklu "Historia polskiego kina" (PR, 1990)

 

Stenograf słucha Polaków

Karol Irzykowski urodził się 23 stycznia 1873 roku w folwarku Jasiony w podkarpackiej wsi Błażkowa. Oboje rodzice byli szlachcicami - Czesław Irzykowski używał herbu "Ostoja", matka Julianna z Ławrowskich herbu "Sas". Szlachectwo nie uchroniło jednak rodziny przed utratą majątku, a małżeństwa rodziców przed rozpadem. Gdy Karol miał 8 lat, Jasiony zostały sprzedane, chłopiec wraz z bratem Alfredem przeprowadził się z ojcem do Brzeżan, a jego siostra wraz z matką zamieszkały we Lwowie. Było to w zasadzie ostatnie tak dramatyczne wydarzenie w życiu Irzykowskiego, nie licząc Powstania Warszawskiego, które zastało go u progu śmierci. Przez resztę biografii pisarz prowadził dość monotonne życie inteligenta, przerywane najwyżej prasowymi awanturami z "wrogami".

Edukację gimnazjalną odbył Irzykowski w trzech częściach: w Brzeżanach, w Złoczowie, a wreszcie we Lwowie, gdzie zetknąwszy się z wieloma lekturami, zaczął wyobrażać sobie pisarską przyszłość, i gdzie doszło do jego poetyckiego debiutu. Tam też w 1889 roku został studentem germanistyki na lwowskim uniwersytecie, a potem, zmuszony przez trudną sytuację materialną do rezygnacji z kariery naukowej, rozpoczął życie zawodowe, najpierw jako nauczyciel w gimnazjum, potem dziennikarz i stenograf.

Z pracy w szkole Irzykowski zrezygnował, ponieważ już od wczesnej młodości jąkał się. Przypadłość ta towarzyszyła mu do końca życia, co wcale nie powstrzymywało go od angażowania się w rozmaite publiczne dyskusje. W pracy pisarskiej i dziennikarskiej zaś jąkanie nie stanowiło żadnego problemu, podobnie jak w pracy na stanowisku stenografa, którą Irzykowski podejmował przez wiele lat i która zapewniała mu stabilne zarobki.

W czasach zaborów twórca sporządzał stenogramy posiedzeń parlamentarnych i sądowych w sejmie galicyjskim, a po 1918 roku kierował biurem stenograficzno-sprawozdawczym Sejmu w Warszawie. Stenografia stanowiła źródło utrzymania Irzykowskiego, ale jej techniki przydawały mu się także w pracy pisarskiej i dziennikarskiej, bo dzięki nim był w stanie na żywo zapisywać wszystko, co słyszał. Posada w polskim Sejmie dała mu też możliwość uwiecznienia prześmiesznych wypowiedzi parlamentarzystów, które w Polskim Radiu cytował prof. Kazimierz Wyka:

"Chłop pracuje jak lew w pocie czoła".

"Posyłki z Ameryki dochodzą w całości skradzione".

"Pan, panie kolego, plecy schowałeś w Ameryce i tam przez oceanową dziurkę patrzyłeś na to, co się dzieje w Polsce".

Ale praca stenografa nie zawsze była powodem do uśmiechu. – Istnieje tekst Irzykowskiego wygłoszony wiele lat temu w Polskim Radiu, w którym Irzykowski opowiada, jak w 1914 roku, jako stenograf pracujący w Krakowie, odbiera i stenografuje notę Austro-Węgier do Serbii, notę poniżającą to niewielkie, a dzielne państwo, i zdaje sobie sprawę, że jest właściwie pierwszym odbiorcą informacji o nadchodzącej wojnie światowej – opowiadał prof. Kazimierz Wyka.

Wybuch II wojny światowej zastał Irzykowskiego w Warszawie. Pisarz mieszkał w pobliżu terenu wojskowego, więc jego mieszkanie - wraz z ogromną biblioteką - zostało obrócone w pył już na początku wojny. Okupację Irzykowski spędził, pracując jako stenograf i uczestnicząc w podziemnym życiu kulturalnym. Od momentu wybuchu Powstania Warszawskiego 71-letni twórca co chwilę się przeprowadzał. Został ranny w nogę, potem wdało się tam zakażenie; w warunkach polowych nie można było się nim odpowiednio zająć.

Zmarł 2 listopada 1944 roku w szpitalu w Żyrardowie. Pochowano go na pobliskim cmentarzu. W 1981 roku na prośbę córek pisarza prochy Karola Irzykowskiego ekshumowano i przeniesiono do Krakowa na Cmentarz Rakowicki.

"Pałuba". Przedwczesne arcydzieło

Bez wątpienia najważniejszym dokonaniem artystycznym Irzykowskiego jest wydane w 1903 roku eksperymentalne dzieło prozą "Pałuba. Sny Marii Dunin". Podwójny tytuł wskazuje na dwa główne składniki tej książki, ale nie jedyne – mamy tu bowiem kolejno nowelę "Sny Marii Dunin (palimpsest)", powieść "Pałuba (studium biograficzne), a także trzy rozbudowane komentarze: jeden w formie przypisów do tekstu pod tytułem "Uwagi do »Pałuby«", a do tego dwa programowe eseje "Wyjaśnienie »Snów Marii Dunin« i ich związek z »Pałubą«" oraz "Szaniec »Pałuby«".

Wszystkie wymienione części pozostają ze sobą w relacjach intertekstualnych, a nawet - poprzez sieć wzajemnych odniesień pomiędzy partiami tekstu i przypisami - stają się rodzajem prototypowego hipertekstu. – "Pałuba" jest najbardziej eksperymentalną i nowatorską powieścią okresu Młodej Polski – ocenił prof. Kazimierz Wyka, jeden z wielkich admiratorów dzieła, który zresztą miał okazję przed 1939 rokiem rozmawiać z autorem książki. Pytał go wtedy, czy nie chciałby wznowić "Pałuby", która w latach 30. była już prawie niedostępna. Irzykowski odpowiedział jednak, że nie chce tego robić, bo musiałby napisać rzecz zupełnie od nowa.

– Odpowiedź była wykrętna, "Pałuba" bowiem, gdy doprowadziłem do jej ponownego wydania w Polsce Ludowej, okazała się książką całkowicie nowoczesną, wytrzymującą normy nowoczesnego psychologizmu, stosunku do osobowości ludzkiej, wielu tych walorów, którymi powieść nowoczesna się żywi – opowiadał prof. Kazimierz Wyka.

Istotnie, poprzez pionierskie wykorzystanie zabiegów autotematycznych "Pałuba" była właściwie pierwszym w Europie dziełem w nurcie prozy, który rozwinął się w pełni dopiero po II wojnie światowej, przede wszystkim we Francji. Właśnie autotematyczność dzieła Irzykowskiego była tym, na co zwracali uwagę pierwsi czytelnicy i recenzenci, z czasem rozpoznawano zaś i odkrywano więcej warstw, z których niespełna 30-letni autor zbudował swoją nadzwyczajną książkę. Orientowano się wówczas, że nowatorstwo Irzykowskiego wykraczało dalece poza samą formę, a treść "Pałuby", jak to ujął literaturoznawca prof. Włodzimierz Bolecki, "wyprzedza swoją epokę o kilka długości".

– Dość powiedzieć, że Karol Irzykowski niewątpliwie nie znał teorii Zygmunta Freuda, jego koncepcji marzeń sennych i problematyki psychoanalitycznej – mówił ekspert. – Tymczasem w swojej powieści poruszył, by tak rzec, samo jądro tej problematyki. Niewątpliwie na gruncie nie tylko polskim, lecz także europejskim, okazał się prekursorem, dostrzegając całą problematykę marzeń sennych, problematykę pewnych stłumień, wmówień, kompleksów (tym terminem zresztą Irzykowski się posługuje), a więc tych wszystkich kategorii i zagadnień, z których później Zygmunt Freud uczynił podstawę swojej teorii – dodał.

Irzykowskiego interesowała w "Pałubie" konstrukcja psychologiczna postaci, której rozbioru dokonuje za pomocą skrupulatnego badania przyczyn zachowań. – Narrator  dokonuje drobiazgowej analizy poszczególnych motywów, sformułowań, decyzji i uzasadnień głównego bohatera, ale przy okazji próbuje stworzyć teorię psychologiczną zachowań człowieka – powiedział prof. Włodzimierz Bolecki. – Fascynuje go pewna sfera niedomówień, sfera spychana w podświadomość. Ta podświadomość jest dla Irzykowskiego swego rodzaju ciemnym nurtem, który chce on oświetlić racjonalnością swojego komentarza. Podjął w tej powieści próbę konfrontacji tego, co jest jego zdaniem rzeczywistością, realnością i prawdą z tym wszystkim, co w życiu, w myśleniu, w wypowiedziach, w kontaktach międzyludzkich jest sferą niedomówień, przekłamań, spraw nie uświadamiamy, a najczęściej, jak to Karol Irzykowski powiada, także spraw wstydliwych – tłumaczył.


Posłuchaj
06:34 Dźwiękowy przewodnik po literaturze xx wieku Pałuba 1 Włodzimierz Bolecki 1997.mp3 O "Pałubie" Karola Irzykowskiego opowiada prof. Włodzimierz Bolecki. Audycja z cyklu "Dźwiękowy przewodnik po literaturze XX wieku" - część 1. (PR, 1997)

06:29 Dźwiękowy przewodnik po literaturze xx wieku Pałuba 2 Włodzimierz Bolecki 1997.mp3 O "Pałubie" Karola Irzykowskiego opowiada prof. Włodzimierz Bolecki. Audycja z cyklu "Dźwiękowy przewodnik po literaturze XX wieku" - część 2. (PR, 1997)

06:15 Dźwiękowy przewodnik po literaturze xx wieku Pałuba 3 Włodzimierz Bolecki 1997.mp3 O "Pałubie" Karola Irzykowskiego opowiada prof. Włodzimierz Bolecki. Audycja z cyklu "Dźwiękowy przewodnik po literaturze XX wieku" - część 3. (PR, 1997)

   

W momencie wydania "Pałuba" tak dalece wykraczała poza horyzonty myślowe nie tylko czytelników, lecz także znawców literatury, że nie została należycie doceniona. Być może dlatego właśnie, choć na pewnym poziomie Irzykowski był świadom jej wartości, uważał zarazem, że musiałby ją gruntownie przerobić, by nadawała się do wznowienia.

– W roku 1948 wyszło drugie wydanie "Pałuby" ze wstępem Kazimierza Wyki, i dopiero on właściwie uderzył w wielki dzwon, jak bardzo jest to książka rewelacyjna i prekursorska. Wtedy zaczęto ją zestawiać z doświadczeniami bardzo różnych luminarzy XX-wiecznych, od Prousta poczynając, poprzez Freuda, a na Gombrowiczu i jego demaskacji niedojrzałości formy kończąc – mówiła Helena Zaworska.


Posłuchaj
14:55 karol irzykowski - pałuba 1985 Helena Zaworska.mp3 O znaczeniu "Pałuby" Karola Irzykowskiego opowiada literaturoznawczyni Helena Zaworska (PR, 1985)

 

Witold Gombrowicz pojawia się tu nieprzypadkowo. Być może właśnie zrealizowany w "Ferdydurke" psychologiczny geniusz tego autora uświadomił starzejącemu się Irzykowskiemu, że stworzył naprawdę ważną książkę, i to ponad trzy dekady wcześniej (Gombrowicz był zresztą zmuszony publicznie zaprzeczać, że czytał "Pałubę" przed napisaniem swego arcydzieła).

W 1937 roku - nota bene roku wydania "Ferdydurke" - 64-letni Irzykowski zanotował w swoim dzienniku: "Starość po niewyżytej młodości i niewyżytym wieku męskim jest najstraszniejszym sądem charakteru. Zapada wyrok: to jesteś ty! Przede wszystkim pod względem umysłowym, że mam za mało talentu i specjalnej woli, aby zostać tym pisarzem, jakim sobie obiecywałem, zostać mając lat dwadzieścia, jakim mogłem jeszcze być, gdybym był po wydaniu »Pałuby« nie zboczył z drogi".

***

mc

Czytaj także

Tadeusz Boy-Żeleński. Pisarz, działacz, kabareciarz

Ostatnia aktualizacja: 21.12.2023 05:56
149 lat temu w Warszawie urodził się artysta, który był jedną z najpopularniejszych postaci dwudziestolecia międzywojennego - a także jedną z najbardziej kontrowersyjnych.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Jan Stanisławski. "W nowatorski, wręcz fotograficzny sposób kadrował swoje obrazy"

Ostatnia aktualizacja: 06.01.2024 05:40
- Po pierwsze umiejętność odczytywania pejzażu, umiejętność dostrzeżenia pewnego fragmentu pejzażu, który w pewnym momencie mu się wydawał niesłychanie interesujący. Poprzez bardzo delikatne ale pewne siebie muśnięcie pędzla powstawało skończone dzieło sztuki – mówiła W Polskim Radiu krytyk sztuki Stefania Krzysztofowicz-Kozakowska. 6 stycznia 1907 roku zmarł w Krakowie malarz Jan Stanisławski. Był wybitnym pejzażystą, reprezentantem polskiego modernizmu.
rozwiń zwiń