123 lata temu, 20 maja 1901 roku, w Katolickiej Szkole Ludowej we Wrześni w Wielkopolsce rozpoczął się strajk polskich dzieci wymierzony przeciwko przymusowemu nauczaniu religii w języku niemieckim. Uczniowie zostali poddani chłoście, a wobec ich rodziców zastosowano kary grzywny lub aresztu.
Walka z językiem polskim
Do wybuchu strajku doprowadziła coraz brutalniejsza polityka germanizacyjna prowadzona przez władze zaboru pruskiego. Język polski był stopniowo usuwany ze szkół, a w 1900 roku podjęto decyzję, aby po niemiecku prowadzono także lekcje religii, która była ostatnim przedmiotem nauczanym w języku polskim.
Rozporządzenie to wchodziło w życie wraz ze startem nowego roku szkolnego, który rozpoczynał się w kwietniu. Pierwsze gesty w obronie języka ojczystego polskie dzieci z Katolickiej Szkoły Ludowej we Wrześni wykonały pod koniec tego miesiąca, gdy nauczyciel wręczał im katechizmy napisane po niemiecku.
- Mając jakiś dziwny wstręt do tej książki, która miała służyć do wynarodowienia nas, wzięłam ją przez fartuszek. Prawie wszystkie dzieci pozostawiły książki w szkole - wspominała w audycji Polskiego Radia Bronisława Matuszewska z d. Śmidowicz.
13:54 dzieci wrześni 1977.mp3 Audycja Urszuli Lipińskiej poświęcona walce z germanizacją. Zawiera wypowiedź historyka prof. Lecha Trzeciakowskiego oraz archiwalną rozmowę z Bronisławą Matuszewską (z d. Śmidowicz), uczestniczką strajku dzieci we Wrześni (PR, 9.11.1977)
Kary cielesne wobec opornych
Jak opowiadała w radiowej audycji Bronisława Matuszewska, mimo oporów dzieci, na następnej lekcji nauczyciel zdołał przekonać uczniów, aby zabrały katechizmy do domów.
- Tylko Stanisław Jerszyński i ja stanowczo odmówiliśmy. Zostaliśmy za to ukarani. Otrzymaliśmy po sześć uderzeń, tak zwanych "łap na rękę", trzciną. Uderzenia były bardzo silne - mówiła uczestniczka strajku.
13 maja sytuacja się powtórzyła. Ta sama dwójka uczniów ponownie została ukarana sześcioma "łapami na rękę", tym razem za odmowę odpowiadania na pytania zadane w języku niemieckim.
"Chcemy po polsku śpiewać"
Punkt kulminacyjny narastającego oporu polskich uczniów wobec brutalnej germanizacji nastąpił 20 maja. - Od samego rana można było zauważyć wśród dzieci dziwne podniecenie - mówiła Bronisława Matuszewska.
Jak wspominała w radiowej audycji uczestniczka strajku, tego dnia nauczyciel, próbując przekonać uczniów do nauki religii po niemiecku, tłumaczył dzieciom, że "to przecież obojętne, w jakim języku się modlimy".
- Nauczona przez rodziców powtórzyłam słowa kanclerza [Bernharda von] Bülowa wygłoszone w parlamencie niemieckim: "Każdy ptak powinien tak śpiewać, jak jemu dziób urósł". Dodałam do tego: "ponieważ nam po polsku urósł, więc chcemy po polsku śpiewać" - słyszymy w audycji.
06:30 wspomnienia Bronisławy Matuszewskiej Września 1901.mp3 Wspomnienia Bronisławy Matuszewskiej (z d. Śmidowicz) dotyczące strajku dzieci we Wrześni w 1901 roku (PR, 1959)
Za te słowa Bronisława Śmidrowiczówna została odesłana przez nauczyciela do domu. - Widocznie uważał, że wywieram niepożądany wpływ na klasę - słyszymy w audycji.
Uczennica szybko wróciła jednak pod szkołę, ponieważ przeczuwała, że "w dniu tym rozegra się jakaś poważna sprawa".
Budynek Katolickiej Szkoły Ludowej we Wrześni. Fot. Wikimedia commons/dp
"Jeszcze Polska nie zginęła!"
Okazało się, że niemal wszystkie dzieci z jej klasy sprzeciwiły się odpowiadaniu na pytania zadawane po niemiecku, za co spotkała je kara chłosty.
- Dzieci kolejno opuszczały szkołę. Zbite, zapłakane, zwracały na siebie uwagę przechodniów. Jeden z tych skatowanych uczniów wydał okrzyk: "Jeszcze Polska nie zginęła!". Przechodnie zatrzymywali się, dzieci opowiedziały, co je spotkało - relacjonowała wydarzenia Bronisława Matuszewska.
Pod budynkiem szkoły zaczął zbierać się wzburzony tłum przechodniów i rodziców zbulwersowanych zachowaniem nauczycieli. Jak wspominała Bronisława Śmidrowiczówna, nauczyciele, w stronę których zaczęto rzucać obelgi i pogróżki, musieli ratować się ucieczką pod eskortą policji.
W kolejnych strajk przybrał na sile. Najpierw dołączyły do niego inne klasy Katolickiej Szkoły Ludowej we Wrześni, a następnie uczniowie okolicznych placówek.
Sprzeciw opinii publicznej
Jesienią 1901 roku sąd skazał rodziców strajkujących dzieci na kary grzywny lub kilkumiesięcznego aresztu. Opór dzieci z czasem osłabł, ale aż do 1904 roku pojedynczy uczniowie odmawiali odpowiadania na pytania zadane po niemiecku.
Wydarzenia z małego miasteczka w Wielkopolsce wstrząsnęły polską opinią publiczną, głośno mówiono o nich również w całej Europie.
- W ogromnej większości zdecydowanie potępiano brutalne metody germanizacji. Sprawa wrzesińska przysporzyła Rzeszy niemałych kłopotów, a skomplikowana akcja dyplomatyczna, mająca na celu reorientację europejskiej opinii publicznej, zakończyła się żałosnym fiaskiem - mówił w audycji Polskiego Radia z 1977 roku historyk prof. Lech Trzeciakowski.
Głos w tej sprawie na forum publicznym zabierał Henryk Sienkiewicz, a Maria Konopnicka napisała wiersz "O Wrześni" poświęcony strajkującym dzieciom.
***
Choć opór dzieci we Wrześni udało się z czasem przełamać, idea walki z brutalną germanizacją tliła się dalej. W latach 1906-1907 zabór pruski ogarnęła potężna fala strajków podjętych przez polskie uczniów.
07:12 historia polski (253) - xix wiek___290_04_iv_tr_0-0_e14182d9[00].mp3 Gawęda historyczna prof. Andrzeja Szwarca na temat procesu germanizacji w zaborze pruskim. Audycja z cyklu "Historia Polski - wiek XIX" przygotowana przez Andrzeja Sowę (PR, 3.03.2004)
- Petycję do papieża z żądaniem nauki religii po polsku podpisało aż 175 tys. osób, co jest doprawdy zjawiskiem masowym w przypadku niewielkiej Wielkopolski. W czerwcu 1906 roku strajkowali uczniowie w Miłosławiu. Jesienią w samej tylko prowincji poznańskiej bojkotuje zajęcia, według ostrożnych szacunków niemieckich urzędników, niemal 50 tys. uczniów. Była to połowa dzieci uczących się religii - mówił w radiowej audycji z 2004 roku historyk prof. Janusz Osica.
Wydarzenia z Wrześni zainspirowały również polskie dzieci z pozostałych zaborów do wystąpień w obronie języka ojczystego.
th